Historia przemocy
(A History of Violence)
David Cronenberg
‹Historia przemocy›

WASZ EKSTRAKT: 80,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Historia przemocy |
Tytuł oryginalny | A History of Violence |
Dystrybutor | Warner Bros |
Data premiery | 18 listopada 2005 |
Reżyseria | David Cronenberg |
Zdjęcia | Peter Suschitzky |
Scenariusz | Josh Olson |
Obsada | Viggo Mortensen, Maria Bello, William Hurt, Ed Harris, Ashton Holmes, Heidi Hayes, Stephen McHattie, Greg Bryk, Connor Price |
Muzyka | Howard Shore |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 96 min |
WWW | Strona |
Gatunek | thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Szef lokalnej restauracji w małej miejscowości razem ze swoją żoną prawniczką i dziećmi wiedzie bardzo spokojny żywot. Kiedy udaremnia napad rabunkowy staje się bohaterem całej społeczności i ulubieńcem gazet. Kilku podejrzanych typków zaczyna z kolei myśleć, że jest ich kompanem, który wycofał się z interesu.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
‹Kocham kino›
–
Theo Angelopoulos,
Olivier Assayas,
Bille August,
Jane Campion,
Youssef Chahine,
Kaige Chen,
Michael Cimino,
Ethan Coen,
Joel Coen,
David Cronenberg,
Jean-Pierre Dardenne,
Luc Dardenne,
Manoel de Oliveira,
Raymond Depardon,
Atom Egoyan,
Amos Gitai,
Alejandro González Iñárritu,
Hsiao-hsien Hou,
Aki Kaurismäki,
Abbas Kiarostami,
Takeshi Kitano,
Andriej Konczałowski,
Claude Lelouch,
Ken Loach,
David Lynch,
Nanni Moretti,
Roman Polański,
Raoul Ruiz,
Walter Salles,
Elia Suleiman,
Ming-liang Tsai,
Gus Van Sant,
Lars von Trier,
Wim Wenders,
Kar Wai Wong,
Yimou Zhang
MC – Michał Chaciński [8]
Bardzo niecronenbergowski film Cronenberga. Pierwszy raz nie dał wejść w głowę swojego bohatera, tylko pokazuje go cały czas z zewnątrz. Sięga też po materiał, który przerabiali przed nim choćby Eastwood w "Bez przebaczenia". Ale za to świetnie zgrał obie warstwy filmu - czysto rozrywkową i ideologiczną. W tej pierwszej świetnie prowadzi post-tarantinowski thriller z sumieniem pokrewnym braciom Coen. W tym drugim komentuje kino przemocy, od westernu, przez kino gangsterskie, do thrillera - sięga po westernowy schemat (facet broni rodziny przed czarnymi charakterami), ale pokazuje, że dzisiaj nie ma już bohaterów Johna Forda, nie ma Gary Cooperów. Są tylko faceci z mnóstwem na sumieniu, walczący między sobą o to kto komu da spokój. Ruszyły mnie dwa kluczowe elementy tego filmu. Po pierwsze, dwie sceny erotyczne - w pierwszej to żona jawnie udaje kogoś, kim nie jest, co przybliża małżonków. Do drugiej dochodzi kiedy okazało się, że to mąż ukrywał kim jest, co oboje oddala od siebie. Podtekst: Każdy ma gdzieś zakodowaną tęsknotę do bycia kim innym (choćby twardzielem), ale nie mamy pojęcia o destrukcyjnych skutkach realizacji takiej tęsknoty. Po drugie, kapitalna scena z bohaterem biegnącym do domu, gdy Cronenberg kadruje go z głową ponad horyzontem. Wydaje się, że to kowboj w archetypicznym ujęciu z kina sprzed pół wieku, a tymczasem to tylko kulejący facet, żałośnie i za wolno zasuwający piechotą, żeby bronić swojej rodziny. No more heroes anymore.
David Cronenberg w „Historii przemocy” jednocześnie kpi, szokuje i poetyzuje. Bawi się konwencjami i gatunkami filmowymi, nawiązuje do twórczości innych i swojej własnej, sięga po religijną symbolikę i cameo Carpentera i Romera. Aktorów dobiera podług ich sprawdzonego emploi (Ed Harris, Peter MacNeill) albo całkowicie wbrew (William Hurt). Z charyzmatycznych mięśniaków (Mortensen) i ekranowych ozdóbek (Bello) wydobywa talent i odkrywa nowe talenty (Ashton Holmes). Przede wszystkim jednak mówi o przemocy – fizycznej i psychicznej; odrażającej i pociągającej – w rozmaitych konfiguracjach i relacjach międzyludzkich. Konstruuje to wszystko z precyzją szwajcarskiego zegarka (jeden akt przemocy generuje drugi) i doskonałym wyczuciem timingu. Przewrotność polega na tym, że człowiek świetnie się na tym filmie bawi, a jednocześnie cały czas się waha, czy powinien. Przewrotne jest także to, że mistrz niszowego kina nakręcił jednocześnie swój najlepszy i najbardziej mainstreamowy film.
WO – Wojciech Orliński [9]
To naprawdę Cronenberga? Trudno uwierzyć. Przede wszystkim, nie ma tu już żadnych udziwnień, to naprawdę bardzo zdrowo zrobiony thriller. Bardzo bałem się kaszaniącej wszystko puenty typu "i okazało się, że wszystko mu się śniło", ale nic z tych rzeczy. Fantastyczne jest tu połączenie kina akcji - zasadnicze zwroty fabularne następują tu jednak przy akompaniamencie strzałów i tryskającej krwi - z kinem psychologicznym. Motywy wszystkich postaci są bardzo interesująco nakreślone, nawet jeśli chodzi o postaci dalszego planu (bardzo w pamięć zapada np. dziwaczna ojcowsko-synowska para bandziorów pokazanych na samym początku).
