Szalone serce
(Crazy Heart)
Scott Cooper
‹Szalone serce›

Opis dystrybutora
Bad Blake jest alkoholikiem. Jest również piosenkarzem country. Spotyka dziennikarkę, która chce mu pomóc.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Filmy

Jeff Bridges udaje alkoholika (oscarowo!) w familijnym produkcyjniaku, który udaje dramat. Malownicze plenery Nowego Meksyku i melodyjne dźwięki country sprawiają, że film wchodzi bez popity, ale emocje wywołuje co najwyżej letnie. Scott Cooper powinien wziąć korepetycje u Marka Koterskiego.
UL – Urszula Lipińska [3]
Nie widzę specjalnego powodu, żeby oklaskiwać wyczyny aktorów w „Szalonym sercu”. Przy scenariuszu idealnie odmierzonym od linijki schematu, wszystko co wybija się pół centymetra nad przeciętność wydaje się nieomal wybitnym. Bridges miał lepsze role, Gyllenhaal też. „Szalone serce” zrobione jest z tak nabożnym potraktowaniem modelu kina biograficznego „od świetności przez upadek do mądrości”, że na seansie nie ma czasu zastanowić się nad czyimś artystycznym fenomenem czy ponurym życiem. Bardziej zajmujące jest dumanie nad tym, czy to reżyserzy sprowadzają żywoty bohaterów do ów modelu, czy każdy wielki żył tak banalnie?
MO – Michał Oleszczyk [5]
Rola Bridgesa jak seria odpływów i przypływów: raz irytująco popisowa, kiedy indziej cudownie wyluzowana (zwłaszcza w partiach śpiewanych). Razi mnie nie tyle sztampa i powtarzanie wątków z 1983 roku (film powinien się nazywać „Pod czulszą kontrolą”), ale fatalna gra Maggie Gyllenhaal, która zatapia film. Maggie wygląda, jakby lękała się własnej bohaterki – żadna linijka dialogu nie wydaje się w jej ustach naturalna i organiczna; zza każdej prześwituje asekuracja. I gdzie tu szaleństwo…?
„Szalone serce” przetwarza schemat podjęty jakiś czas temu przez „Zapaśnika”, z tą różnicą, że metafora autodestrukcyjnej amerykańskości jest u Scotta Coopera bardziej wyrazista. Na poziomie fabularnym, ale i realizatorskim, jest to ten sam film: wytłumiona, ostentacyjnie niezależna opowieść o emerytowanym gwiazdorze, którego zepsucie uniemożliwia budowanie właściwych więzi z bliskimi. Wcielający się w zapomnianego muzyka country Jeff Bridges jest w swoim żywiole: rozchełstany i zachrypnięty, znudzony życiem, zarośnięty. Rolą Blake’a aktor kulminuje ostatnie lata swego statycznego wizerunku – wszystkie role i rólki, od „Big Lebowskiego” po przewrotny epizod z „Krainy traw”, eksplodują tu niczym przepełniony wodą balon.