Pearl Harbor
Michael Bay
‹Pearl Harbor›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Pearl Harbor |
Dystrybutor | Syrena |
Data premiery | 6 lipca 2001 |
Reżyseria | Michael Bay |
Zdjęcia | John Schwartzman |
Scenariusz | Randall Wallace |
Obsada | Ben Affleck, Josh Hartnett, Tom Sizemore, Dan Aykroyd, Alec Baldwin, William Fichtner, Ewen Bremner, Kate Beckinsale, Jaime King, Guy Torry, Cuba Gooding Jr., Jon Voight, William Lee Scott, Jennifer Garner, Colm Feore, Cary-Hiroyuki Tagawa, Steve Rankin, Sean Faris |
Muzyka | Hans Zimmer, Klaus Badelt |
Rok produkcji | 2001 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 183 min |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | dramat, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Dwaj młodzi piloci, Rafe McCawley i Danny Walker są sobie bliscy niczym rodzeni bracia. Razem się wychowywali, razem uczyli się latać pilotując samoloty opylające pola, teraz obaj służą w lotnictwie wojskowym. Rafe poznaje piękną Evelyn Stewart, pielęgniarkę ze szpitala wojskowego. Zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia, ona jednak nie jest przekonana co do szczerości jego intencji. W końcu jednak odwzajemnia jego uczucia. Tymczasem w tajemnicy przed Evelyn i Dannym, Rafe wstępuje do elitarnego Orlego Szwadronu, który wspomaga Brytyjczyków w bitwie o Anglię.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Nie czepiałbym się patosu i przekłamywania historii (w końcu musiałbym być idiotą, chcąc uczyć się historii z hollywoodzkich blockbusterów, a już idiotą do kwadratu, chcąc się jej uczyć z filmów Michaela Baya), gdyby cały film był tak widowiskowy jak 20 minut bombardowania Pearl Harbor. Ale nie jest, a proporcja „20 minut filmu wojennego / 160 minut melodramatu” nie bardzo mi odpowiada. Tym bardziej, że ten melodramat to czysty smalec – najgorsza chyba rola Afflecka, standardowo drewniany Hartnett, lalkowato sztuczna Beckinsale, dialogi Wallace’a tak fatalne, że trudno uwierzyć, że ten sam facet napisał „Braveheart”. Jedyna jak do tej pory wtopa w karierze Baya, ale za to spektakularna jak mało która przed nią w megabudżetowym kinie.
Michael Bay ma niewątpliwy talent do efektownego łubudu. I gdyby na efektownym łubudu poprzestał, dostalibyśmy jeden z najbardziej widowiskowych filmów wojennych dekady. Niestety, producenci, pragnąc zapewne powtórzyć megasukces „Titanica”, założyli, że „Pearl Harbor” będzie krzyżówką kina wojennego i melodramatu, z naciskiem na to drugie. W efekcie Bay zaserwował widzom szczyptę batalistycznych emocji i ponad dwie godziny drewnianej nudy rodem z serialu (ona nie wie, że on żyje i kręci z jego kumplem, on nieoczekiwanie wraca, itd…). Szkoda. Podobały mi się ujęcia z dzieciakami witającymi eskadry japońskich samolotów, no i genialna scena z bombą wylatującą z luku i przebijającą kolejne pokłady amerykańskiego okrętu.
MW – Michał Walkiewicz [4]
Retro-romans i neo-rozpierducha, czyli pół żartem, pół serio.
KW – Konrad Wągrowski [4]
Z reguły nie przejmuję się niezgodnościami z prawdą historyczną („Gladiator” rulez), ale jako że byłem niegdyś pasjonatem historii wojny na Pacyfiku, to jednak piramidalne bzdury pokazane w „Pearl Harbor” irytują mocno. Do tego dochodzi patos i drewniane aktorstwo praktycznie całej ekipy. Ech, żeby to było rekompensowane przez akcję – ale tej jest tylko ok. 40 minut na 3 h, na dodatek w pełni broni się jedynie scena nalotu, późniejsze walki powietrzne są dziwnie wyprane z emocji. Krótko mówiąc – niewypał.