Moja krew
Marcin Wrona
‹Moja krew›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Moja krew |
Dystrybutor | Hagi |
Data premiery | 29 stycznia 2010 |
Reżyseria | Marcin Wrona |
Zdjęcia | Paweł Flis |
Scenariusz | Marcin Wrona, Grażyna Trela, Marek Pruchniewski |
Obsada | Eryk Lubos, Luu De Ly, Krzysztof Kolberger, Stanisława Celińska, Roma Gąsiorowska, Małgorzata Zajączkowska, Joanna Kurowska, Monika Kwiatkowska, Krzysztof ‘Diablo’ Włodarczyk |
Muzyka | Marcin Macuk |
Rok produkcji | 2009 |
Kraj produkcji | Polska |
Czas trwania | 91 min |
Gatunek | dramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Igor - samotny, zawodowy bokser, ciągle rokujący nadzieje na sukces, odnosi ciężkie obrażenia po ostatniej walce. Nie może się pogodzić z faktem zakończenia kariery. Początkowo pogrąża się w nocnym życiu. Później dojrzewa w nim myśl, żeby zostawić po sobie "coś" – dziecko. Bezskutecznie nawiązuje kontakty z różnymi kobietami. W końcu na Stadionie X-lecia znajduje Wietnamkę - YEN HA, która zgadza się urodzić mu dziecko w zamian za polskie obywatelstwo.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Filmy – Wieści

Utwory powiązane
Filmy

Mnie też nie zachwyca ostatnia tercja, razi przedmiotowe potraktowanie bohaterki, irytuje kulminacja. Żałuję, że „Moja krew” to film ciekawy i satysfakcjonujący tylko w dwóch trzecich. Ale mimo wszystko nie robiłbym z Wrony Leni Riefenstahl. Przecież, weźmy pierwszy przykład z brzegu, żona Gopnika z „Poważnego człowieka” Coenów jest tak jak Yen Ha pozbawiona „psychologicznego i emocjonalnego rysopisu”, a krytycy interpretują tylko postać owego nieszczęśnika – bo i co ma być nagannego w fakcie, że główny bohater zajmuje i twórców, i nas… hm, głównie? Osobiście upuściłbym Igorowi nieco fabularnej krwi na rzecz Wietnamki, ale to nie jest… moja krew.
MO – Michał Oleszczyk [2]
„Kurwa, stary, ożeń się z nią, kurwa, bo ja mam kurwa przejebane; umieram, rozumiesz?”. Seksistowska fantazja Marcina Wrony niestety rozbija się o skały własnych ograniczeń: zamiast spojrzeć na swego bohatera jednocześnie od środka i od zewnątrz (jak Scorsese we „Wściekłym byku”, do którego Wrona bezwstydnie nawiązuje), horyzonty reżysera zdają się całkowicie pokrywać z horyzontami głównego bohatera. Moja ulubiona scena: kopulacja z prostytutką (wcieleniem zła), którą bohater zrzuca na ziemię jak worek kartofli. Czemu? Hm, bo to chyba suka była.
„Moja krew” to film dobry. Tylko i aż – z jednej strony zachwyca wyzbytą lokalnych ograniczeń realizacją; z drugiej zaś wpada w typowe dla naszego kina koleiny emocjonalnej pornografii. Eryk Lubos doskonały, w roli antypatycznego chama i egoisty Igora zawierający mocne podsumowanie dotychczasowego emploi. Szkoda tylko ostatnich 20-30 minut, kiedy to fabuła dość niespodziewanie ucieka w pretensjonalny, nieco szowinistyczny banał i przesadną ekspozycję dramaturgii. Historia kończy się jak to zwykle bywa – zawężoną, mocno subiektywną perspektywą zarysowanego wcześniej tematu, z którą zgodzić się niezwykle trudno.
MW – Michał Walkiewicz [3]
Lubos jest świetny i za niego dodatkowy punkcik. To w końcu nie jego problem, że gra w najbardziej szowinistycznym filmie dekady. Dziennikarzom broniącym tego gniota i szastającym banałami na prawo i lewo, umyka sedno sprawy. Jasne, nie ma nic złego w pokazywaniu patologicznej sytuacji, zwłaszcza jeśli puentuje ją przemiana (powiedzmy) bohatera. Naganne jest jednak krzywdzenie kobiety już na poziomie koncepcji postaci, pozbawianie jej psychologicznego i emocjonalnego rysopisu. Wietnamka Yen Ha jest w tym utworze duchem i/lub pojemnikiem na nasienie. A co najlepsze, w tekstach adwokatów Wrony, dziewczyna również nie odgrywa żadnej roli, bo tylko twardogłowy pięściarz Igor okazuje się postacią wartą interpretacji. Żenua.