Horton słyszy Ktosia!
(Horton Hears a Who!)
Jimmy Hayward, Steve Martino
‹Horton słyszy Ktosia!›

Opis dystrybutora
Bohaterem historii jest słoń Horton, który słyszy wołanie o pomoc płynące z odrobiny kurzu. Choć Horton o tym nie wiedział, na tym pyłku mieści się miasto Ktosiowo, zamieszkałe przez mikroskopijnych Ktosiów, którym przewodzi Burmistrz. Wyśmiewany i przeklinany przez sąsiadów, którzy myślą, że postradał zmysły, Horton postanawia ocalić Ktosiów...
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Filmy

Kiedy faunę zaleje mentalne szambo,
Horton – z dżunglą obyty jak Rambo,
Ruszy swój wielki tyłek,
By ocalić pyłek
I zostać dziecięcym klasykiem jak Dumbo.
Horton słyszał Ktosia, a ja marudzenie licznie przybyłej dzieciarni, która kursowała po sali kinowej, znudzona seansem. Niekonsekwentne to w określeniu wieku grupy docelowej. Historia o zwierzątkach rozgrywająca się w dżungli Hortona razi infantylizmem, podkreślanym przez marne rymy narratora, i nadaje się tylko dla kilkulatków. Z kolei opowieść o płodnym burmistrzu-gamoniu na skraju załamania nerwowego skierowana jest do starszej widowni. Dla mnie wytrwanie na całym seansie było aktem ojcowskiego heroizmu.
KS – Kamila Sławińska [7]
Bohaterowie tego filmu nie będą co prawda tak błyskawicznymi gwiazdami jak neurotyczny wiewiór z „Epoki lodowcowej”, ale rzecz jest urocza, pięknie zrobiona. A przypominania i starym, i młodym o potrzebie zrozumienia i tolerancji dla odmienności nigdy dość. Tak samo, jak nigdy dość Dr. Seussa!
To animacja, która nie mruga do widza i nie bawi się ostro popkulturą, nie ma też specjalnie przepracowanego dubbingu, tzn. obywa się bez odwołań do naszego podwórka. Ma za to jeden kapitalny atut – całą cywilizację, która mieści się w małym pyłku. Tylko pozazdrościć takiego konceptu, choć mam wrażenie, że można go było trochę lepiej wykorzystać.
Bez rewelacji i fajerwerków, ale sympatyczny film dla maluchów, z morałem nie za bardzo nachalnym. Materiałem wyjściowym do scenariusza była wierszowana, pełna kalamburów opowiastka Dr. Seussa (tego od Kota Prota). Animacja na świetnym poziomie, postaci przypominają te z książeczek Dr. Seussa, który sam ilustrował swoje surrealistyczne opowieści. Dobry z natury, choć nieco leniwy i co tu dużo mówić – czasem niezbyt rozgarnięty słoń Horton nawiązuje kontakt z „obcą cywilizacją” – miasteczkiem Ktosiowem mieszczącym się na kwiecie koniczyny. I choć wszyscy traktują gadającego do kwiatka olbrzyma jak wariata, Horton nie rezygnuje z ambitnego planu pomocy nieznanym istotom.