KS – Kamila Sławińska [9]
Mroczna historia o tym, jak przeszłość kładzie się cieniem na teraźniejszości, która w rękach innego reżysera stałaby się zapewne przeciętym thrillerem... Jednak Cronenberg zrobił z tej pełnej przemocy opowieści – skuteczną krytykę przemocy, zwłaszcza przemocy, jaką pokazuje nam się w filmie. Przyzwyczajeni do komiksowych rozbryzgów krwi w stylu Pulp Fiction pewnie nie będą wiedzieli, jak się wobec tego filmu zachować – ale ci, co zachowali jeszcze dość wrażliwości, by nie traktować każdej krwi jak keczupu, zrozumieją, o co chodzi. Piękny, świetnie zrealizowany i zagrany (zwłaszcza Maria Bello robi wielkie wrażenie) i przekonujący film na niełatwy temat, w dodatku angażujący widzów od początku do końca.
Co jakiś czas nadchodzi seans, który zręcznie zastawia wnyki na niespodziewającego się niczego widza. W rzeczywistej sytuacji schwytane zwierzę czuje ogromny ból, ale ma jeszcze trochę czasu do przyjścia kłusownika. Ból po jakimś czasie ustępuje i rozpoczyna się ciche czekanie. Patrzenie na to samo otoczenie przez dłuższą chwilę pozwala docenić niektóre, dotychczas nieistotne rzeczy. "Historia przemocy" daje taką możliwość, jest odpowiednio nachalnym deja vu, które wytyka ludzkie błędy, przeoczenia i wahania. Długo myślałem nad tym filmem, osadzałem go w różnych kontekstach i innych interpretacjach. Sporo da się z niego wycisnąć, wspominając tutaj tylko o możliwości pomnażania kolejnych wytłumaczeń zachowania Toma Stalla. Z jednej strony, to pan domu broniący swojej rodziny. Z drugiej, człowiek rozprawiający się finalnie z przeszłością. Na siłę można odnieść się też do uwielbianej przez Cronenberga perspektywy wnętrza umysłu. Zaraz po początkowej scenie – gdzie dochodzi do pierwszej serii zabójstw – pojawia się córeczka Stallów. Budzi się z koszmarnego snu i mówi ojcu o potworach, na co ten odpowiada, że potworów nie ma. Jest to idealny wstęp do historii, gdzie ojciec prowadzi walką ze wszystkimi potworami świata, by tylko jego mała córeczka mogła spać spokojnie. I to przecież ona pierwsza dziękuje tatusiowi, podając mu w zakończeniu talerzyk. Można to traktować realistycznie, ale z niewielkim uporem da się to odnieść do umysłowej projekcji małego dziecka. Jest to zarazem logiczne wytłumaczenie dla zaskakująco dużej ilości przerysowań w postawach postaci negatywnych. Dzieci mogą uwierzyć w istoty całkowicie dobre, ale nie istnieją dla nich ludzie absolutnie źli. Kreacja Williama Hurta (swoją drogą genialna) to przecież przystosowana do garniturowej dorosłości postać cyrkowego klauna. Robi dziwne miny, luźno gestykuluje i rzuca żarcikami. No, ale pomijając te wszystkie ideologiczne aspekty, "Historia przemocy" sprawdza się świetne także jako kino rozrywkowe. Bo wnyki w pewnym momencie się otwierają, a ból pozostaje tylko wspomnieniem.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [10]
Wielkie kino. Rzadki przypadek udanego połączenia kina akcji i wiarygodnego psychologicznie pokazania konsekwencji tejże akcji. I do tego Cronenberg, i do tego Bello, i do tego ekranizacja komiksu. No, dałbym więcej, ale się nie da, bo się skala skończyła.
KW – Konrad Wągrowski [9]
Znakomity przykład, co może zrobić prawdziwy artysta ze średniej klasy materiałem. Komiks "Historia przemocy" ma pewne ambicje, ale pozostaje jednak dość tradycyjną opowiastką sensacyjną. Cronenberg i Josh Olson sięgnęli po początkowy, interesujący pomysł, ale wycięli 50% fabuły komiksu, pogłębili psychologicznie postaci rodziny (wystarczy porównać postać żony w filmie i komiksie) i dodali nowe wątki akcentujące temat przemocy zarówno w życiu, jak i na srebrnym ekranie. Dzięki temu uzyskali świetne połączenie pełnego napięcia thrillera z rozprawą psychologiczno-społeczną. Kapitalnym motywem z tych dodatków będzie konflikt syna bohatera ze szkolnym kolegą - z jednej strony ilustracja cronenbergowskiej tezy o rozprzestrzenianiu się wirusa przemocy, który raz uwolniony, musi się przenosić coraz dalej, z drugiej strony jest to testowanie reakcji widza na kolejne 3 sceny i uświadamiające mu, jak bardzo ta przemoc filmowa jest dla niego istotna. Świetna Maria Bello, ale znakomity też oszczędny Mortensen, który naprawdę przechodzi przemiany między ojcem rodziny, a sadystycznym zabójcą. Jedna z najładniejszych scen erotycznych w historii kina skontrastowana ze drugą sceną erotyczną bardzo niepokojącą, wreszczie absolutnie doskonała, zostawiająca wiele do myślenia, kapitalnie nakręcona i zagrana scena finałowa. Film z pewnością na więcej niż jeden seans.