Butch Cassidy i Sundance Kid
(Butch Cassidy and the Sundance Kid)
George Roy Hill
‹Butch Cassidy i Sundance Kid›

Opis dystrybutora
Banda rabusiów napada na banki i pociągi. Ich przywódcami są Butch Cassidy i Sundance Kid. Zuchwałość dwójki przyjaciół ściąga na nich pościg nieustępliwych szeryfów federalnych. Butch i Sundance muszą uciekać z kraju. Film łączy humor z charakterystyczną dla westernów końca lat 60. nostalgią za dawnym Dzikim Zachodem. O olbrzymim sukcesie kasowym filmu zdecydowało obsadzenie w głównych rolach Paula Newmana i Roberta Redforda.
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Filmy

Pamiętam, że kiedy byłem małym chłopcem, scenę skoku Butcha i Kida w przepaść przewijałem i oglądałem po wielokroć z większą nabożnością niż ulubione fragmenty pornosów z niezrównaną Teresą Orlowski. A to już mówi wiele, nieprawdaż? Klasyk przez duże K.
MO – Michał Oleszczyk [9]
Nadal można z nimi kraść konie: kontrkultura w popowej wersji light, z dwoma legendarnymi aktorami w głównych rolach. Plus piosenka, którą trudno wyrzucić z głowy po seansie. Klasyk trzyma się mocno.
PP – Piotr Pluciński [10]
Z jednym zdaniem Michała Walkiewicza muszę się zgodzić – film Hilla faktycznie „odklejony” jest od dominującego wówczas modelu antywesternu. I w tym największa jego siła! Gdy Leone i Peckinpah w swych rewizjonistycznych eskapadach rozrywali zwartą, staroświecką poetykę kina kowbojskiego na strzępy, autor „Butcha i Sundance’a” znalazł chwilę, by wyprawić jej godny pogrzeb. Oto napiętnowany niechybną zagładą romantyzm, którego w westernie już nie doświadczymy…
MW – Michał Walkiewicz [6]
Niestety, ten klasyk brzydko się zestarzał. Lekki ton i wodewilowe wstawki w rodzaju sceny ilustrowanej „Raindrops Keep Fallin on My Head” to gwóźdź do jego trumny. Film powstał w czasach, gdy karty w saloonie rozdawali bezwzględni rewizjoniści z Peckinpahem na czele. Już wtedy wydawał się nieco „odklejony” od dominującego antywesternowego modelu. Dziś to taka sobie popierdółka, doskonała na niedzielną perłę z lamusa.
KW – Konrad Wągrowski [10]
Jedno z najpiękniejszych doświadczeń filmowych życia. Nie chodzi nawet o czar głównych bohaterów, grających z urokiem i dystansem, tworząc idealną parę sympatycznych bandziorów. Nie chodzi nawet o fabułę, rozgrywającą przecież i napady, i pościgi, i strzelaniny. Nie chodzi o perełki humoru, nie chodzi o „Raindrops Keeps Fallling on my Head” i nie chodzi o słynną finałową stopklatkę. Chodzi o genialny nostalgiczny nastrój, klimat minionych czasów, które można tylko odzyskać na filmowej taśmie.
"oglądałem po wielokroć z większą nabożnością niż ulubione fragmenty pornosów z niezrównaną Teresą Orlowski. A to już mówi wiele, nieprawdaż?" hahahaha propsy dla wszystkich wspomnień i nawiązań pornosowych pana Dobrego!:D