Stary, kocham cię
(I Love You, Man)
John Hamburg
‹Stary, kocham cię›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Stary, kocham cię |
Tytuł oryginalny | I Love You, Man |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 31 lipca 2009 |
Reżyseria | John Hamburg |
Zdjęcia | Lawrence Sher |
Scenariusz | John Hamburg, Larry Levin |
Obsada | Paul Rudd, Jason Segel, Jaime Pressly, Thomas Lennon, Lou Ferrigno, Carla Gallo, Rashida Jones, Jon Favreau, J.K. Simmons, Andy Samberg, Jay Chandrasekhar |
Muzyka | Theodore Shapiro |
Rok produkcji | 2009 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 105 min |
WWW | Strona |
Gatunek | komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Peter Klaven to dobrze sytuowany agent ubezpieczeniowy, który ma wkrótce ożenić się z kobietą swych marzeń, Zooey. Jednak zanim to nastapi Peter będzie musiał rozwiązać jeden poważny problem. Musi znaleźć świadka, a nie ma ani jednego znajomego, który mógłby się tego podjąć.
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka

Filmy – Wieści

Utwory powiązane
Filmy

Proszę, jak się panowie heterycy potrafią w kinie amerykańkim ładnie kochać. Na tyle, że ich związek wart jest schematu klasycznego rom-komu. I ja to wszystko, razem z tą wielką miłością bym kupił w ciemno, gdyby tylko postać grana przez Paula Rudda nie była takim kompletnym bucem.
Buddy movie wyewoluował w brom-com, czyli zabawne, świeże i całkowicie antypasikowskie spojrzenie na współczesne związki męsko-męskie. Uwielbiam „Czekoladę” z Johnnym Deppem i niejednokrotnie rozprawiałem z najlepszym kumplem o masturbacji, więc oglądałem to niemalże jak sceny z własnego życia.
MO – Michał Oleszczyk [4]
Paul Rudd znajduje kolegę wcielającego jego własne wyparte „id” – sam jednak jest takim sobie „superego”. Film stanowi odreagowanie metroseksulaniej dyktaury „wrażliwości”; testosteron zostaje zrehabilitowany, a obleśność rozgrzeszona. Szkoda tylko, że zakończenie boi się pójść w te rejony radosnej anarchii, jakie z takim powodzeniem odkrywa „Kac Vegas”.
WO – Wojciech Orliński [8]
Brrr, ciekawe jak w realu wygląda Piotr Dobry, wyobrażam sobie oczywiście że jest zarośnięty jak postać grana przez Segela. Ja tam wolałbym się mimo wszystko zaprzyjaźnić z postacią graną przez Paula Rudda (prawdziwe nazwisko „Rudnicki”). Jest bucem tylko na tyle, na ile to jest wymagane w zawodzie agenta nieruchomości. To nie jest opowieść o moim życiu, ale moje życie ma tę zasadniczą cechę, że nie muszę kupować biletów, by je oglądać, więc z przyjemnością zapłacę za oglądanie facetów usiłujących się zaprzyjaźnić na tle Pacyfiku.
MW – Michał Walkiewicz [6]
Wszystko fajnie, tylko dlaczego Paul Rudd jest takim dupkiem? Nie widzę żadnego powodu, dla którego znajomość między bohaterami miałaby szanse przetrwania. I to podstawowy zarzut do psychologicznego aspektu fabuły: nikt nie chciałby raczej mieć takiego kumpla.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Najfajniejsze w tym filmie jest to, że nie idzie w kierunku, w jakim wszyscy spodziewamy się, że pójdzie – że poznany przyjaciel okaże się psychopatą, świrem, że będzie miał jakieś większe problemy, czy też mroczne tajemnice. Nie, i mamy tu bardzo ładnie ograny motyw relacji kumpelskiej w opozycji do relacji miłosnej, taka komedia romantyczna, w której nie to nie damsko-męskie sprawy są najważniejsze. Poza tym jest to szczere, prawdziwe (choć momentami naprawdę bardzo śmieszne) i skłaniające do sięgnięcia po telefon i wyciągnięcia jakiegoś kumpla na najlepsze rybne tacos.