Good Bye, Lenin!
Wolfgang Becker
‹Good Bye, Lenin!›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Good Bye, Lenin! |
Dystrybutor | SPI |
Data premiery | 14 listopada 2003 |
Reżyseria | Wolfgang Becker |
Zdjęcia | Martin Kukula |
Scenariusz | Wolfgang Becker, Hendrik Handloegten, Bernd Lichtenberg, Achim von Borries |
Obsada | Daniel Brühl, Katrin Saß, Maria Simon, Chulpan Khamatova, Florian Lukas, Alexander Beyer, Burghart Klaußner, Michael Gwisdek |
Muzyka | Yann Tiersen |
Rok produkcji | 2003 |
Kraj produkcji | Niemcy |
Czas trwania | 121 min |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | dramat, komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Październik 1989 roku to nie był najlepszy moment na to, żeby zapaść w śpiączkę. Zwłaszcza, jeżeli mieszkało się we Wschodnich Niemczech. Jeszcze gorszym pomysłem było obudzić się już po zburzeniu Muru Berlińskiego. Zwłaszcza, jeżeli było się zagorzałą działaczką głęboko wierzącą w to, iż nie ma na tej ziemi lepszego ustroju niż socjalistyczny... Wszystko to jednak spotkało matkę Alexa. Rzeczywistości nie da się zmienić. Można jednak wykreować inną.
Ciepła, wzruszająca komedia o tym, jak powodowany miłością do matki syn postanowił przenieść góry. A wszystko po to, by utrzymać ją w przekonaniu, że Lenin ostatecznie zwyciężył.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Dzieło Beckera jest najlepszym dowodem na to, że genialność tkwi w prostocie. Narzuca się paralela z „Życie jest piękne” Benigniego, gdzie ojciec, by chronić syna, kreował dla niego wizję lepszej rzeczywistości. Tu syn robi poniekąd to samo dla matki. Tyle że w opozycji do przemaglowanej tematyki lagrowej, „Good bye, Lenin!” najwięcej zyskuje samym umiejscowieniem fabuły. Trudno przecenić znaczenie tego filmu dla Niemców. Doskonale portretuje jeden z najważniejszych momentów w całej ich historii, będąc przy tym znakomitą satyrą na ostalgię za tamtym, absurdalnym, ale wspominanym z rozrzewnieniem, bo w końcu „własnym”, systemem.
Bardzo dobra niemiecka komedia. O ile Polacy potrafią opowiadać o tamtych czasach albo z siermiężną powagą, albo w oparach absurdu – tutaj znaleziono złoty środek. Bez zbytniego sentymentalizmu, ale i zbytniego krytycyzmu opowiedziano o odejściu pewnej trudnej epoki.
WO – Wojciech Orliński [10]
Uwaga, arcydzieło! Po sposobie reklamowania tego filmu spodziewałem się głupawki w stylu 'Segmentu 76', a wyszedłem oczarowany. To film dalece wykraczający poza ostalgię, Piaskowego dziadka i trabanty. To bardzo mądry i wielowymiarowy film o miłości, tęsknocie, rodzinie a nawet, kha kha, sensie życia. Chora matka, przed którą trzeba udawać, że berliński mur nie upadł, zmusza bohaterów do zapytania o to, co zrobili ze swoją wolnością. Czy była im ona potrzebna tylko do 'Smacznego i dziękujemy za wybranie Burger Kinga'?
KS – Kamila Sławińska [6]
Fantastyczny, świeży pomysł, ale Beckerowi brakło umiejętności, by wykorzystać cały jego potencjał... a może po prostu nie do końca rozumiał, co ma, lub bał się zrobić film zbyt trudny dla typowych zjadaczy popkornu. Tempo narracji jest nierówne: niektóre w sceny sprawiają wrażenie na siłę przeciągniętych, innych zaś reżyser nie potrafi do końca „wygrać”, pozwolić im wybrzmieć. Niemiec nie ma tez najwyraźniej zaufania do siebie jako artysty wizualnego: nawet najbardziej wymowne i czytelne obrazy musi zaraz opatrzyć kawałkiem rozwiewającego wszystkie wątpliwości dialogu lub komentarzem z offu. Najsmutniejsze jednak, że bezlitosna przecież Historia, wdzierająca się jakże boleśnie w życie bohaterów, jest w filmie uładzona, pozbawiona pazurów – Becker pokazuje ją tak, jak pokazuje się wybuchy w kreskówkach: wiadomo, że mimo upiornego hałasu bohaterom nie stanie się nic złego. Szkoda - zwłaszcza, że z tak zdolnymi i naturalnymi aktorami mogło wyjść z tego o wiele więcej, niż urokliwa (n)ostalgiczna humoreska we wschodnioberlińskich dekoracjach, która ledwie w dwóch lub trzech scenach naprawdę łapiąca za gardło tak, jak powinna.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Dobre, bo inteligentne, dobre, bo swojskie. Łatwo się utożsamić z bohaterami i ich zrozumieć, aczkolwiek przychodzi myśl, że jednak w NRD przemiany przebiegały bardziej lawinowo niż u nas. Becker wie, że świat nie jest ani czarny, ani biały, jest szary, wszystko ma swoje i dobre, i zle strony. To nie jest gloryfikacja ostalgii, NRD jest ukazane w kilku ujeciach jako kraj wielce niesympatyczny - ale nie demoniczny. Ktoś w nim jednak mieszkał przez 44 lata i jakieś to życie było - na pewno miało i swoje wartości. Wartością filmu jest też to, że reżyser nie dał prostych odpowiedzi, zamkniętej całości, pozostawił dużo miejsca na interpretację. Swoją drogą - dlaczego u nas nikt takiego filmu nie umie zrobić i jeśli się kreci coś o przemianach 89', to muszą to być "Psy"?