Spotkanie
(The Visitor)
Thomas McCarthy
‹Spotkanie›

Opis dystrybutora
Opowieść o profesorze ekonomii na jednym z uniwersytetów, który po śmierci swojej żony prowadzi nudne i dość monotonne życie. Wszystko się jednak zmienia, kiedy poznaje dwóch nielegalnych imigrantów. Z jednym z nich bardzo się zaprzyjaźnia, a kiedy na jaw wychodzi jego nielegalny pobyt w Stanach, stara się mu pomóc w oszukaniu emigracyjnych urzędników.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Filmy

Trochę smutku, porcja radości i żadnego zgrzytu. Mało tego – żadnego zgrzytu, a jednocześnie żadnego porozumiewawczego mrugania do widza, że jak nie jest zbyt wesoło, to może być chociaż śmiesznie.
Przejmująco unaocznia opłakane skutki radykalnej postwrześniowej transformacji american dream w american nightmare. Ale jak to u McCarthy’ego, gdzieś tam na końcu ciemnego tunelu zawsze tli się światełko, „obcy” okazują się bardziej swojscy od „swoich”, a „kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu”. Piękne, inspirujące kino z wybitnymi kreacjami Richarda Jenkinsa i Hiam Abbass.
Brylujący na drugim planie (patrz: „Tajne przez poufne”, „Sześć stóp pod ziemią”) Richard Jenkins nareszcie dostał szansę i wykorzystał ją maksymalnie. Subtelnie i bez szarżowania pokazał przemianę swojego bohatera – ze zgorzkniałego wdowca w człowieka, który potrafi czerpać radość z życia (bicia w bębny). I choć historia szlachetnie naiwna i nieprawdopodobna, dałem się jej kupić i waliłem w bębny razem z Jenkinsem.
KS – Kamila Sławińska [10]
Amerykańscy krytycy mówią o takich filmach „a sleeper” – rzecz, która przemyka przez ekrany kin cichaczem, bez echa, ale kiedy się ją wreszcie obejrzy, okazuje się jednym z najlepszych filmów roku. Piękna historia, świetnie zagrana i na dodatek życiowo ważna – szczególnie dla tych, co zetknęli się z problemem nielegalnej imigracji i wszystkimi jej dramatycznymi konsekwencjami. Ale nie o tym chciałam. Nowy Jork w każdej klatce prawdziwszy, niż zwykle bywa w hollywoodzkich filmach. Postacie pełnokrwiste i genialne zagrane przez aktorów, których twarze nie zdążyły się opatrzyć, co wzmaga poczucie realizmu. Opowieść poruszyła mnie tak bardzo, że pod koniec filmu byłam bliska złapania za telefon, by dzwonić do producentów z poradą, jak rozwiązać wizowe problemy bohaterów. No i na deser przepiękna muzyka Jana A.P. Kaczmarka. Nie przegapcie!
KW – Konrad Wągrowski [7]
Mądry, spokojny, świetnie zagrany film. Rewelacyjny Jenkins, wspaniała Abbass, śliczna muzyka Kaczmarka. Niby opowieść prosta, ale dająca pole do szerokich interpretacji. W sumie niegłupia alegoria współczesnej Ameryki.