Solaris
Steven Soderbergh
‹Solaris›

Opis dystrybutora
Świat w niedalekiej przyszłości. Dr Chris Kelvin, psycholog, ma zbadać przyczyny zagadkowych zachowań niewielkiej grupy naukowców na pokładzie stacji kosmicznej Prometeusz, która straciła kontakt z Ziemią. Przed wyruszeniem w kosmos Kelvin otrzymuje wiadomość od swego bliskiego przyjaciela, dowodzącego misją komandora Gibariana, który prosi go o pomoc z powodów, jakich nie chce - lub nie potrafi - wyjaśnić. Po przybyciu na stację Kelvin dokonuje szokujących odkryć: Gibarian popełnił samobójstwo, a dwóch pozostałych przy życiu naukowców - Snow i dr Helen Gordon - zdradza objawy niebezpiecznej paranoi.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Książki – Wieści

Filmy – DVD i Blu-Ray

Utwory powiązane
Piękna forma i ważkie treści, ale też niestety – jak dla mnie, zwykłego-śmiertelnika-nie-intelektualisty – kosmiczna nuda. Nie jestem na tyle odważny, by dla dobra sztuki i ukulturalniania społeczeństwa się poświęcać i polecać komuś coś, na czym sam cierpiałem katusze. Przepraszam.
Po raz pierwszy widziałem "Solaris" na seansie o 22 po ciężkim dniu pracy i wszystko, co udało mu się wywołać, to uczucie bezgranicznej senności. Drugi raz oglądałem go o pierwszej w nocy na DVD i niestety też było ciężko. Film Soderbergha niewiele ma wspólnego z powieścią, ale to akurat nie wada – reżyser wyrzucił (lub odsunął na trzeci plan) większość wątków i opowiada własną historię, opierając się przede wszystkim na postaciach i ich wnętrzach. Bohaterowie Lema to kukły służące przekazaniu "ważniejszych" treści, Soderbergh uczynił z nich ludzi i wysunął na pierwszy plan. Film ma piękne zdjęcia i jest dobrze zagrany; stawia sporo pytań, nie udzielając łatwych odpowiedzi. Twórcy włożyli wiele serca w "Solaris" – to widać – ale powstał film dziwaczny, do którego trzeba podejść, będąc w odpowiedniej kondycji psychicznej. Mi się to do tej pory nie udało...
WO – Wojciech Orliński [8]
Bardzo dziwny film. Bardzo, bardzo dziwny film. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dziwny film. Im więcej się o nim myśli, tym bardziej się podoba, ale na pierwszy rzut oka wydaje się po prostu - wybaczcie to określenie - nudnawy. Potraktujcie absolutnie serio poradę George'a Clooneya: oglądać po trzech drinkach (sam Clooney na pierwszym pokazie pojawił się z kieliszkiem do martini). Dopiero na piąty czy szósty rzut oka 'Solaris' Soderbergha pokazuje drugie dno.
KS – Kamila Sławińska [10]
Jakkolwiek zabrzmi to jak bluźnierstwo w ustach szanującego się kino-snoba – ta wersja jest ciekawsza i bardziej czytelna niż ekranizacja Tarkowskiego, nie idąc przy tym na żadne brzydkie kompromisy. Zaryzykowałabym nawet twierdzenie, że to najpiękniejszy i najstaranniej zrobiony film w karierze Soderbergha: od pierwszej do ostatniej sceny ogląda się ze szczęką opadniętą do kolan, po pierwsze z zachwytu nad wizualną stroną tego niesamowitego przedsięwzięcia, a po drugie – z wrażenia wywołanego pierwszym głęboko myślącym filmem SF od... chyba od czasów 2001(!!!). Jakby tego nie było dość, zachwyca przepiękna Natascha McElhoe. Jeśli nawet to jest – jak twierdził autor - kosmiczne romansidło, to zdecydowanie w wydaniu z serii romansideł dla ambitnych intelektualistów, zainteresowanych najgłębszą istotą własnych emocji. Jak dla mnie – rewelacja.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [9]
Podobało mi się bardzo. To kinowy odpowiednich śpiewających nudziar, których piosenki snują się powoli, acz niekoniecznie cicho. A potem chodzą za Tobą tygodniami. Rozumiem opinie twórców, którzy już przed premierą wiedzieli, że to się nie zwróci i tym bardziej ich szanuję, że zrobili to właśnie w ten sposób nie siląc się na żadne atrakcje (poza pośladkami Clooneya). Zniesmaczyła mnie zaś krakowska konferencja prasowa, na której lokalni krytycy i intelektualiści wybrzydzali jak tu mało z Lema. Mało? To, idźcie se poczytać, a odczepcie się od dobrego filmu
KW – Konrad Wągrowski [9]
Soderbergh potrafił odczytać Lema w bardzo interesujący sposób. Powieść 'Solaris' zawiera materiał na bardzo wiele ekranizacja, a ta cząstka, którą wybrał Soderbergh, będzie mu policzona. Bowiem 'Solaris' jest też opowieścią o miłości. Nie można jednak powiedzieć, że zniknęła reszta - ale akcenty zostały wyraźnie zmienione. Film jest piękny - niebywale wysmakowany estetycznie, nastrojowy i mocno oddziałujący, na wszystkich, którzy będą chcieli mu się poddać. Z 'Odyseją 2001' i 'Blade Runnerem' łączy go znikoma fabuła i postawienie na wrażenia i emocje, a także otwartość, dająca ogromne pole do popisu dla interpretacji. Nie będę jednak ukrywał, że nie wróże mu szansy powodzenia nawet w polskich kinach - został skutecznie zniszczony przez krytykę, która nie chciała analizować go jako dzieła, lecze jedynie jako ekranizację Lema, zastanawiając się w czym polski pisarz jest lepszy od amerykańskiego reżysera. Mam nadzieję, że i tu zajdzie przypadek 'Odysei' i 'Blade Runnera' - film będzie zyskiwał z czasem, nie pozwalając o sobie zapomnieć przez lata, podczas gdy słuch zaginie po współczesnych blockbusterach.