Wyznania gejszy
(Memoirs of a Geisha)
Rob Marshall
‹Wyznania gejszy›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Wyznania gejszy |
Tytuł oryginalny | Memoirs of a Geisha |
Dystrybutor | Forum Film |
Data premiery | 10 marca 2006 |
Reżyseria | Rob Marshall |
Zdjęcia | Dion Beebe |
Scenariusz | Robin Swicord |
Obsada | Ziyi Zhang, Ken Watanabe, Kôji Yakusho, Michelle Yeoh, Kaori Momoi, Youki Kudoh, Li Gong, Kenneth Tsang, Cary-Hiroyuki Tagawa, Ted Levine, Eugenia Yuan, Mako, Suzuka Ohgo |
Muzyka | John Williams |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 145 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Chiyo jest córką rybaka z małej wioski. Ojciec sprzedaje ją i jej siostrę do Kioto. Chiyo trafia do domu, w którym kształcą się kandydatki na gejsze, a Satsu zostaje umieszczona w domu publicznym. Bita i upokarzana Chiyo z trudem przystosowuje się do nowego życia. Mijają lata, a dziewczyna staje się jedną z najbardziej znanych gejsz w Japonii lat trzydziestych.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Trudno uwierzyć, że wyprodukował to DreamWorks, nie Disney – tragiczne i okrutne losy gejszy przedstawiono w sposób zbyt uładzony nawet jak na hollywoodzkie standardy, godny animowanej „Anastazji”, nie epickiego dramatu. Piękne są aktorki, kostiumy, zdjęcia, ale wzruszeń mało, jak to zwykle bywa, gdy marketing góruje nad sztuką. Zgrzyt następuje już na samym początku – w wiosce aktorzy jeszcze mówią po japońsku, a gdy dziewczynki zostają porwane – język ni z gruszki, ni z pietruszki, przechodzi w angielski. W sumie tyleż ładny, co pusty, na zimno wykalkulowany film.
KS – Kamila Sławińska [5]
Masa formy, mało treści - czyli dokładnie to, czego spodziewałam się po Robie Marshallu. Jedynym wnioskiem, do jakiego można dojść, zapoznawszy się z jego interpretacją bestsellerowej powieści Goldena, to że kobiety są wredne i nielojalne wobec siebie - toteż może w sumie dostają dokładnie to, za co zasłużyły, kiedy los płata im brzydkie figle. Oprawa wizualna i muzyczna oczywiście robi wrażenie: kobiety są piękne, stroje i scenerie znakomite, a Yo-Yo Ma gra na wiolonczeli jak szatan. Co jednak do wierności duchowi japońskiej kultury - mam do „Gejszy” mniej więcej tyle zaufana, co do hipotetycznego eposu o sarmackiej Polsce, sfinansowanego przez tradycyjnie obojętny na zjawiska obce Amerykanom Hollywood, w którym scenografie i kostiumy powierzono specjaliście od musicalowych adaptacji, a główne role - Rosjanom.
KW – Konrad Wągrowski [7]
O ile się zaakceptuje fakt, że w filmie Japonki grane sa przez Chinki, które mówia po angielsku z dziwacznym akcentem (uwierzcie - ten idiotyczny pomysł naprawdę _jest_ irytujący), seans może okazać sie całkiem przyjemny. Marshall jest jednak zupełnie przyzwoitym rzemieślnikiem (co, jak sie okazuje, w dzisiejszych czasach wystarcza do dostania Oscara) i ta nie do końca wiarygodna historia o japońskich gejszach zaczyna wciągać. Być może dzięki hipnotycznemu wplywowi ślicznej scenografii, a może dzięki urodzie Chinek-Japonek, na dłuższy czas całkiem pochłonął mnie ten świat znanych intryg i nieznanych rytuałów. Niestety ta najlepsza część trwa od momentu spotkania przez małą Chiyo prezesa na moście do odejścia z domu Hatsumoto. Wcześniej film jest nudnawy, a potem zmienia sie w sztampowe romansidło. Szkoda.