Dystrykt 9
(District 9)
Neill Blomkamp
‹Dystrykt 9›

Opis dystrybutora
Przedstawiciele pozaziemskiej cywilizacji przybyli 28 lat temu na Ziemię. Bez precyzyjnego planu jak zorganizować życie uchodźców, ludzie odizolowali ich w dystrykcie 9. – zamkniętej dzielnicy Johannesburga. Powołana do jej nadzoru specjalna firma Multi-National United nie dba jednak o godziwe warunki dla przybyszy. Prawdziwym celem korporacji są badania nad odebraną im niezwykłą bronią. Do jej obsługi potrzebne jest jednak DNA obcych.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Książki – Wieści

Filmy – Wieści

Utwory powiązane
Filmy

Ja dziękuję za takie rewolucje, w których ktoś karze mi kibicować bohaterowi odmalowywanemu przez pół filmu jako zły, egoistyczny, kretyn. Szkoda tych fajnych pomysłów, których nawet nie będę już wymieniał, a które – poza formą – przechodzą z biegiem seansu we własną parodię. Wreszcie pojawili się w kinie Obcy, którzy przez swoje zachowania, sposoby komunikacji i cele, są ludziom zasadniczo bardzo… obcy. I jak to się kończy? Z anonimowego krewetkowego tłumu wyłania się ojcowska, czuła i rozsądna jednostka, trzymającego za koślawą rączkę małego E.T. Naprawdę przykre rozwiązanie. Pozytywna ocena mimo wszystko, ale z mocno zaciśniętymi zębami.
Nie będę oryginalny, twierdząc, że to najbardziej oryginalny SF ostatnich lat, jeśli nie dekad. Przy całej swej perfekcji technicznej porusza też – jakże ciekawiej niż choćby filmy Mike’a Leigh – drażliwe kwestie społeczne. Mnie najbardziej ujęła smutna refleksja nad marnością gatunku homo sapiens, który mimo postępu cywilizacyjnego (a w jakiejś tam części również przez niego) moralnie stoi niżej od byle krewetek. „Byle”, bo mam na myśli nie tylko filmowe Krewetki z kosmosu. Niestety.
Efektowny debiut i dowód na dobrą rękę Jacksona-producenta. Blomkamp pokazał, że budżet widowiska SF nie musi być liczony w setkach milionów dolarów i wycisnął maksimum ze swoich 30 baniek zielonych. Film urzeka niebanalną fabułą i fenomenalnymi efektami specjalnymi (sercu piszącego tę notkę weterana „Quake’a” szczególnie bliskie są railo-podobne w działaniu bronie kosmitów). Wypróbowane elementy (paradokumentalna forma realizacyjna, transformacja człowieka w obcą formę życia) złożył Blomkamp w świeżą, elektryzującą całość. Podobała mi się ciekawie rozegrana ewolucja głównego bohatera – od antypatycznego dupka-urzędniczyny do ściganego wyrzutka, któremu kibicujemy. Irytowała – porażająca głupota poczynań Wikusa Van De Merwe, szczególnie pod koniec filmu. Na pewno jedna z najciekawszych pozycji gatunku w ostatnich latach.
MO – Michał Oleszczyk [9]
Prawie arcydzieło: „Książę i żebrak” Twaina w kostiumie s-f, ze zdumiewającym warsztatem i stopniem namacalności wszystkiego, co widać w kadrze. Pod tym względem lepsze były tylko „Ludzkie dzieci” Cuaróna. „Dystrykt 9” jest aktualny i żywy – w czym niemała zasługa genialnego Sharlto Copleya w roli głównej. Zaczyna od safandułowatego faszyzmu sługusa (wygląda równie głupio jak Ryan Gosling z „Miłości Larsa”), a kończy na bolesnej świadomości bycia wolnym człowiekiem. Czapki z głów.
WO – Wojciech Orliński [8]
Wymyślić coś naprawdę nowego w kinie science fiction, to sztuka nie lada. Dystrykt 9 powala świeżością pomysłu i oryginalną realizacją – jak im się udało tak precyzyjnie połączyć CGI z żywymi aktorami na świeżym powietrzu, gdzie tradycyjne metody typu green screen czy motion capture nie wchodziły w grę? Mam nadzieję, że wyjdzie jakieś DVD z dodatkami, bo okropnie jestem ciekaw, jak to kręcono i co widzieli aktorzy. Słabością jest pewna płaskość fabuły, zapewne związana z tym, że nie wchodziły w grę żadne improwizowane poprawki podczas kręcenia. Bohater robi tak samobójczo głupie rzeczy, że aż trudno mu kibicować, to chwilami psuje zabawę. Chwilami namolne są te aluzje, „patrzcie, teraz będzie o Halliburtonie” itd. – choć oczywiście akceptuję ich ideowe przesłanie. Ponadto jednak ten film jest po prostu ORYGINALNY I NOWATORSKI, a to wynagradza w zasadzie wszystko.
MW – Michał Walkiewicz [7]
Walor filmu Blomkampa jest oczywisty – paradokumentalna poetyka tuszuje niewielki budżet i wypada nadspodziewanie świeżo. Szkoda, że bohater to przykry debil, którego losami trudno się przejąć. Generalnie, wszystko w notkach kolegów się zgadza, ale przydałoby się w tym filmie ździebko ironii, żeby trochę rozmiękczyć śmiertelnie poważny (tak, ten kosmita naprawdę nazywa się Christopher Johnson i jest fajnym gościem) fabularny koncept.
KW – Konrad Wągrowski [8]
„Dystrykt 9”, choć nie idealny, jest niewątpliwym powiewem świeżości w filmowej fantastyce. Nieoczywista fabuła, wizje Obcych i relacji z nimi odrębne od przyjętych schematów, które przecież od lat zarzynają gatunek, solidne społeczne przesłanie, a wszystko to połączone w atrakcyjną rozrywkowo formę – takich filmów nam trzeba. Jeśli zaczyna się takim filmem jak „Dystrykt 9”, aż strach pomyśleć, jak dobry może być kolejny projekt Blomkampa.