Czeka na nas świat
Robert Krzempek
‹Czeka na nas świat›

Opis dystrybutora
Piotruś, 30-letni bezrobotny mężczyzna, mieszka samotnie w kawalerce na śląskim blokowisku. Utrzymuje go matka, która co miesiąc oddaje mu połowę swojej renty. Nocami dręczą bohatera koszmary. Śni mu się, że zjada matkę żywcem, jak kanibal. Piętnastego dnia miesiąca matka przychodzi zapłakana. Listonosz, roznoszący przekazy emerytalne, uciekł z pieniędzmi w nieznanym kierunku. Ponieważ matka wyjeżdża do sanatorium, Piotruś musi przeżyć miesiąc na własny rachunek.
Całkiem niezła przystawka przed obiadem-maratonem złożonym z filmów Koterskiego. Krzempek miewa równie kapitalne pomysły co reżyser „Dnia świra” (koszmar o zjadaniu ręki matki, zupa herbaciana z chlebem, seks z otyłą kobietą), ale pokazuje polską rzeczywistość w sposób znacznie bardziej przejaskrawiony, przez co na jakiekolwiek „dotknięcie prawdy” czy utożsamienie z bohaterem nie ma tu szans. Poza tym mniej więcej od połowy film zaczyna powielać wcześniejsze pomysły, a nieszczęścia spotykające bohatera narastają w myśl schematu „nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej”. Aktorsko i realizacyjnie mogłoby być za to lepiej, choć w żadnym wypadku nie jest rażąco źle; raczej nijako, acz znośnie, jakby w połowie drogi między offem a profesjonalną (polską, rzecz jasna) produkcją. W sumie obiecujący debiut i życzę Krzempkowi, by przy następnych filmach odszedł całkowicie od egzystencjalnych problemów na rzecz surrealizmu i czarnego humoru, czego tu pokazał ledwie zajawkę, a w czym naprawdę jest dobry i bezpretensjonalny jak mało który polski twórca.
Kolejny dowód, że z polskim kinem wcale nie jest bardzo źle. Ciekawy film, z dobrymi rolami drugoplanowymi np. Cezary Żak w roli przesyconego życiem milionera.. Może trochę to za bardzo wydumane i barokowe, ale warto pogratulować autorowi kilku scen m.in. kanibalistycznego sny i biegu alkoholików. Jako diagnoza polskiej rzeczywistości zbyt dołujący i przerysowany. Całość robi dobre wrażenie. Czekam na więcej.