Odważna
(The Brave One)
Neil Jordan
‹Odważna›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Odważna |
Tytuł oryginalny | The Brave One |
Dystrybutor | Warner Bros |
Data premiery | 5 października 2007 |
Reżyseria | Neil Jordan |
Zdjęcia | Philippe Rousselot |
Scenariusz | Bruce A. Taylor, Roderick Taylor, Cynthia Mort |
Obsada | Jodie Foster, Terrence Howard, Naveen Andrews, Mary Steenburgen, Nicky Katt, Jane Adams, Carmen Ejogo, Brian Tarantina |
Muzyka | Dario Marianelli |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | Australia, USA |
Czas trwania | 119 min |
WWW | Strona |
Gatunek | thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Bohaterką opowieści jest kobieta, która próbuje dojść do siebie, fizycznie i psychicznie, po brutalnej napaści. Czeka ją długa i trudna droga, jednak na jej końcu znajduje się odwet i sprawiedliwość. W jej życiu pojawia się policjant, który decydując się pomóc kobiecie, musi dokonać kilku trudnych wyborów.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Utwory powiązane
A mnie się film Jordana podoba i nie wydaje mi się, by rościł pretensje do bycia czymkolwiek innym niż jest. A jest – jak to u Jordana często – dość oryginalnie przepracowanymi kliszami. Oryginalność polega na perspektywie – nie to, czy Charles Bronson dopadnie gnojków i w jaki sposób ich załatwi, jest tu najważniejsze, tylko to, co dzieje się w jego głowie i żołądku. Dajcie spokój z realizmem – Nowy Jork jest tu mroczny albo słoneczny w zależności od tego, jak widzi go bohaterka, a romans kwitnie albo więdnie, w zależności od wymagań scenariusza. Erica nie tropi przecież swoich oprawców – dostaje na nich namiar dzięki instrumentalnemu, scenariuszowemu przypadkowi. Czyli zasadzie, która organizuje cały skrypt. Wszystko sprowadza się do tego, jak czytacie zakończenie filmu. W klasycznym wariancie widz zostałby rozgrzeszony ze „słusznej moralnie” przemocy aresztowaniem albo śmiercią głównej bohaterki. Jordan daje nam sadystyczną przyjemność finałowej egzekucji i pozornego uniknięcia odpowiedzialności. Ale kiedy kibicujemy Erice w kolejnym mordzie, „optymizm” zakończenia i sączącej się łagodnie piosenki „Angel” wydają się co najmniej ironicznym kontrapunktem.
Twórcy filmu usilnie próbują stworzyć pozory głębi, której tu zwyczajnie nie ma. Nie wystarczy bowiem artystyczny sztafaż w postaci ponadprzeciętnej reżyserii Jordana, mistrzowskich zdjęć Rousselota, znakomitego aktorstwa Foster i Howarda czy efektownego montażu Lawsona. To wszystko, owszem, przykuwa do ekranu, a nawet niekiedy angażuje emocjonalnie, ale w sumie warte jest tyle, co nieświeże jajko przyozdobione fikuśnie na potrzeby wielkanocnego koszyka – czar pryska, gdy zbijemy skorupkę. Tym bardziej że pod skorupką „Odważnej” kryją się cokolwiek naciągane chwyty fabularne, jak na przykład platoniczny romans między Eriką a detektywem, zaś w głupawym, ambiwalentnym moralnie zakończeniu film schodzi wręcz na niższy poziom – godzien nawet nie „Życzenia śmierci”, a jego czterech beznadziejnych sequeli. Ale i to dałoby się zapewne przełknąć, gdyby tylko film nie udawał mądrzejszego, niż w rzeczywistości jest. A że udaje, i to w dodatku dość nieporadnie, to i ocena niższa, niż mogłaby być w przypadku uczciwego postawienia sprawy: tak, jestem prostym thrillerem.
KS – Kamila Sławińska [4]
Ktoś z amerykańskich krytyków podsumował, że to mieszanka „Życzenia śmierci” z „Godzinami”, co sugeruje, że koncept narodził się … z braku oryginalnego pomysłu. Jordan chciał chyba zrobić z tego „Taksówkarza” ery feministycznej – ale jakoś nie wyszło. Może dlatego, że Foster nie do końca wierzy we własną postać, może dlatego, że temu cenionemu przeze mnie reżyserowi tym razem zabrakło pomysłu, jak z przeciętnego scenariusza zrobić niezapomniany film. Dość, że wyszedł przeciętny – a miejscami nieznośnie pretensjonalny – thriller „mścicielski”. Komu innemu bym odpuściła, ale od takiej ekipy oczekiwałam dużo więcej.
W „Odważnej” – prymitywnym, populistycznym gniocie – retrospekcje brutalnego ataku przeplatają się ze scenami seksu, a zabity ukochany powraca, grając na gitarze. „Czy to Ameryka?” – pyta w pewnym momencie przejechana przez samochód nastolatka. Ależ tak, tyle że unurzana w estetycznej tandecie i etycznej głupocie. Jordan przeszedł samego siebie. Zupełnie nie kleję tego, że ktoś, kto nakręcił „Odważną”, stoi za filmem tak lekkim i mądrym jak „Śniadanie na Plutonie”.
MW – Michał Walkiewicz [4]
Jeśli to thriller, nie trzyma w napięciu, jeśli moralitet, to o wyjątkowo błahym przesłaniu. W każdym z nas drzemie Charles Bronson. Ano drzemie, w to nie wątpię. Mój Charlie nie byłby jednak w połowie tak pretensjonalny jak bohaterka, Erica. Jej rozwleczone monologi pogrążają film Jordana. Podobnie jak łatwość, z jaką autor „Gry pozorów” podmienia Wielkie Jabłko na robaczywą śliwkę. Naraz w każdym sklepie jest napad, przejażdżka metrem równa się samobójstwu, a co dwa metry stoi samochód ze stręczycielem i szesnastoletnią filipińską dziwką. Erika powinna dziękować siłom wyższym, że jej narzeczonemu udało się przeżyć tak długo. Duży plus dla Terrence’a Howarda. Wszystkie sceny z jego udziałem wybijają się ponad przeciętność.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Thriller udający, że jest czymś więcej niż thrillerem. Być może ze względu na udział Jodie Foster – ona jest tak zaangażowana, tak sugestywna, że trudno uwierzyć, że ogląda się po prostu kolejną historię o przezwyciężaniu traumy przez zemstę. Paradoksalnie – gdyby nie było Foster, pewnie nikt nie pisałby o pretensjonalności tego filmu.