U progu sławy
(Almost Famous)
Cameron Crowe
‹U progu sławy›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | U progu sławy |
Tytuł oryginalny | Almost Famous |
Dystrybutor | Syrena |
Data premiery | 13 kwietnia 2001 |
Reżyseria | Cameron Crowe |
Zdjęcia | John Toll |
Scenariusz | Cameron Crowe |
Obsada | Philip Seymour Hoffman, Kate Hudson, Frances McDormand, Billy Crudup, Jason Lee, Anna Paquin, Patrick Fugit, Fairuza Balk, Jimmy Fallon, Bijou Phillips |
Muzyka | David Coverdale |
Rok produkcji | 2000 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 122 min |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | dramat, obyczajowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
William Miller, młody, początkujący żurnalista, otrzymuje propozycję napisania artykułu o mało jeszcze znanej grupie rockowej Stillwater. Aby lepiej poznać członków zespołu, wyrusza wraz z nimi w trasę koncertową. Wkrótce zaprzyjaźnia się z członkami zespołu jednocześnie tracąc cały dziennikarski obiektywizm.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Filmy

Klimat i muzyka lat 70., świetna obsada (Jason Lee!), kilka magicznych momentów. Ot, kino Crowe’a w całej okazałości – dobrze się na tym filmie człowiek bawi, a jeszcze lepiej go wspomina. Bo i ze wspomnień (reżysera) on utkany – och, gdyby tak jeszcze bardziej angażował emocjonalnie…
KS – Kamila Sławińska [6]
Należę do osób bardzo wrażliwych na opowieści o tym, jak muzyka zmienia i kształtuje życie ludzi, którzy ją kochają – uważam też, że scenariusz to kawał świetnie napisanej, dowcipnej, emocjonalnie absorbującej, ale i uczciwej literatury. Aż dziw więc, że filmowa wizja jego twórcy zrobiła na mnie tak zadziwiająco małe wrażenie. Może nie przekonał mnie Patrick Fugit jako odtwórca głównej roli, a może tylko w ścieżce dźwiękowej zabrakło moich ukochanych kawałków z epoki – dość, że film Crowe’a pamiętam jedynie jako kolekcję luźnych, ujmujących epizodów, nieco zgubionych w głównym nurcie opowieści, i pasjonujących postaci drugoplanowych, które zaciekawiły mnie i urzekły dużo bardziej niż główni bohaterowie. To do tych odsuniętych w cień bohaterów – koncertowo zagranych przez Frances McDormand, Philipa Seymoura Hoffmana, Jasona Lee – należy ten film, i ich tylko chcę pamiętać, i to nie tyle jako męczenników rock and rolla, co jako skomplikowanych, interesujących ludzi, których losy szczerze mnie obeszły.
MW – Michał Walkiewicz [7]
Crowe wychodzi poza wnikliwą obserwację rock and rollowego środowiska i wplata w fabułę najszczersze emocje ( związane zapewne faktem, iż zna wszystko z autopsji – wszak sam był redaktorem „Rolling Stone”), podbudowane solidnym aktorstwem Crudupa, Hudson i młodziutkiego Patricka Fugita. To trochę „uszlachetnianie materiału”, który nieodparcie kojarzy się z kinem muzycznym dla młodzieży, ale niewyszukaną proweniencję warto filmowi wybaczyć.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Cameron Crowe to jednak nie byle kto, bo potrafił zarazić mnie nostalgią do świata, który jest mi nieznany i obcy. A fikcyjna grupa rockowa, nieletni adept muzycznego dziennikarstwa, grupa groupies tworzą tu zestaw postaci zajmujących i prawdziwych. Przyznać jednak należy, że największe brawa należą się Kate Hudson, za najlepszą rolę w swej karierze, postać wielowymiarową, ciekawą, bardzo ciepłą. Do tej pory nie zagrała niczego lepszego.