Sala samobójców
Jan Komasa
‹Sala samobójców›

Opis dystrybutora
Dominik to zwyczajny chłopak. Ma wielu znajomych, najładniejszą dziewczynę w szkole, bogatych rodziców, pieniądze na ciuchy, gadżety, imprezy i pewnego dnia jeden pocałunek zmienia wszystko.
„Ona” zaczepia go w sieci. Jest intrygująca, niebezpieczna, przebiegła. Wprowadza go do „Sali samobójców”, miejsca, z którego nie ma ucieczki. Dominik, w pułapce własnych uczuć, wplątany w śmiertelną intrygę, straci to, co w życiu najcenniejsze…
„Sala samobójców” to film Jana Komasy, jednego z najzdolniejszych reżyserów młodego pokolenia. Pierwszy raz udało się w Polsce stworzyć film, w którym wirtualny świat awatarów jest równie ważny, jak rzeczywista gra aktorów. Ponad rok powstawało animowane, drugie życie głównego bohatera – Dominika. Szokująca historia i genialne aktorstwo sprawiają, że jest to film tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
„Sala samobójców” - film, który przekracza granice wyobraźni!
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Filmy – Wieści

Utwory powiązane
Filmy

BH – Błażej Hrapkowicz [7]
Brawa dla Komasy za podjęcie współczesnego tematu, kapitalne postacie rodziców i reżyserską pomysłowość, która jednak nie zawsze idzie w parze z dyscypliną. Za najmocniejszy punkt filmu uważam portret klasy średniej, której horyzont aspiracji wyznacza chęć posiadania i zdobywania (prestiżu, uznania) – to dlatego rodzice, choć pod koniec bardzo się starają, nie są w stanie zrozumieć Dominika (utalentowany, aczkolwiek jeszcze nieokrzesany Gierszał). Wizja internetu i second life’u jest spóźniona i anachroniczna, co nie pomaga w zawieszeniu niewiary (i tak już mocno nadwerężonej logicznymi potknięciami w scenariuszu). Ale Komasa to duży talent, warto mu kibicować.
UL – Urszula Lipińska [8]
„Sala samobójców” ma moc. Już za samą ambicję rozpisania filmu na kilka poziomów i sensownego poprowadzenia widza przez tę gęstwinę – szczere brawa. Komasa niby opisuje nasze tu i teraz, ale dobrał sobie taki ułamek rzeczywistości, że ogląda się to trochę jak przestrogę na przyszłość zwieńczoną niezadanym wprost pytaniem: Dokąd ten świat zmierza? Chyba w najważniejszym planie to historia o skrzywieniach rodziców odbijających się w dzieciach. Rzekomo odpychający Dominik ma przecież pełne usprawiedliwienie dla swojej agresji, arogancji, egoizmu i braku empatii dla drugiego człowieka – wystarczy spojrzeć na Beatę i Andrzeja. On tym zachowaniem, życiem pod dyktando, nasiąkał wiele lat. Osuwając się w szaleństwo i izolację tak naprawdę pokazuje, że absurdalny jest świat dookoła z jego różnymi współczesnymi fanaberiami. Natomiast, między słowami, Komasa uzmysławia pewną niefajną prawdę. Że zarówno wejście w wyścig szczurów i wyjście z niego na rzecz totalnej wolności skazują na samotność.
MO – Michał Oleszczyk [5]
Świetny start, a potem tylko gorzej. Talent Komasy należy chronić, ale trzeba też dać mu scenarzystę z prawdziwego zdarzenia, bo – niestety – dowiódł tym filmem, że pisanie dialogów i konstrukcja dramaturgiczna nie są jego mocnymi stronami. Efektowna stylizacja z początku szybko ustępuje miejsca banałom o „współczesnym świecie”, od których naprawdę zęby bolą. Więcej w mojej recenzji; zapraszam na bloga.
KW – Konrad Wągrowski [8]
„Slaa samobójców” nie jest filmem idealnym, ma swoje niedoróbki – nieco sztampowe postacie, psychologia bohaterów trochę zbyt lekko zarysowana, brak jasnego wytłumaczenia czym jest przedstawiony świat wirtualny, ale nie zmienia to faktu, że film jest jednym z najciekawszych obrazów ostatnich lat, oddziałującym zaskakująco mocno na gruncie emocjonalnym, dzięki czemu możemy wybaczyć łatwo wszelkie niedoróbki i niedomówienia. Gdybym miał określić jednym słowem zalety filmu, rzekłbym, że bije z niego szczerość, że przedstawia sytuację, w którą jest nietrudno uwierzyć, z którą wielu widzów – czy to z punktu widzenia nastolatka, czy rodzica – jest w stanie się utożsamić. A poza tym Komasa wykazuje duże umiejętności reżyserskie i narracyjne – cały wirtual jest ciekawy i zaskakująco dobrze, jak na polskie warunki wykonany, film ma szereg bardzo ciekawych i odważnych scen (męski pocałunek na studniówce, spacer po szkolnym korytarzu z pistoletem w kieszeni). Co ciekawe – „Sala samobójców” nie jest dziełem oczywistym, pozostawia pole na różne interpretacje, tworzy płaszczyznę do dyskusji. Największe brawa należą się twórco jednak za finałową scenę – wstrząsającą, wnoszącą film emocjonalnie na jeden poziom wyżej, pozostawiającą z pewnością w pamięci każdego rodzica.
Jak dotąd najciekawsza rodzima premiera 2011 roku. Znakomity aktorsko (świetny Gierszał w roli Dominika, doskonały duet Kuleszy i Pieczyńskiego jako jego rodziców), fabularnie, i formalnie. I co najlepsze, mamy do czynienia z debiutem. Z tego też powodu gotowy jestem przymknąć oko na dydaktyczny wydźwięk filmu, jak i pewne nielogiczności scenariuszowe. Kto postąpi podobnie, upewni się, że Komasa to reżyser z krwi i kości – jak jego bohaterowie. Już dokumentalny „Spływ” i nowela „Warszawa” odsłaniały zainteresowanie twórcy nową klasowością Polski. „Sala…”, dziejąc się w środowisku najbogatszych, pokazuje, jak bardzo fałszywa (wirtualna) jest ich rzeczywistość. Przejście Dominika z hucpy codzienności w świat Internetu staje się tu naturalnym następstwem rozczarowania odrealnioną rzeczywistością. W efekcie dostajemy wzbudzające refleksję kino, idealne dla tęskniących do proponowanego przez romantyczne komedie modelu życia. Może przestaną się oszukiwać nie tylko liftingiem.
Ocena za wycyzelowaną i przemyślaną, odważną formę. I za temat. Za dobre aktorstwo też. Film ma wady, ale Jan Komasa jest tak zdolnym reżyserem, że następnym razem będzie na pewno lepiej.