Gra wstępna
(Ôdishon)
Takashi Miike
‹Gra wstępna›

Opis dystrybutora
Historia wdowca, który organizuje casting, by znaleźć sobie nową żonę, zaczyna się jak całkiem niewinny film obyczajowy. Z czasem jednak opowieść przeradza się w szokujący horror.
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [8]
Choć to film nietypowo stonowany dla Miikego, to jednocześnie doskonale reprezentatywny dla podstawowej cechy jego kina: brutalnego zderzenia konwencji i postaw dla wyrwania widza z kolein przyzwyczajeń i pokazania jakiegoś ważnego problemu w nowy sposób. W Audition nic nie jest uproszczone - bohater jest naprawdę samotny, ale i przyzwoity i głupio mu z powodu metod, jakimi poznaje wybrankę. Ona z kolei okazuje się samotna do granic egoizmu i choroby i chce tylko zatrzymać go przy sobie - choćby za cenę kalectwa. Wychodzi z tego nie żaden banał "kina przemocy", jak być może będzie się tę premierę definiować, tylko przykład ślepej uliczki, w jaką japońskie społeczeństwo wpędziły wieki kultury patriarchalnej. Faceci mają władzę nad kobietami, ale czują już, że to nieprzyzwoite. Kobiety chcą się wyemancypować, ale wiedzą, że jednak nadal trzeba grać swoją tradycyjną rolę. Jedni i drudzy nie potrafią się w tym odnaleźć, rozmijają w przypuszczeniach i mimo miłości i samotności, niszczą się nawzajem.
Z cyklu „Bolączki innych kultur": wciągający i klimatyczny dramat społeczny o kobietach walczących o wyzwolenie spod jarzma wielowiekowego patriarchatu i mężczyznach walczących z wyrzutami sumienia z powodu podtrzymywania tejże niechlubnej tradycji. Momentami męczy jednak nadmiar łopatologii stosowanej (co parę minut któryś z bohaterów rzuca hasłami w stylu „Japonia jest skończona”, „Japonia jest samotna”), no i nie jestem pewien, czy ten w zamiarze szokujący finał naprawdę był potrzebny, bo gdy dramat ustępuje miejsca mało wyszukanemu gore, nastrój gdzieś się ulatnia. Oczywiście, jeśli komuś zabieg akupunktury potrafi zmrozić krew w żyłach, powinien być w pełni usatysfakcjonowany. Osobiście mam jednak wrażenie, że gdyby Miike poprowadził ten film do końca w jednej konwencji, poruszyłby mnie o wiele mocniej.
WO – Wojciech Orliński [1]
Dawno nie czułem się tak rozczarowany. Najpierw mamy to coś, co elegancko nazywa się "dramatem obyczajowym", a w praktyce jest po prostu doskonale znanym nam z naszej kinematografii "snujem", w którym głowny bohater się snuje i snuje i snuje i niewiele z tego wynika. Po czym wszystko przechodzi w nieprawdopodobnie brutalne zakończenie - ale to nie jest nawet tak, że następuje jakiś gwałtowny zwrot akcji, a skąd, wydarza się dokładnie to, czego się spodziewamy od pierwszej wzmianki na temat pewnego dyrektora wytwórni płytowej. Coś w rodzaju kooperacji Krzysztofa Zanussiego z Quentinem Tarantino, w której ten pierwszy wniósłby swój talent do budowania zaskakujących zwrotów akcji a ten drugi elegancką umiejętność budowania suspensu bez sięgania po chwyty typu obcinanie ucha. Szkoda kasy.
KS – Kamila Sławińska [9]
Z dziwacznych, nieprzewidywalnych, dzikich filmów Miike ten chyba jest najmocniej zakorzeniony w jednym gatunku, którego reguł jako-tako się trzyma – ale nie da się ukryć, że mimo tego to oryginalny, zaskakujący i diabelnie straszny film. Reżyser znakomicie dozuje nastrój, co pozwala mu trzymać widzów na brzegu fotela aż do samego końca... znaczy się, tych widzów, którzy nie wymiękną już w trakcie pierwszej amputacji. Szczególnie podoba mi się ironiczna wymowa tego obrazu, burząca pewien obiegowy stereotyp: czy po obejrzeniu tego ktoś jeszcze uwierzy w mit skromnej, uległej Azjatki?
KW – Konrad Wągrowski [8]
Dramat obyczajowy przechodzący w krwawy thriller, ale - paradoksalnie - większe wrażenie zrobiła na mnie ta część dramatyczna, która jest płynnie i spokojnie rozwijana, a cień czegoś niesamowitego zaczyna nadpływać. Aż reszcie następuje krótka scena, którea jeży włos na głowie... Dodatkowymi zaletami filmu jest niesamowity, oniryczny nastrój w części drugiej, możliwość rozlicznych interpretacji i silna wypowiedź na tematy społeczne w formie kina grozy. Polecam.