Tristan i Izolda
(Tristan + Isolde)
Kevin Reynolds
‹Tristan i Izolda›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Tristan i Izolda |
Tytuł oryginalny | Tristan + Isolde |
Dystrybutor | Vue Movie Distribution |
Data premiery | 9 czerwca 2006 |
Reżyseria | Kevin Reynolds |
Zdjęcia | Arthur Reinhart |
Scenariusz | Dean Georgaris |
Obsada | James Franco, Sophia Myles, Rufus Sewell, Henry Cavill, JB Blanc, Mark Strong, Leo Gregory, Dexter Fletcher, Jamie Thomas King, Thomas Sangster |
Muzyka | Anne Dudley |
Rok produkcji | 2004 |
Kraj produkcji | Niemcy, USA, Wielka Brytania |
Czas trwania | 125 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat, historyczny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Bohaterem opowieści jest pewien rycerz, który wygrywa dla swojego króla rękę córki władcy ościennego państwa. Ten związek przypieczętować ma pokój między królestwami. Pomiędzy księżniczką (Izolda) a wojownikiem (Tristan) rodzi się miłość, a ich namiętne uczucie doprowadza do tragicznych konsekwencji.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Nie mam problemu z tym, że Dean Georgaris zdecydował się zinterpretować legendę jak jeszcze nikt przed nim – wszak wersji tej ponadczasowej love story istnieją dziesiątki. Ta nie jest ani lepsza, ani gorsza od innych i muszę przyznać, że to, co przeszkadza większości krytyków – odarcie historii z magii – mi się akurat podobało, gdyż wychodzę z założenia, iż płomienne, potężne uczucie zrodzone zwyczajnie, z porozumienia dwóch serc, zawsze będzie wybrzmiewać mocniej, prawdziwiej, piękniej od tego sprokurowanego przy pomocy miłosnego eliksiru. Problem w tym, że siły tego uczucia na ekranie nie widać, zaś większa chemia zawiązuje się pomiędzy Izoldą a lordem Markiem, niż między Izoldą a Tristanem. James Franco już nie raz dowiódł, że jest utalentowanym aktorem, ale tutaj jego jedynym pomysłem na rolę jest obnoszenie przez cały czas miny Harry’ego Osborna wściekłego na Spider-Mana. Film ratują jednak charyzma Rufusa Sewella, uroda i świeżość Sophii Myles oraz kapitalne zdjęcia Artura Reinharta kręcone w zapierających dech plenerach Czech i Irlandii. No i sama, chociaż wykorzystana tym razem tylko połowicznie, to niezmiennie od wieków fascynująca legenda.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Pomimo nienajlepszego, rwanego początku, uniemożliwiającego płynne wejście w nastrój filmu, "Tristan i Izolda" nie jest dziełem nieudanym. Jakoś ten nastrój w drugiej części filmu udało się zbudować, scenariusz też nie idzie całkiem wytartymi tropami, podobało mi się również zrezygnowanie ze starć tysięcznych armii na rzecz tezy, że w owych czasach o losach narodów decydowały małe grupki ludzi. Ale film niestety kładzie James Franco w roli Tristana, aktor o charyzmie ameby, a właściwie Haydena Christensena. Głównie przez niego nie da się uwierzyć w wielką miłość i namiętność między Tristanem i Izoldą, film nie potrafi wzruszyć, a to już jest bardzo duży grzech dla takiego kina.
Opowieść o legendarnych kochankach z czasów arturiańskich odarta z magii. Tristan i Izolda zakochują się w sobie bez pomocy czarodziejskiego napoju. Proza tej poetyckiej opowieści na dobre nie wychodzi. Namiętność tli się bladym płomykiem, ginąc w widowiskowych scenach batalistycznych. Tak ostatnio modne w Hollywood odmitologizowanie klasycznych opowieści (np. "Troja") wcale tym historiom na dobre nie wychodzi. Pozostaje pokaz technicznych możliwości kina, bo "duszy" brak. I dialogi trochę drewniane i śmieszne trochę też (efekt niezamierzony na pewno). Robi wrażenie rozmach produkcyjny. Bronią się też mroczne zdjęcia Polaka Artura Reinharta.