Rzeka tajemnic
(Mystic River)
Clint Eastwood
‹Rzeka tajemnic›
Opis dystrybutora
Historia trzech przyjaciół z dzieciństwa - Seana, Jimmy′ego i Dave′a, którzy po dwudziestu pięciu latach spotykają się ponownie, by przeprowadzić śledztwo w sprawie morderstwa córki jednego z nich.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Choć sam scenariusz oryginalnością nie grzeszył, Clintowi udało się z niego wycisnąć niemal znakomity dramat kryminalny. Niemal, bo mógł się skończyć 15 minut wcześniej, w momencie gdy Jimmy wymierzał (jak mu się zdawało) sprawiedliwość; ta parada była już niepotrzebna. Aktorzy absolutnie genialni, wszyscy bez wyjątku. Zobaczyć trzeba, choć nie jest to film tworzący historię kina jak „Unforgiven”.
Zdecydowanie najlepszy z dotychczas wyreżyserowanych przez Eastwooda filmów. Pod płaszczykiem kryminału ukazano tu, jak jedno zdarzenie sprzed kilkudziesięciu lat rzutuje na stosunki trójki głównych bohaterów, jak trudno jest nawiązać szczery dialog i się zrozumieć. Smutny, fatalistyczny, ale oczyszczający obraz. Dzięki rewelacyjnej grze aktorów oraz reżyserii i muzyce Eastwooda otrzymujemy z tej dość prostej, powolnej historii jeden z najlepszych filmów roku.
WO – Wojciech Orliński [10]
Rola życia Tima Robbinsa. Duszne, przytłaczające ale jednak warte obejrzenia. Clint Eastwood to jednak nie tylko emerytowany aktor, to naprawdę facet z genialnym wyczuciem kina.
KS – Kamila Sławińska [10]
Nie spodziewałam się tego: Clint Eastwood po trzydziestu latach robienia filmów przeciętnych, w porywach niezłych - nagle wyprodukował naprawdę wielkie dzieło. Piszę to bez ironii, do tej pory przygnieciona niesamowitą siłą i klasą tego filmu. Niewiele widuje się ostatnio dramatów tak przejmujących, a przy tym bezpretensjonalnych. Takich prostych, a porażających jak szekspirowskie klasyki przez swoją umiejętność odmalowania namiętności, właściwych naszemu gatunkowi, i wszystkich związanych z nimi rozterek, triumfów i nieszczęść. W dodatku Sean Penn i Tim Robbins pokazują najlepszą formę od wielu lat, a Kevin Bacon gra rolę życia. Jeśli Akademia nie doceni tego filmu przy Oscarach, chyba wyślę im zdechłego szczura.
KW – Konrad Wągrowski [8]
Kolejny (po Unforgiven, czy Władzy absolutnej) film wpisujący się w pesymistyczną wizję świata Clinta Eastwooda. Ów świat jawi się jako bardzo nieprzyjemne miejsce, w którym wszystko jest przeciwko tobie, a jedyne co możesz zrobic, aby jakoś swą egzystencję uczynić znośna, to znależć swój mały azyl. Nie można mieć jednakże żadnej pewności, że to przyniesie jakikolwiek pozytywny efekt, mimo wszystko to jedyny sposób, aby jakoś to życie przeżyć. Jest to też wizja bardzo fatalistyczna - tu tragedia determinuje całe życie bohaterów już w dzieciństwie. Od strony czysto filmowej - jest co podziwiać. Po pierwsze - bardzo ciekawy montaż pierwszej połowy filmu, zwiększający zainteresowanie i potęgujący uczucie, ze coś wisi w powietrzu. Po drugie - doskonale poprowadzona, porażająca kulminacja. Po trzecie - atorstwo. Doskonały Sean Penn pokazuje to co potrafi najlepszego - bez przesadnych gestów ukazuje niezwykle silne uczucia i w pełni zasługuje na tegorocznego Oscara. Świetny i przekonujacy Robbins, ale najbardziej zaskakuje Bacon. Aktor, który grywał do 40-tki nastolatków, nagle doskonale wciela się w rolę dla Pacino - czyli przegranego, zmęczonego życiem faceta, próbującego jednak, pomimo wszystko, trzymać fason i robić to co do niego należy. Wszystko wskazuje, że, jeśli będzie się trzymał tego wizerunku, ma nastepne 20 lat aktorstwa zapewnione. Podsumowując - jeden z najciekawszych i najlepiej zrealizowanych dramatów ostatnich lat.