Dom nad jeziorem
(The Lake House)
Alejandro Agresti
‹Dom nad jeziorem›

Opis dystrybutora
Pani doktor (Bullock) i architekt (Reeves) mieszkają w jednym domu. Choć ich pobyt tam dzielą dwa lata, zakochują się w sobie przez listy, które oboje wkładają do tej samej tajemniczej skrzynki pocztowej.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Ja od romansów nie wymagam żelaznej logiki, ale na litość – gdyby bohaterka grana przez Sandrę zachowała się w pierwszych dziesięciu minutach choć raz jak na myślącego człowieka przystało, film skończyłby się po kwadransie. No ale nie zachowała się, przez co dostajemy ni mniej, ni więcej, tylko ponad półtoragodzinny zlepek sentymentalnych ujęć z podręcznika pt. „Jak filmować dom, przystań, jezioro i zamyślonego Keanu Reevesa, żeby wzruszyć widza”. Jak jednak wzruszyć widza, skoro romantyzmu nie ma w tych wykalkulowanych na zimno sekwencjach za grosz. Irytujących monologów, dłużyzn, tudzież drewnianego aktorstwa jest za to pod dostatkiem. Mimo ładnych zdjęć to paradoksalnie najbardziej bezbarwny melodramat ostatnich miesięcy.
KS – Kamila Sławińska [5]
Gdyby światowa publiczność nie składała się w większości z umysłowych kalek, niezdolnych śledzić akcji filmu i jednocześnie czytać napisów - koreański Il Mare, którego przeróbką jest The Lake House, byłby światowym przebojem, śliczna Ji-hyun Jun ozdabiałaby sobą okładki wszystkich kolorowych magazynów, a Sandra Bullock i Keanu Reeves nie musieliby się przemęczać, biorąc udział w bardzo przeciętnym remake’u. Ktoś, kto oryginału nie widział, może dać się uwieść bardzo romantycznej, choć wymagającej zawieszenia niewiary na wysokim kołku fabule (dlaczego niby on nie mógł wysłać jej zdjęcia przez te skrzynkę??). Ktoś, kto nie wdział cudnych, bajkowych zdjęć z koreańskiej wersji - może się zachwycać realizacją. Ktoś wreszcie, kto nie wie, jak kończyła się w azjatyckim oryginale ta opowieść, może się zachwycać obowiązkowym happy endem. Ja znalazłam tylko jeden pretekst, żeby wybaczyć Amerkanom zepsucie oryginału - w hollywoodzkim remake’u gra Shohreh Aghdashloo, a za kilka minut radości oglądania jej na ekranie, choćby w tak błahej i w sumie zbędnej roli, jestem w stanie bardzo wiele wybaczyć.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Nie mogę się nie odnieść do uroczego koreańskiego pierwowzoru "Il Mare" - a na jego tle "Dom nad jeziorem" wypada jednak trochę blado. Wydaje się, że właśnie wszelkie zmiany nie wychodzą filmowi na dobre - po pierwsze gubiąc odrobinę klimat, który musi być esencją tego dzieła, po drugie całkowicie rozkłądając film pod względem logiki podróży w czasie (a to była właśnie bardzo mocna strona koreańskiego pierwowzoru). Dla nieznających "Il Mare" seans może być jednak przyjemny, bo to w sumie dość miła, baśniowa historia romantyczna, pokazana z wyczuciem. Szkoda tylko, że również Agresti nie potrafił powstrzymać się przed przesłodzonym happy endem.