Szyfry wojny
(Windtalkers)
John Woo
‹Szyfry wojny›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Szyfry wojny |
Tytuł oryginalny | Windtalkers |
Dystrybutor | Imperial, Syrena |
Data premiery | 23 sierpnia 2002 |
Reżyseria | John Woo |
Zdjęcia | Jeffrey L. Kimball |
Scenariusz | John Rice, Joe Batteer |
Obsada | Mark Ruffalo, Christian Slater, Peter Stormare, Jason Isaacs, Brian Van Holt, Nicolas Cage, Adam Beach |
Muzyka | James Horner |
Rok produkcji | 2001 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 135 min |
Parametry | dźwięk: Dolby Digital 5.1; format: 2.40:1 |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | wojenny |
EAN | 5903570102653 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
W czasie bitwy o Sajpan oficer amerykańskich marines, Joe Enders (Nicholas Cage), otrzymuje niezwykły rozkaz: ma chronić szyfranta z plemienia Navaho, Bena Yahzee (Adam Beach). Rozkaz, który Enders zobowiązany jest utrzymywać w ścisłej tajemnicy, mówi jasno: Joe ma chronić szyfranta, ale jeśli zaistnieje niebezpieczeństwo, że może on wpaść w ręce wroga, musi chronić kod "za wszelką cenę". Enders nie zdaje sobie jednak sprawy, że już wkrótce będzie musiał dokonać życiowego wyboru.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – DVD i Blu-Ray

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [4]
Niestety, kolejna porażka Woo. Reżyser, który z dualizmu zrobił swój znak rozpoznawczy (dobro-zło, złodziej-glina, honor-zdrada), tutaj nie znalazł pomysłu na spójną opowieść i w rezultacie film kompletnie mu się rozjechał. O czym właściwie jest ta historia? O zdobywaniu wyspy Saipan? O wojennej edukacji 'kota'? O odkupieniu smutnego sierżanta? Bo wbrew tytułowi i końcowym napisom, na pewno nie o wkładzie Indian Navaho w historię szyfrologii - w całym filmie szyfr zostaje wykorzystany raptem dwa razy i to zawsze w idiotyczny sposób (szyfrowany jest komunikat o położeniu wroga - faktycznie, wiadomość, która nie może wpaść wrogowi w ręce). Do tego Nicholas Cage z oczami zbitego spaniela w swojej najnudniejszej roli od lat. Bronią się tu jedynie sceny batalistyczne, ale jak długo można to oglądać? Tym bardziej, że to ostatnio kolejny film wojenny, w którym poza batalistyką nie bardzo jest czym się zainteresować.
Przy zabieraniu się do tego filmu producenci popełnili trzy poważne błędy: zatrudnili nie tego aktora co trzeba, nie tego scenarzystę co trzeba i nie tego reżysera co trzeba. Niby to tylko trzy nieodpowiednie osoby przy setkach krzątających się po planie, no ale wiecie…
KS – Kamila Sławińska [1]
Uprzejmie informujemy, że skarbonki, do których można wrzucać datki na Społeczny Fundusz Na Rzecz Powrotu Johna Woo do Hongkongu (SFNRPJWdH), zostanie wystawiona przed wejściem do każdego kina, wyświetlającego Windtalkers, w późniejszym terminie. Akcja charytatywna na ten cel połączona będzie z kwestą na rzecz Narodowego Funduszu Pomocy Widzom, Potrzebującym Fachowej Pomocy Psychologicznej Na Skutek Kontaktu Ze Zbyt Wieloma Hollywoodzkimi Filmami o II Wojnie Światowej (NFPWPFPPNSKZZWHFoIIWŚ). W planach na najbliższą przyszłość jest też zbiórka datków na rzecz Ogólnopolskiej Akcji Na Rzecz Ukamieniowania Nicolasa Cage’a Zanim Się Całkiem Zeszmaci (OANRUNCZSCZ).
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [3]
Bardzo mi przykro. Uwielbiam Johna Woo, bardzo lubię Slatera, cenię dobre kino wojenne - niestety ten film to jedna wielka porażka. Woo potrafi inscenizować kino akcji, ale 'Szeregowiec Ryan', 'Kompania braci', a nawet ostatni Mel Gibson są o niebo lepsi. Kryteria tu wyśrubowano już tak mocno, że Woo niestety poległ. Scenariusz poza scenami batalistycznymi i psychologia postaci są na poziomie 'Teletubbies', dialogi są drewniane, jakby je pisał sam George Lucas i w tym wszystkim nawet Slater stosunkowo szybko traci głowę.
KW – Konrad Wągrowski [4]
Główny problem tego filmu polega na tym, że jest niezamierzenie śmieszny. Moją wesołość wywołała już pierwsza scena z Cage'm w mundurze i z jego zbolałą miną, a za każdym razem gdy wspominał ludzi ze swego oddziału, którzy zginęli przez niego, przypominał mi się Ted Striker z 'Czy leci z nami pilot?'. Za dużo dłużyzn nic nie wnoszących, bo problemy w ich czasie rozstrząsane aż porażają banalnością. Szereg błędów logicznych: po co szyfrować wiadomość, która nie musi być tajna, ale powinna szybko dotrzeć do zainteresowanych, jak to jest, że na Saipanie, na którym Amerykanie mieli raczej druzgocącą przewagę, nasz oddział ciągle wpada na przeważające siły wroga? Dokładnie również wiadomo od początku kto zginie i to w sposób najbardziej oklepany ('przekażcie tę obrączkę mojej żonie, gdyby mi się coś stało'), a galeria postaci wyjątkowo mało interesująca. No, przynajmniej jest dużo dynamicznej batalistyki, ale tu postawiono nie na realizm, lecz na widowiskowość, w stylu dawnych filmów o wojnie w Wietnamie. Nie polecam więc nawet maniakom kina wojennego.