Metro strachu
(The Taking of Pelham 1 2 3)
Tony Scott
‹Metro strachu›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Metro strachu |
Tytuł oryginalny | The Taking of Pelham 1 2 3 |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 21 sierpnia 2009 |
Reżyseria | Tony Scott |
Zdjęcia | Tobias A. Schliessler |
Scenariusz | Brian Helgeland |
Obsada | Denzel Washington, John Travolta, Luis Guzmán, Victor Gojcaj, Gbenga Akinnagbe, John Turturro, James Gandolfini, Adrian Martinez, Michael Rispoli, Aunjanue Ellis, Sean Nelson |
Muzyka | Harry Gregson-Williams |
Rok produkcji | 2009 |
Kraj produkcji | USA, Wielka Brytania |
Czas trwania | 121 min |
WWW | Strona |
Gatunek | thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Czworo bandytów porywa pociąg metra. Ich przywódca domaga się okupu. W przypadku niespełnienia żądań porywacze grożą zabiciem zakładników. Jednak nawet w przypadku otrzymania pieniędzy ucieczka z podziemia będzie trudna.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
‹Great Scott!›
Filmy – Wieści

Utwory powiązane
Jakiegokolwiek filmu bym się spodziewał po Tonym Scotcie, tylko nie przegadanego. Poza tym schemat – Travolta przeszarżowany, Denzel bohaterski nawet w ciamajdowatym wydaniu, fabuła przewidywalna od początku do końca. Poziom raczej głupawego „Pociągu z forsą” (tyle że bez ikry) niż stylowego thrillera Sargenta z 1974 roku.
UL – Urszula Lipińska [4]
Od dłuższego czasu oglądając Denzela Washingtona mam smutne uczucie oglądania na ekranie właśnie Denzela Washingtona a nie postaci, którą gra. Travolta ciągnie tu ostatkami sił. Ów aktorskie bezkrólewie świetnie wykorzystuje James Gandolfini, rozkosznie bawiąc się w swojej roli. Ale jeden to za mało, żeby wyrwać feralnej trójce, Washingtonowi, Travolcie i Scottowi, ster tego jadącego nie wiadomo w jakim kierunku metra.
MO – Michał Oleszczyk [6]
Tony’ego Scotta sposób na kino to agresja stopiona z politycznym moralizowaniem, dlatego dystans i ironia oryginalnego filmu Johna Sargenta zostają zgubione. Pozostaje jednak obłąkana metafora katolicyzmu jako siły zniszczenia i śmierci (Travolta ma nawet kolczyk z krzyżykiem), plus podnosząca na duchu wizja Nowego Jorku jako rasowego tygla gotującego się mniej burzliwie, niż trzy dekady temu.
MW – Michał Walkiewicz [5]
Zbierałem się do tej notki i zbierałem, liczyłem, że film Scotta w końcu spadnie z tabelki, ale, jak widać, moje nadzieje były płonne. No Boże, Marysieńku, taki sobie produkcyjniak. Travolta ma fajny tatuaż, a Denzel, czy to z brzuchem, czy to z wąsem, cały czas wygląda na faceta, który poradziłby sobie z tuzinem terrorystów między obiadem a podwieczorkiem.
KW – Konrad Wągrowski [4]
Pierwsza od dawna ewidentna porażka Tony’ego Scotta. Problem chyba głównie w postaci czarnego charakteru – zarówno w jej rozmytej koncepcji, jak i nieciekawemu ujęciu Johna Travolty. Fatalne, bezpłciowe zakończenie. I nawet Denzel nie jest w stanie tego uratować.