Podwodne życie ze Stevem Zissou
(The Life Aquatic with Steve Zissou)
Wes Anderson
‹Podwodne życie ze Stevem Zissou›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Podwodne życie ze Stevem Zissou |
Tytuł oryginalny | The Life Aquatic with Steve Zissou |
Dystrybutor | Forum Film |
Data premiery | 11 marca 2005 |
Reżyseria | Wes Anderson |
Zdjęcia | Robert D. Yeoman |
Scenariusz | Wes Anderson, Noah Baumbach |
Obsada | Bill Murray, Owen Wilson, Cate Blanchett, Anjelica Huston, Willem Dafoe, Jeff Goldblum, Michael Gambon, Bud Cort |
Muzyka | Mark Mothersbaugh |
Rok produkcji | 2004 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 118 min |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | komedia, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Zwariowany zespół przyrodników filmowców pod kierownictwem egocentrycznego szefa wyrusza na poszukiwanie rzadkiego gatunku rekina. Opowieść o stosunkach panujących pomiędzy sławnym badaczem oceanów i jego synem. Nieporozumienia pomiędzy nimi rozpoczynają serię dzikich przygód.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [7]
Anderson znowu wykonuje swój prosty chwyt, który kompletnie dezorientuje armię krytyków i widzów: rozgrywa na ekranie tragedię za pomocą postaci pochodzących z komedii. Wychodzi z tego jak zawsze niejasna komedia, albo, jak kto woli, komiczna tragedia. Tym razem jednak, w odróżnieniu od Rushmore i Tenenbaumów, mam wrażenie, że to głównie dreptanie w miejscu. Większość tych pomysłów widzieliśmy w trzech poprzednich filmach, a i sama formuła powoli się wyczerpuje. Nie zmienia to faktu, że w komediowej narracji nikt nie robi rzeczy takich jak Anderson - jego sardoniczne żarty ukryte w kompozycji kadru (orka w tle!) to mistrzostwo świata. Niemniej gorzko się zdziwię, jeśli w następnym filmie Anderson nie pokaże już czegoś nowego.
Wystarczająco groteski, melancholii i szaleństwa, by przyzwoicie się bawić; niewystarczająco, by uznać film za w pełni udany. Z tym że nie do końca udana komedia Andersona, to i tak poziom rozrywki kilkukrotnie wyższy od tego, jaki zapewnia większość współczesnych, oficjalnie udanych komedii.
Oglądając "Podwodne życie", balansowałem pomiędzy zachwytem nad oryginalnością tej komedii, a zmęczeniem pewnym brakiem umiaru. Poprzedni film Andersona – "Genialny klan" – zrobił na mnie większe wrażenie przez to, że był bardziej wyważony. Tutaj niektóre chwyty są przeholowane – groteskowość danej sceny bawi na początku, a reżyser niepotrzebnie ciągnie je przez długie minuty (cały wątek piracki). Jednak mimo mieszanych odczuć, oceniam na plus. Film zostaje w pamięci, a z całej tej absurdalności wyłania się jakaś prawda o przemijaniu i próbach pozostawienia czegoś po sobie dla potomności. Plusy za pomysły formalne i ekipę aktorską z Billem na czele.
WO – Wojciech Orliński [5]
Mocno to jednak przereklamowane. Wiele tu jest wątków, które się zaczynają i nie kończą. Oczywiście, filmowe snoby zawsze powiedzą, że to tak specjalnie, ale szczerze mówiąc, wymyślanie dowcipów bez puenty wydaje mi się jednak pewną łatwizną - niezależnie od tego, czy to się robi "specjalnie" czy nie. Jak w rojalnych tenenbaumach, znakomita gra znakomitych aktorów ratuje ten film przed byciem kompletną klapą, ale aż widać, jak się męczą, próbując wypełnić swoje bezsensowne role jakimś pozorem treści.
KS – Kamila Sławińska [10]
Nie byłam pewna. Wahałam się. Huśtały mną wątpliwości – ale po obejrzeniu Life Aquatic rozwiały się na zawsze: KOCHAM WESA ANDESONA! Za te zdziwaczałe postacie, jednocześnie będące karykaturą samych siebie i personifikacją cholernie mi bliskich pragnień i dążeń. Za subtelny, nietypowy humor, który co prawda nie przyprawi o czkawkę jedzących popkorn milionów – ale za to uraduje tych wymagających widzów, co już zaczęli tracić wiarę w komedię jako gatunek. Po pierwsze, rewelacyjna obsada – i wszyscy aktorzy sprawdzają się na medal. Po drugie, historia Zissou to chyba najbardziej odważny pod względem konceptów i udany film w karierze Andersona: - w którym opętańcze pomysły w rodzaju piosenek Davida Bowie po portugalsku sąsiadują z niesłychanie emocjonalnymi momentami, od których człowiek cały mięknie w środku. Trzeba być geniuszem, aby połączyć w jednym filmie ulotne piękno i kicz, elementy Moby Dicka i dokumentów Jacquesa Cousteau, spleen Lost in Translation i bezczelny, nie uznający żadnych świętości humor Monty Pythona – i żeby efekt był jednocześnie tak piękny i śmieszny, absurdalny i poruszający.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [10]
W pełni zgadzam się z moja szanowna imienniczka i co do wysokości oceny i co do motywacji.
KW – Konrad Wągrowski [7]
Kolejna oryginalna komedia Wesa Andersona. Z tego też powodu nie wróżę jej wielkiej kariery w naszych kinach - raczej sądzę, że ludzie będą wychodzić w czasie seanu. I niech żałują, bo stracą ciekawy film. Trzeba jedynie załapać konwencję - czyli pojąć zasady fikcyjnego świata stworzonego przez Andersona i można dalej rozkoszować się absurdalnymi przygodami ekipy Zissou, podziwiać efektowną fikcyjną faunę morską, rozkoszować się ciekawymi zdjęciami, podziwiać grę Billa Murraya i snobistycznie chwalić się, że widziało się najoryginalniejszy film spośród dostępnych obecnie na polskich ekranach.