Bezprawie
(Open Range)
Kevin Costner
‹Bezprawie›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Bezprawie |
Tytuł oryginalny | Open Range |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 3 grudnia 2004 |
Reżyseria | Kevin Costner |
Zdjęcia | James Muro |
Scenariusz | Craig Storper |
Obsada | Kevin Costner, Robert Duvall, Annette Bening, Michael Gambon, Michael Jeter, Diego Luna, James Russo, Abraham Benrubi, Dean McDermott, Kim Coates |
Muzyka | Michael Kamen |
Rok produkcji | 2003 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 139 min |
WWW | Strona |
Gatunek | western |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Czterej kowboje wypasają swoje stada na nienależących do nikogo obszarach prerii. Kiedy docierają w okolice małego, zapomnianego miasteczka Harmonville, muszą stawić czoła bezlitosnemu farmerowi, który wraz z grupą ślepo mu oddanych opryszków, rządzi miastem i dyktuje swoje bezwzględne prawa zastraszonym mieszkańcom.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Filmy

MC – Michał Chaciński [8]
Widzę, że oceniam ten film najwyżej z tetryków i po drodze zdarzyło mi się już zażarcie o niego kłocić. Moim zdaniem Costner spłacił tym filmem wszystkie długi. Nakręcił najlepszy western od czasu Eastwooda, który z jednej strony stylistycznie odnosi się do "Bez przebaczenia", a z drugiej sięga jednak daleko wstecz, poza całość antywesternowej wywrotowej ideologii i przypomina czym sam gatunek był w najlepszych czasach. Krótko mówiąc miesza najlepsze cechy antywesternu (krytykę romantycznego pojmowania mitologii granicy, demaskację kowbojów i rewolwerowców jako morderców) z najlepszymi cechami westernu (historiami o wolności, honorze i tym, że 'man's gotta do what a man's gotta do'). Wychodzi z tego historia o facecie, który wie, że jest mordercą, ale się tego wstydzi. I historia o pojedynku nie tyle dobra ze złem, co relatywistycznie pojmowanej prawości z nieprawością. Przy drobnych zmianach akceptów byłaby to katastrofa, ale niemal wszystko się udało, choćby dlatego, że Duvall jest w stanie wiarygodnie sprzedawać takie banały. Czyli przy pełnej świadomości anachronizmu tego filmu, przyklaskuję temu, że przekonująco udało się w nim powiedzieć o rzeczach, które napisane na papierze wyglądają idiotycznie naiwnie. Dla mnie to perfekcyjna mieszanka romantyzmu Forda z krytycyzmem Eastwooda.
Pięknie sfotografowany, bardzo realistyczny western w oldschoolowym stylu, z jedną z najlepszych strzelanin w historii gatunku. Świetne dialogi, klimat, muzyka i Robert Duvall, który wbrew oficjalnym danym musi mieć już ze dwusetkę na karku, bo nim został znakomitym aktorem bankowo ganiał za bydłem po preriach i strzelał do niegodziwców. Costner zresztą też po obu stronach kamery jakiś taki zupełnie niecostnerowo dobry, jakby nagle przypomniał sobie, że zanim ludziom listy dostarczał, to niejedną noc potrafił z wilkami przetańczyć.
Wyśmienity - do czasu - klasyczny w treści i formie western. Costner przypomniał sobie, że potrafi robić zajmujące przez dwie i pół godziny filmy. "Bezprawie" jest dobrze wyreżyserowane i zagrane (duet Duvall i Costner). Byłaby ósemka, gdyby w połowie trwania nie pojawił się wątek romansowy, który niespodziewanie w zbyt długim finale wychodzi na pierwszy plan, niepotrzebnie wydłużając film i czyniąc z niego jedynie wysokobudżetowy odcinek "Dr Quinn".
KW – Konrad Wągrowski [8]
W życiu bym się nie spodziewał, że absolutnie klasyczny western może się jeszcze sprawdzić w dzisiejszych czasach. Ale sprawdza się - i wspólna w tym zasługa zaskakująco dobrej reżyserii Costnera i jak zwykle wspaniałego aktorstwa Roberta Duvalla. Film z początku rozwija się powoli, dając nam posmakować przepięknych, właśnie dla westernu właściwych, krajobrazów. Środek - to już napięcie przed ostateczną rozgrywką, doskonale przez Costnera dawkowane, tym istotniejsze, że wcale nie mamy pewności, że nasi bohaterowie ujdą cało. I wreszcie strzelanina, jedna z pewnością z najlepszych, a może i najbardziej realistycznych w historii westernu. I gdyby tylko zaraz po tej strzelaninie film się skończył, zamiast roztapiać się w romansowym lukrze...