Faceci w czerni II
(Men in Black II)
Barry Sonnenfeld
‹Faceci w czerni II›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Faceci w czerni II |
Tytuł oryginalny | Men in Black II |
Dystrybutor | Warner Bros |
Data premiery | 2 sierpnia 2002 |
Reżyseria | Barry Sonnenfeld |
Zdjęcia | Greg Gardiner |
Scenariusz | Robert Gordon, Barry Fanaro |
Obsada | Rosario Dawson, Tony Shalhoub, Rip Torn, Tommy Lee Jones, Will Smith, Lara Flynn Boyle, Johnny Knoxville |
Muzyka | Danny Elfman |
Rok produkcji | 2002 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Faceci w czerni |
Czas trwania | 82 min |
WWW | Strona |
Gatunek | komedia, SF |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Podczas pozornie rutynowego śledztwa w sprawie przestępstwa popełnionego między kosmitami agent Jay (Will Smith) odkrywa diaboliczną intrygę, za którą stoi Serleena (Lara Flynn Boyle), zła i przewrotna kosmitka z odległej galaktyki, ukrywająca się pod postacią seksownej modelki bielizny. Tylko były agent Kay (Tommy Lee Jones), obecnie pracownik amerykańskiej poczty, wie jak pokrzyżować plany Serleeny.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [3]
Paw. Żadnego nowego pomysłu, żadnej koncepcji na wykorzystanie starych pomysłów. Raptem garstka zabawnych gagów. Wszyscy sprawiają wrażenie, jakby chcieli jak najszybciej uciec z tego smutnego projektu, w którym wystąpili tylko dla kasy. Między 'Dorwać małego' a MIB2 jakiś obcy bez układu nerwowego opanował ciało Barry Sonnenfelda i facet stracił zdolność nakręcenia jakiejkolwiek sceny w ciekawy sposób. Zresztą niech recenzją całości będzie fakt, że z 90 minut seansu filmu za 140 milionów dolców broni się pies, kilka minut muzyki Danny Elfmana, scenografia i nie związana z niczym scena z małymi stworkami ze schowka na dworcu. Pierwszy raz w życiu podziękowałem facetowi, który w kinie zasłaniał mi część ekranu. Parafrazująć 'Dorwać małego': Sonnenfeld, niepotrzebne nam twoje wypociny, mamy lepsze pod pachami.
Taka gorsza kalka części pierwszej, ale że bardzo lubię Smitha, obejrzałem bez znudzenia. No i mops mnie nawet rozbawił.
Ojej, nie spodziewałem się aż takiej porażki. W tym filmie wieje żenadą z każdej sceny. Jedyny moment, w którym można było się uśmiechnąć, to scena ze stworkami w dworcowym schowku, chociaż budzi ona dość niepokojące reminiscencje z "Toy Story" (zielone ludki w automacie z maskotkami). Zastanawia fakt, jaka siła spowodowała chwilowy zbiorowy niedorozwój twórców.
WO – Wojciech Orliński [6]
Bywają sequele, które swoją pomysłowością zaćmiewają pierwowzór. I odwrotnie, bywają sequele wyglądające na luźną kupkę pomysłów nie wykorzystanych przy realizacji pierwszej części, bo nie pasowały do siebie nawzajem albo po prostu były słabsze. To jest sequel tego drugiego rodzaju - luźny zlepek gagów, z których nie wyłania się spójna fabuła. Można polecić tylko komuś, kto nie oglądał jedynki. Dla tych, którzy ją pamiętają, uczucie niesmaku będzie zbyt silne.
KS – Kamila Sławińska [5]
Zasada 'sequel not equal' jest chyba jedyną prócz prawa Murphy’ego regułą, do której w dzisiejszych czasach można mieć pełne zaufanie – co nawet, jeśli daje odrobinę pewności na tym niepewnym świecie, niestety nie poprawia humoru. Druga odsłona Facetów w Czerni w pełni podlega powyższej zasadzie: po seansie człowiek czuje się tak, jak po zjedzeniu porcji lodów, z których wyeliminowano cukier, tłuszcz i niską temperaturę – nawet jeśli został jakiś smak, trudno się nim rozkoszować. Historia jest mniej wartka niż w oryginale, kobieta mniej urodziwa, wróg z kosmosu mniej przekonujący, dowcipy mało śmieszne, agenci K i J jacyś tacy wyleniali i klapnięci, a pies... (gdyby tu wstawić puentę nieśmiertelnego skeczu z kabaretu 'Dudek', wreszcie byłoby się z czego pośmiać). Chciałoby się westchnąć 'gdzież jest niegdysiejszy D’Onofrio' i sięgnąć po dysk z MiB1 zaraz po tym, jak po tych dwóch godzinach miernoty przy dźwiękach nieszczególnej muzyki wjadą na ekran równie nieszczególne końcowe napisy.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [7]
Przyzwoity sequel świetnego filmu. Obśmiałem się nieźle, ale jako nałogowy wielbiciel amerykańskich sitcomów nie jestem tu wiarygodnym oceniającym. Po prostu lubię sprawne amerykańskie rzemiosło. A ten film mimo wielu zarzutów nie schodzi poniżej tego poziomu. Nie ma mocy jedynki, ale rzadko który sequel ma... A pochichotać zawsze warto.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Wielbicieli części pierwszej ten film strasznie rozczarował. Ja się do nich nie zaliczam, więc obejrzałem go bez przykrości. Oczywiście, nie ma w nim ani jednego nowego pomysłu, ale całość da się bez bólu obejrzeć, o ile nie ma się akurat nic lepszego do roboty.