Kret
Rafael Lewandowski
‹Kret›

Opis dystrybutora
Odkąd Paweł rozkręcił wraz z ojcem Zygmuntem wspólny interes, jego rodzina zaczyna coraz optymistyczniej patrzeć w przyszłość. Ich marzenia o dostatnim życiu przekreśla pewnego dnia artykuł, który godzi w dobre imię Zygmunta. Z dnia na dzień współpracownicy Pawła odwracają się od niego, a małżeństwo z Ewą przeżywa poważny kryzys. Paweł zrobi wszystko, żeby odkryć prawdę i oczyścić ojca z zarzutów. Tropy z przeszłości prowadzą do zagadkowego człowieka, który od pewnego czasu zdaje się potajemnie kierować losami Pawła i Zygmunta. W zamian za odpowiedzi na pytania spędzające Pawłowi sen z powiek, złoży on zdesperowanemu mężczyźnie zaskakującą propozycję…
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

BH – Błażej Hrapkowicz [4]
W lustracyjnym sporze Lewandowski stoi pośrodku – przyznaje, że pranie brudów z przeszłości jest destrukcyjne, ale przekonuje również, że gdyby uczciwie rozliczono się z PRL-em, żadne pranie nie byłoby potrzebne. Niestety, siedzenie okrakiem na barykadzie zaszkodziło filmowi, który jest płaski, telewizyjny, mdły. Pomimo starań Szyca, Dziędziela i Czerwińskiej, rodzinny dramat rozbija się o psychologiczne płycizny. Czarę goryczy przelała niewystarczająco umotywowana finałowa wolta – w mgnieniu oka dramat zamienił się w thriller, a ja przecierałem oczy ze zdumienia i traciłem resztki wiary w tę historię.
MO – Michał Oleszczyk [8]
Znakomicie skonstruowany i wyreżyserowany pół-thriller lustracyjny, z wybitnym Szycem i jeszcze lepszym Dziędzielem. Schematyczna, ale dotkliwa wizja gwałtownego wyparcia niechcianej prawdy historycznej z własnego ogródka, służąca za metaforę rachunku sumienia, którego nasz połamany kraj nigdy nie dokonał.
WO – Wojciech Orliński [3]
Niepotrzebny film, którego reżyser – monsieur Rafael Lewandowski – strasznie chciał zrobić coś o kraju swoich przodków, którego po prostu nie rozumie. Postać ubeka jest więc wzięta z Księżyca (no litości, po prostu wszystko w pewnym momencie wyjaśnia Szycowi? bo co, sumienie go naszło? akurat teraz? dlaczego?). Przekonanie, że lustracyjne awantury pasjonują całe społeczeństwo do tego stopnia, żeby ujawniani agenci trafiali na pierwsze strony tabloidów, jest naiwne. Tak nie było nawet przy najgłośniejszych sprawach Maleszki, Damięckiego czy Boniego. Domniemana współpraca przywódcy strajku w jakiejś kopalni gdzieś na Śląsku miałaby w mediach rangę dwuakapitowej notki w rubryce „kraj w skrócie”, a monsieur Rafael sobie wyobraża jakąś wielką drrramę na pierwszych stronach.
Wyważone podejście do tematu lustracji ze świetnym duetem Szyc – Dziędziel. Przypomnienie o tym, że PRL wcale nie był biało-czerwony. Banalne stwierdzenie? Chciałbym, żeby właśnie w tak banalny sposób III RP znalazła złoty środek w rozliczeniu z solidarnościowcami, ubekami i innymi ludźmi, których przeszłości nadało się wartość „plus” albo „minus”.
@WO (...)Domniemana współpraca przywódcy strajku w jakiejś kopalni gdzieś na Śląsku miałaby w mediach rangę dwuakapitowej notki w rubryce „kraj w skrócie” (...)
W "Wyborczej" czy "Playboyu" może i tak, ale w "Naszym Dzienniku" czy "Gazecie Polskiej" mogłoby się prebić na okładkę.