Śniadanie na Plutonie
(Breakfast on Pluto)
Neil Jordan
‹Śniadanie na Plutonie›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Śniadanie na Plutonie |
Tytuł oryginalny | Breakfast on Pluto |
Dystrybutor | SPI |
Data premiery | 27 października 2006 |
Reżyseria | Neil Jordan |
Zdjęcia | Declan Quinn |
Scenariusz | Neil Jordan |
Obsada | Cillian Murphy, Liam Neeson, Eva Birthistle, Brendan Gleeson, Pat McCabe, Liam Cunningham, Eamonn Owens, Bryan Ferry, Stephen Rea, Gavin Friday, Ian Hart, Steven Waddington |
Muzyka | Anna Jordan |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | Irlandia, Wielka Brytania |
Czas trwania | 135 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat, komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Akcja filmu dzieje się w latach 60. i 70. ubiegłego wieku w Irlandii. Bohaterem opowieści jest Patrick "Kitten" Brady, młody chłopak z irlandzkiej prowincji, który ucieka do Londynu gdzie zamierza zrobić karierę w barach dla transwestytów.
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
W tle furkocze wielka historia, a Kicia przemierza życie, skupiając się na rzeczach naprawdę ważnych. „Czemu wszyscy muszą być tak poważni?” – pyta. Bardzo zabawny i mądry film Neila Jordana. Offowa perspektywa pozwala zdobyć się na odrobinę rozsądku, niezbędnego, gdy wojownicy o wolność biegają od prawej do lewej krawędzi ekranu i z powrotem.
Film służalczo trzyma się tekstu książki, na której został oparty, jest więc podzielony na 36 (!) rozdziałów i samo to mówi już wiele, bowiem niemożnością jest upchnięcie tylu wątków w dwugodzinnym czasie projekcji bez straty na jakości. W rezultacie żaden z nich nie jest wyeksploatowany do końca; większość jest ledwie muśnięta. Przy tym niemało jest motywów po prostu zbędnych, których kosztem można by pełniej potraktować te ważniejsze. Oszczędzić należałoby też nam niektórych mono- i dialogów, często niepotrzebnie powtarzających to, co przed chwilą zarejestrowała już dla nas kamera. W tej całej, w zamierzeniu wybuchowej, a w rzeczywistości tylko niekiedy buchającej mieszance, zatraca Jordan swoją firmową umiejętność płynnego balansowania między komedią a dramatem, ostrością a słodyczą. Toteż trochę kłuje w oczy, gdy film przechodzi od niewinnych fantazji poprzez glamrockowy kicz do twardego realizmu i z powrotem. Nie znaczy to jednak, że jest całkiem nieudany. Jest może mało pasjonujący, lecz potrafi momentami naprawdę urzec, czy to feerią barw, czy błyskotliwym jednolinijkowcem, czy z kolei sceną w dobrym guście sentymentalną. Przede wszystkim zaś do samego końca zachwyca Cillian Murphy, z zadziwiającą, nawet jak na jego androgeniczną fizjonomię, naturalnością wcielający się w transwestytę Patricka „Kociaka” Bradena. Szkoda, że tak fantastyczna rola nie trafiła na lepszy scenariusz, niemniej Jordan powinien Murphy’emu gorąco dziękować, bo aktor sam jeden winduje film z poziomu dostatecznego na dobry z minusem. No, powiedzmy, że odrobinę pomagają mu The Rubettes, Harry Nilsson, T-Rex, Cole Porter i reszta śmietanki ze ścieżki dźwiękowej.
WO – Wojciech Orliński [10]
Od czego by tu zacząć… Że Cillian Murphy to geniusz, w zasadzie wiadomo od dawna, chociaż tą rolą przyćmił chyba wszystkie poprzednie. Fantastycznie grane są tutaj jednak także role drugoplanowe – nawet zapadający w pamięć epizod Briana Ferry. Sam pomysł, by konflikt irlandzki pokazywać z punktu widzenia odszczepieńca-transwestyty, jest zaś po prostu dziełem czystego geniuszu.
KS – Kamila Sławińska [9]
Wszystko w odbiorze tego filmu zależy od tego, czy polubi się bohatera, na którego szczupłych, odzianych w damskie fatałaszki barkach spoczywa cały wielki gmach tej filmowej konstrukcji. Fenomenalny Cilian Murphy w głównej roli robi wszystko, co w ludzkiej mocy, by zdobyć serca widzów dla tej dziwacznej postaci, i jest w tym porażająco skuteczny. Jego Patrick „Kitten” Braden jest zdumiewającą i rozbrajającą istotą: bez względu na niezmierzone okrucieństwo świata, w którym przyszło mu żyć, zawsze potrafi ochronić swoją niewinność, wiarę w miłość i w lepsze życie, inne niż to, które przypadło mu w udziale. Mimo wszystkich zdrad i zranień ten niepoprawny romantyk ze sztucznymi rzęsami, w marzeniach rozbrajający terrorystów perfumowanym sprayem ma w sobie niepojęte pokłady konsekwencji i odwagi, kto wie, czy nie większej niż ta, którą wyznają muskularni machos. Jego pretensjonalny sposób bycia może irytować niektórych - ale siła charakteru, drzemiąca w tym pozornie wątłym ciele, budzi zasłużony szacunek, i daje całej opowieści dość wagi, by mimo frywolno-fantazyjnej oprawy traktować ją poważnie. Jordan opowiada o losach swojego dziwacznego bohatera jak zwykle w pysznej, barwnej formie: zdjęcia, muzyka, nawet celowo kiczowate efekty specjalne składają się na jedyną w swoim rodzaju całość, piękną, straszną i śmieszną jednocześnie. Nie każdemu ta wybuchowa mieszanka egzystencjalizmu z gejowską burleską przypadnie do gustu - ale zobaczyć warto. Choćby po to, by się przekonać, kto będzie zgarniał zasłużone Oskary za główne role męskie za jakieś dwa-trzy lata.
KW – Konrad Wągrowski [6]
Oryginalny, odrobinę męczący, ale w sumie zupełnie niezły film. Opowieść o outsajderze (czy można być bardziej odmiennym niż transwestyta, transseksualista, syn katolickiego księdza?), który w szalonym świecie może egzystować tylko dzięki zamienieniu wszystkiego w drwinę. Oczywiście atutem filmu jest aktorstwo i nie mówię tu tylko o Cillianie Murphym, ale ta opowieść przede wszystkim urzeka jednak swoim zaskakującym ciepłem i pozytywnym przesłaniem.