Elizabeth: Złoty wiek
(Elizabeth: The Golden Age)
Shekhar Kapur
‹Elizabeth: Złoty wiek›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Elizabeth: Złoty wiek |
Tytuł oryginalny | Elizabeth: The Golden Age |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 11 stycznia 2008 |
Reżyseria | Shekhar Kapur |
Zdjęcia | Remi Adefarasin |
Scenariusz | Michael Hirst, William Nicholson |
Obsada | Cate Blanchett, Geoffrey Rush, Samantha Morton, Clive Owen, Coral Beed, Rhys Ifans, Abbie Cornish, Tom Hollander, Jordi Mollà, John Shrapnel, Laurence Fox |
Muzyka | A.R. Rahman, Craig Armstrong |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | Francja, Wielka Brytania |
Cykl | Elizabeth |
Czas trwania | 114 min |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat, historyczny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Film opowiada historię osadzoną w realiach epoki elżbietańskiej... historię kobiety, która dla sprawy kraju gotowa była poświęcić własną miłość, kobiety prowadzącej krucjatę przeciwko wrogom Anglii, która z czasem zdobyła sobie miano ukochanej ikony zachodniego świata. Obraz przedstawia ponadto relacje Elżbiety I Tudor, królowej Anglii, z Sir Walterem Raleighem, podróżnikiem.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Filmy

‹Zakochany Nowy Jork›
–
Fatih Akin,
Yvan Attal,
Allen Hughes,
Shunji Iwai,
Wen Jiang,
Shekhar Kapur,
Joshua Marston,
Mira Nair,
Natalie Portman,
Brett Ratner,
Randall Balsmeyer
Komiksu do tego nie mieszajmy. On, jak się zdaje, gra ze swoją formą i jest w związku z tą swoją skłonnością zazwyczaj ironiczny. Poza wąskimi kategoriami prawdy (historycznej) czy prawdopodobieństwa, „Elizabeth..” to ciężki kawał niewiarygodnego kiczu, który swoją naturą się nie bawi, a zachłystuje. W zasadzie dziwiłem się, że do tej pory Hollywood nie robi jeszcze filmów bollywoodzkich, a tu – proszę – jak na zawołanie. Klify, urwiska, białe konie, wzburzone fale oceanu, płonące okręty, groteskowi źli ludzie źle mówiący po angielsku, długa ruda peruka (pięknie wygląda w niej Blanchett) na polu walki, samotny mściciel zatapiający obcą flotę, rozwiana wiatrem koszula…
Tylko dlaczego on nie śpiewają? Lepiej by wchodziły widzowi ich drętwe kwestie, upadające z ust na ziemię zaraz po wypowiedzeniu. Głośniki dudnią: tu-dum, tu-dum; kamera obraca się, jakby operatora opętało; Clive Owen robi pierdołowate miny… Prawie to wszystko zachwycające. Prawie.
Już czekam na porno-parodię tego filmu – „Elizabeth: Złoty deszcz” – gdzie wątek miłosnego trójkąta królowa-służka-żeglarz pasowałby wprost idealnie nawet bez specjalnych przeróbek: mamy tu przecież niezamierzenie śmieszne dialogi i dramatyczne gesty rodem z wystawnego pornosa właśnie. No, może w nieco lepszym wykonaniu. Ale niczym Maria Stuart daję głowę, że gdyby tak bohaterom poluźnić nieco gorsety, Cate Blanchett zastąpić Jenną Jameson, a Clive’a Owena – Ronem Jeremym, efekt artystyczny byłby niewiele uboższy, a zabawa – znacznie przedniejsza.
Ulubiony smakołyk formalny z polskich komedii romantycznych – szaleńcza jazda kamery wokół stojącej nieruchomo postaci – został przyrządzony w najnowszym filmie Kapura wprost idealnie. Doprawiono go wzniosłą muzyką, przepysznymi dialogami, pop-manicheizmem i porywami serc prosto z Mniszkówny. Danie w sam raz dla neofitów Bollywoodu i Ryszarda Zatorskiego.
MW – Michał Walkiewicz [6]
W kategorii filmu historycznego… Zaraz zaraz, przecież nikt nie będzie odbierał „Elizabeth” w kategorii filmu historycznego. Za dużo przekłamań faktograficznych i papierowych postaci. Ale to wciąż niezły superbohaterski komiks historyczny, a do tego sequel przywodzący na myśl formułę „więcej, szybciej, lepiej”, z obowiązkową porcją dramatycznych wydarzeń, ciężkich decyzji i niespodziewanych słabości bohaterów. Cudownie bezwstydne.
KW – Konrad Wągrowski [6]
Mógłbyś się zdziwić, drogi Michale, jak dużo osób weźmie „Elizabeth” (dlaczego właściwie nie „Elżbieta"?) za wiarygodne źródło faktów historycznych… W końcu część pierwsza równie lekko sobie z nimi poczynała, a uważano ją powszechnie za wiarygodny obraz epoki, ba! nawet „lekcję historii"… Oczywiście każdy, kto zna choć pobieżnie historię zagłady Wielkiej Armady, musi mieć wielki ubaw, oglądając film (a spazmów śmiechu dostać powinien w momencie, gdy Raleigh sam prowadzi brander na hiszpańską eskadrę), inne fakty również są dość swobodną interpretacją faktów, a Katolicka Organizacja Spiskowa przypomina groteską Opus Dei z „Kodu da Vinci” (uczciwie jednak muszę przyznać, że pewne fakty historyczne są oddane dość ciekawie i całkiem prawdziwie – jak choćby emocjonalne przemówienie królowej przed armią w obliczu inwazji). Jeśli ktoś jednak chciałby się uczyć historii z filmu fabularnego, to jego problem, a nie filmu. Bo poza tym „Elizabeth: Złoty wiek” jest efektowną (tak jest, przeestetyzowaną, ale komu to przeszkadza) historią kostiumową, z wieloma pięknymi scenami, dobrym aktorstwem, emocjami i zachętą do sięgnięcia po książki historyczne. Choć osobiście nie obraziłbym się też za osobny wysokobudżetowy film przedstawiający dokładnie losy wielkiej Armady. Może kiedyś.
Pełne przepychu historyczne widowisko, w którym scenariusz dosyć luźno trzyma się prawdziwych wydarzeń. Shekhar Kapur wraca do historii Elżbiety Tudor, znanej całemu światu nowożytnemu jako królowa Elżbieta I, władczyni wielka i despotyczna. Reżyser miał wszelkie dane, by powtórzyć sukces pierwszego filmu o królowej, udało mu się jednak tylko częściowo. Wiele wątków jest uproszczonych, zbanalizowanych. Zachwyca niezmiennie Cate Blanchett w roli Elżbiety – jest charyzmatyczna, silna i słaba jednocześnie, pełna ludzkich rozterek. Dla niej warto iść do kina.