Gnijąca panna młoda Tima Burtona
(Corpse Bride)
Tim Burton, Mike Johnson
‹Gnijąca panna młoda Tima Burtona›

Opis dystrybutora
Akcja filmu, którego scenariusz powstał na podstawie XIX-wiecznej legendy pochodzącej z jednego z krajów Europy Wschodniej, skupia się na losach młodzieńca o imieniu Wiktor, który wędruje do świata zmarłych, aby poślubić pewną nieżyjącą już dziewczynę. W tym czasie jego żyjąca żona umiera z tęsknoty za nim.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Książki – Publicystyka

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [9]
Juz za sam fakt, że czerw zdobywca mówi głosem Petera Lorre dałbym wysoką ocenę. Ale ruszyło mnie to, że z opowieści, która łatwo mogła pójść w kierunku ślepej uliczki dzisiejszego pełnometrażowego kina animowanego, czyli grepsów i parodiowania innych filmów, Burton zrobił opowieść melancholijną i niemal ostentacyjnie nieatrakcyjną. Bo przecież bohater jest mało rzutki i energetyczny, obie panny młode nie są przeciwieństwami, tylko krzywdzonymi kobietami, które chcą odnaleźć miłość. Dopiero w gronie postaci drugoplanowych pojawiają się przerysowania potrzebne do opowiedzenia tej historii. A do tego jakże miła sugestia, że za życia to tylko „doom and gloom”, a prawdziwa impreza zaczyna się dopiero sześć stóp pod ziemią. To jeden z filmów, których subtelność – jak to subtelność – powoduje, że przekaz trafia do nas dopiero po seansie. Trudno uwierzyć, że taki film w ogóle dzisiaj powstał. Bez Burtona nie miał chyba szans. A przy okazji to jego najlepsza robota od dekady, przywracająca wiarę, że zagubiony od lat facet jeszcze się odnajdzie.
Zabawne i melancholijne kino nekrofilijne. Świetne postacie, muzyka Elfmana, aluzje do klasyki horroru i… „Przeminęło z wiatrem”. Po tym filmie wyrażenie „dziewczyna rozkładająca się przed każdym” nabiera zupełnie nowego znaczenia. Muszę przyznać, że gnijąca Emilia, mimo czerwia w oku i sinej aż do niebieskości skóry, pociągała mnie znacznie bardziej niż żywa i rumiana Wiktoria. Może to ze mną coś nie halo, a może to po prostu zdolność Tima Burtona do kreowania świata, gdzie nawet trupy są piekielnie sexy.
KS – Kamila Sławińska [9]
Absolutnie uroczy musical cmentarny dla całej rodziny. Jest czym nacieszyć i oko, i ucho. W warstwie wizualnej powala zwłaszcza niesłychana staranność wykonania każdego drobiazgu, benedyktyńska cierpliwość w dopieszczaniu szczegółów – a i zamyślić będzie się nad czym, bo umarli są w tym ślicznym filmie dużo bardziej pełni życia niż żywi. Proporcje między humorem i liryzmem – idealne. Głosy – fantastycznie dobrane. Muzyka Elfmana – najlepsza od lat. Gdyby Burton bywał tak skuteczny w każdym swoim tradycyjnym projekcie jak bywa w animacjach, konkurencja już dawno padłaby trupem z zazdrości.
To chyba pierwszy film z serii "trup ściele się gęsto", który pozostawił mnie obojętnym. Kto miał choć krótką styczność z Mannym Calaverą z "Grim Fandango" albo prześmiesznym Murray'em z "Małpiej Wyspy", tego nie zauroczą burtonowskie kościeje. Wystarczy pamiętać zaświaty z "Soku z żuka" czy animację z "Miasteczka Halloween", by stwierdzić, że "Gnijąca panna młoda" rzeczywiście jest nieświeża. Chociaż film jest daleki od rozbawienia widza, to kilka elementów znacznie podwyższa jego wartość. Kipiąca erotyzmem Emilia, świetne partie muzyczne odgrywane na pianinie, a także czerw o wyglądzie i głosie Petera Lorre ratują Burtona przed przeciętniactwem, do którego ostatnio ten niebezpiecznie się zbliża.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [9]
No zawsze mnie brało czarne poczucie humoru. A jak jeszcze trupy tańczą i śpiewają to już jest naprawdę pięknie. Burton poszedł za ciosem i w dekadę po "Miasteczku Halloween" nakręcił kolejny animowany śmieszno-straszny musical. Genialne głosy w podkładzie, dobre pioseneczki i fabuła prosta i zaskakująca zarazem. Jak sobie pomyślę, że już 2015 będzie następny taki film, to przebieram nóżkami.
KW – Konrad Wągrowski [7]
Nigdy nie byłem fanem Burtona, z jego filmów bez zastrzeżeń przyjąłem właściwie jedynie „Eda Wooda” i to się raczej nie zmieni po „Gnijącej pannie młodej”. Sam film jest dość sympatyczny – ciekawy graficznie, ładny muzycznie, interesujące połączenie baśni z musicalem i gotyckim horrorem, ale nie budzi kompletnie żadnych emocji – poza pytaniem dlaczego z milionów możliwych projektów Burton wybrał właśnie ten? Z drugiej jednak strony - po większym namyśle - przyznać należy, że trzeba być nie byle jakim artystą, aby najsympatyczniejszą postacią w filmie uczynić rozkładające się zwłoki kobiety, z odpadającą ręką, wypadającym okiem i robakiem wewnątrz czaszki.
Bardzo fajny film, ciekawa muzyka i ogólnie świetny.