2 dni w Paryżu
(Deux jours à Paris)
Julie Delpy
‹2 dni w Paryżu›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | 2 dni w Paryżu |
Tytuł oryginalny | Deux jours à Paris |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 30 maja 2008 |
Reżyseria | Julie Delpy |
Zdjęcia | Lubomir Bakchev |
Scenariusz | Julie Delpy |
Obsada | Julie Delpy, Adam Goldberg, Daniel Brühl, Marie Pillet, Albert Delpy, Adan Jodorowsky, Alexandre Nahon |
Muzyka | Julie Delpy |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | Francja, Niemcy |
Czas trwania | 96 min |
Parametry | Dolby Digital 5.1; format: 2,35:1 |
WWW | Strona |
Gatunek | dramat, komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Marion jest Francuzką, a Jack Amerykaninem. W drodze powrotnej z "podróży życia", która okazała się pasmem kłótni, zatrzymują się na dwa dni w Paryżu, u rodziców Marion. Ten postój okazuje się być dobrym pretekstem do pokazania różnic kulturowych między Amerykanami i Francuzami. Jacka zadziwiają kochankowie jego dziewczyny, którzy zdają się wyskakiwać z każdego kąta.
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Filmy

Proszę, proszę, jaka ta Delphy podstępna! Filmy umie robić. Fajne Sundance’owe kino: z dramatem i rześkimi dialogami. Zdecydowanie więcej niż komedyjka romantyczna i troszkę za mało, by zabić klina.
Zderzenie kultur to temat nienowy, szczególnie w komedii, ale „2 dni w Paryżu” przyjemnie zaskakują. Dialogi są cięte, nierzadko dowcipne; neurotyczne i cyniczne postaci wbrew pozorom budzą sympatię; całość jest lekka, bezpretensjonalna, dobrze zagrana i lepiej się nadaje na seans we dwoje niż wszystkie polskie komedie romantyczne razem wzięte. Julie Delpy nakręciła bardziej allenowski film niż sam Allen przez ostatnie kilka – a może nawet kilkanaście – podejść.
BARDZO pozytywne zaskoczenie i komedia, która – co ostatnio coraz rzadsze – naprawdę śmieszy. Dialogi pierwsza klasa. Kamila, czy my na pewno oglądaliśmy ten sam film? Adam Goldberg jako „szowinistyczna męska świnia, widziana oczami autorki radykalnego feministycznego manifestu"? Eee, tam. Właśnie ta szowinistyczna męska świnia, zagubiona w mieście ksenofobów i skonfrontowana z lekkością obyczajów seksualnych swojej partnerki, budzi moją sympatię. Zgadzam się z tetrykiem Dobrym. Gdyby Woody nie skapcaniał i nie zapadł w sen Kasandry, robiłby takie właśnie filmy.
WO – Wojciech Orliński [8]
Zupełnie nie zgadzam się z Kamilą – przecież Amerykanie naprawdę są purytańscy a mężczyźni bezduszni.
KS – Kamila Sławińska [5]
Ładnie żarło i zdechło. Delpy miała fajny pomysł, ale ze względu na to, że jej sympatie leżą po stronie bohaterki, postać jej narzeczonego jest potraktowana raczej jako wcielenie męskiej szowinistycznej świni, widzianej oczami autorki radykalnego feministycznego manifestu niż jako człowiek z krwi i kości, który tworzyłby znakomitą przeciwwagę dla postaci Marion. W sumie wyszło to bardziej jak narzekanie na bezduszność facetów (i na purytanizm Amerykanów, a jakże) niż jak rasowa komedia. Może pro prostu za mało w scenariuszu dobrych żartów jak na 96 minut. Szkoda, bo jak się interesujący koncept, wdzięczny jako temat dla komedii amerykańsko-francuski konflikt kulturowy, ładną parę i Paryż – reszta powinna być łatwa… ale widać nie jest. Tylko ogólny marny poziom dzisiejszych komedii sprawia, że trudno ocenić ten film niżej.
Jeden z ciekawszych filmów jakie ostatnio widziałem. Zabawny, świetnie napisany, poprzetykany fajnymi konceptami, które – choć są może trochę zbyt efektowne – kupuję w całości. To film o mechanice bycia w związku: ciągłych zapasach, rywalizacji, zazdrości i wynikających z tego fobiach i lękach. Michał w recenzji w „Filmie” pisze, że nie ma tu puenty. Według mnie puenta jest. Chodzi o to, żeby ze sobą nie przestawać rozmawiać, nawet gdy ma się już tego wiecznego przepracowywania związkowych problemów po dziurki w nosie. Banalne? Może i banalne, ale o jakiejś innej recepcie na razie nic nie słyszałem.
MW – Michał Walkiewicz [6]
Eksplikacja bez ciągu dalszego. Chit-chat między Goldbergiem i Delpy prima sorte, ale to za mało na opowieść o trudnym, międzykulturowym związku. Tetryk Soszka myśli odwrotnie, jednak według mnie film powinien zacząć się właśnie tam, gdzie się skończył, czyli w momencie poważniejszego kryzysu w relacji między bohaterami. Ale humoru, inteligencji i czułego na absurdalną rzeczywistość oka nie można reżyserce odmówić.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Bardzo miłe zaskoczenie. Ciekawy gatunek – autorska, osobista, w jakimś stopniu autobiograficzna komedia romantyczna Julie Delpy. Bawi iskrzenie między parą głównych bohaterów, bawi zderzenie różnic kulturowych, bawi niewymuszony humor (scena z miłośnikami „Kodu da Vinci”!). Julie Delpy potrafi sama się utrzymać w ryzach i wcale nie pragnie zdominować ekranu, Adam Goldberg, zawsze w cieniu, tu dostaje wreszcie główną rolę, wypada nad wyraz dobrze i budzi dużo sympatii. No i niegłupia końcówka z przesłaniem do przemyślenia. Zastanawia mnie tylko jak nasz dystrybutor doszedł do wniosku, że ten inteligentny film powinien reklamować jako połączenie „Lejdis” i „Testosteronu"…
Julie Delpy w potrójnej roli – aktorki, reżyserki i scenarzystki – sprawdza się świetnie. Historia Jacka i Manon, Amerykanina i Francuzki, którzy w burzliwy sposób odkrywają co ich dzieli, a co łączy podczas wizyty w Paryżu, zapewnia doskonałą rozrywkę i pobudza do refleksji. Delpy nawiązuje do stereotypowych wyobrażeń na temat Francuzów, Amerykanów i miłości, by obnażyć mechanizmy nimi rządzące. Humor jest tu nieco rubaszny, dialogi błyskotliwe, a aktorzy znakomicie wywiązują się ze swych ról. Gdzieniegdzie pobrzmiewają nawiązania do filmów Linklatera, a nawet do „Edukatorów”.