Ciało za milion
(The Big White)
Mark Mylod
‹Ciało za milion›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Ciało za milion |
Tytuł oryginalny | The Big White |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 8 września 2006 |
Reżyseria | Mark Mylod |
Zdjęcia | James Glennon |
Scenariusz | Collin Friesen |
Obsada | Robin Williams, Woody Harrelson, Holly Hunter, Alison Lohman, Tim Blake Nelson, Giovanni Ribisi, Robert Kostyra |
Muzyka | Mark Mothersbaugh |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | Kanada, Niemcy, Nowa Zelandia, USA |
Czas trwania | 100 min |
Gatunek | dramat, komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Głównym bohaterem filmu jest pewien mieszkający na Alasce agent biura podróży, którego żona cierpi na chorobę tikową znaną jako syndrom Tourette′a. Mężczyzna przekonany, że zmiana klimatu pomogłaby jego żonie w leczeniu, postanawia wyłudzić pieniądze na podróż od firmy ubezpieczeniowej.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Utwory powiązane
Filmy

Fargo Special Fuckin' Edition Bonus Disc: uncensored, uninspired, unhumoured scenes.
KS – Kamila Sławińska [5]
Fajnie się zaczyna, ale zaraz potem zdycha. Problem chyba w tym, że z wiekiem Robin Williams stał się tak doskonale świadom własnego niewątpliwego geniuszu jako komika, że nawet nie chce mu się już dowodów owego geniuszu pokazywać na ekranie. Z wszystkich postaci w filmie jedynie Holly Hunter jako żona z syndromem Tourette’a jest naprawdę udana i śmieszy za każdym razem. Po pierwszych kilku scenach, naprawdę pysznych, film traci rozpęd, a dowcipy stygną (pewnie od tego śniegu). Da się obejrzeć, nawet z przyjemnością, ale porównania z „Fargo” to stanowczo przesada.
Tak sobie myślę, czy nie ma jakiejś zależności między niską temperaturą a wysokim poziomem kretynizmu. Wiadomo, że jak jest gorąco, to ludziom odbija (patrz: "Mordercze lato" Spike'a Lee) ale nie wiedziałem, że na mrozie ludzie zamieniają się w idiotów. Nie dość, że "Ciało za milion" (akcja dzieję się na Alasce, żeby była jasność) pełne jest zidiociałych bohaterów, to jeszcze osoby stojące za kamerą są ewidentnymi ofiarami zaćmienia intelektualnego. Już sam scenariusz jest przeżutą, połkniętą, zwróconą i wyplutą parodią (w złym tego słowa znaczeniu) czerpiącą całymi garściami z "Fargo" Coenów, którą twórcy prezentują z minami wielkich odkrywców i chyba ideą, że widzowie też podlegają zależności temperatura-kretynizm i dadzą się na tę farsę nabrać. Wpadek jeszcze kilka jest i odnotować je można od razu, bez zbędnego przedłużania. Reżyseria i zdjęcia to klisza. Klisza ostatnio irytująca w amerykańskim kinie niezależnym, a na pewno tym poza-majorsowym. Ograniczona kolorystyka czy nawet monochromatyzm. Ascetyczna kompozycja kadru, gdzie małą część zajmuje bohater i jego biureczko, a resztę ogromna ściana czy długi korytarz. Z ujęcia na ujęcie lista inspiracji rośnie w zastraszającym tempie, a jedyną zabawą dla widza – bo nie jest nią na pewno oglądanie filmu – może być wypisywanie nazwisk wszystkich tych reżyserów, na których Mark Mylod i świta się wzorowali. A już na aktorstwie, to "Ciało za milion" popłynęło ostro. Robin Williams powinien się wreszcie pogodzić z faktem, że poważnie czy pół-poważnie grać nie potrafi. Raz czy dwa razy w życiu mu wyszło, ale był to czysty przypadek i nie powinien się nastawiać, że każda kolejna rola w stylu "nie-wygłupiam-się" też mu się uda. Albo inaczej. Powinien przestać się wyłącznie nastawiać, a trochę dłużej poćwiczyć przed lustrem. Holy Hunter robi sobie kabarecik z syndromu Tourette'a, a Tim Blake Nelson (z manierą kretyna) i Woody Harrelson (z manierą furiata) popisują się ujemnie. Irytujący seans.
KW – Konrad Wągrowski [3]
Nie pojmuje jak to się stało - pomysł niezły, aktorzy świetni, a z ekranu wieje nudą jak cholera. Ani chybi schrzanił reżyser. Szkoda czasu.