The Limits of Control
Jim Jarmusch
‹The Limits of Control›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | The Limits of Control |
Dystrybutor | Best Film |
Data premiery | 29 stycznia 2010 |
Reżyseria | Jim Jarmusch |
Zdjęcia | Christopher Doyle |
Scenariusz | Jim Jarmusch |
Obsada | Isaach De Bankolé, Bill Murray, Tilda Swinton, John Hurt, Gael García Bernal, Youki Kudoh, Luis Tosar, Jean-François Stévenin, Hiam Abbass |
Muzyka | Boris |
Rok produkcji | 2009 |
Kraj produkcji | Japonia, USA |
Czas trwania | 116 min |
Gatunek | dramat, sensacja |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Historia tajemniczego, wyjętego spod prawa przestępcy, który wybiera się do Hiszpanii, gdzie ma wykonać swoje najnowsze zadanie.
Teksty w Esensji
Filmy – Wieści

Utwory powiązane
Żeby być pretensjonalnym, trzeba rościć sobie do czegoś pretensje. A film Jarmuscha jest przecież pod tym względem całkiem skromny, dopóki sami nie nadamy mu precyzyjnych znaczeń. Po prostu trochu mniej tu humoru, a tym samym większa odpowiedzialność spoczywa na stronie formalnej. I przede wszystkim, to ciągle to samo „kino Jarmuschowskie”, wytrwałym oferujące ciągle ten sam rodzaj filmowej przyjemności. Dwa espresso i do kina.
Plenery Hiszpanii są tak piękne, że niejednokrotnie w trakcie seansu miałem ochotę wyrwać Jarmuschowi serce za zakłócanie ich kontemplacji tym swoim pretensjonalnym bełkotem.
W najbardziej pretensjonalnym i bełkotliwym ze swoich filmów Jarmusch skutecznie przetestował moje limity kontroli… nad sennością. Postać grana przez Tildę Swinton powiada: „najlepsze filmy przypominają sny”. Ten nie przypominał, naprawdę spałem.
MO – Michał Oleszczyk [10]
Pełna kontrola, żadnych limitów. Mnie uwiodło, ale jest to tak idiosynkratyczne kino, że nie zdziwię się powszechnemu oporowi i orzeczeniom o niepoczytalności w mojej skrzynce pocztowej.
Najwartościowszą dla mnie rzeczą jest tu epizod Billa Murraya. Zupełnie serio – rola roku! Brawurowe, absolutnie nieoczekiwane zerwanie z katowaniem wypracowanego wizerunku. Wolę Murraya jako chłodnego sukinsyna z „The Limits of Control” niż w roli siebie samego z „Zombieland”.
Lubię filmy Jima Jarmuscha. Ten też polubiłam. Jest w nim kwintesencja Jarmuschowego kina – spokój, luz, minimum akcji, maksimum nastroju. Enfant terrible amerykańskiego kina niezależnego, który wkradł się na kinowe salony, kokietuje też intelektualistów – podsuwa cytaty literackie, igra z filozofią, z tradycją kina. Dialogów mało, bo jak mówi postać grana przez Tildę Swinton, to takie, które mają mało dialogów. Wielbiciele kina akcji, powinni się od tego filmu trzymać z daleka, bo zamiast wpaść w intelektualny trans, mogą najzwyczajniej w świecie zasnąć.