Motel
(Vacancy)
Nimród Antal
‹Motel›

Opis dystrybutora
Po przypadkowej śmierci syna, małżeństwo Amy i Davida jest w strzępach. Podczas powrotu z ostatniej przed rozwodem wspólnej podróży, psuje im się samochód i nie mają innego wyjścia, jak zostać na noc w pobliskim motelu. Dostają miejsce w zrujnowanym pokoju noszącym szumną nazwę "apartamentu dla nowożeńców"...
Utwory powiązane
Filmy

Jak to mawiał Antonio Motel w „Milczeniu baranów”: „To nie jest motel o nazwie Cmentarz. To jest cmentarz o nazwie Motel”. Anglojęzyczny debiut Antala jest nieco naciąganym, ale solidnie skonstruowanym thrillerem, do tego naprawdę przyzwoicie zagranym przez Wilsona bruneta i Beckinsale. Niestety, skrajnie idiotyczna końcówka mocno obniża wartość filmu.
Pierwszorzędne kino – skondensowane, non stop trzymające w napięciu i nieźle zagrane. Nie próbujące nikomu wmawiać, że jest czymś więcej niż wyborną rozrywką. Oglądałem ten film zaraz po „Sadyście”. Film młodego węgierskiego reżysera wygląda przy nim jak „Dar Pomorza” przy kajaku.
MW – Michał Walkiewicz [7]
Nie wiem, jaka panowała atmosfera na planie „Motelu”, ale obdarzony bujną wyobraźnią dramaturg mógłby stworzyć z tego niezłą jednoaktówkę. Wygląda to mniej więcej tak, jakby scenarzysta chciał szybko odfajkować męczącą robotę, producent zainteresowany był tylko stanem swojego konta, a biedny Nimrod Antal krzątał się między nimi, krzycząc: „Panowie, przecież to ja zrobiłem ’Kontrolerów’!”. Węgier spadł na cztery łapy dzięki własnemu talentowi, wizualnej wrażliwości i wyrozumiałości dla klasycznej konwencji. Nawet jeśli nigdy nie będzie stosowne porównywanie go z nienawidzącym swojego hollywoodzkiego epizodu Andriejem Konczałowskim, to nie sądzę, że będzie się wstydził „Motelu” tak samo jak Konczałowski „Tango & Cash”.
KW – Konrad Wągrowski [4]
Ja już ją gdzieś widziałem…! A właściwie – ja już go gdzieś widziałem. „Motel” przypomina mi dziesiątki nieskomplikowanych thrillerów oglądanych w Złotych Latach Wideo. Para przybywa do opuszczonego motelu, tam napada na nich banda psychopatów etc. etc. Cóż w tym wszystkim z niewątpliwej sprawności reżyserskiej Antala, skoro w filmie zaskoczenia i oryginalności za grosz.
Reżyser „Kontrolerów” Nemrod Antal debiutuje w Hollywood. Produkcja to komercyjna, ale w dobrym stylu. Horror, który nie epatuje krwawymi scenami i nie chlusta w stronę widza wiadrami flaków. Antal operuje nastrojem, niedomówieniami, więcej sugeruje niż pokazuje, trzymając się starych horrorowych tradycji. Nic nowego, ale w dobrym gatunku. Oto młode małżeństwo udaje się w swoją ostatnią podróż – są tuż przed rozwodem. Zatrzymują się w obleśnym przydrożnym hotelu i… lądują na planie snuff movie. Zaczyna się walka o przeżycie.