Mission: Impossible – Ghost Protocol
Brad Bird
‹Mission: Impossible – Ghost Protocol›

Opis dystrybutora
Oskarżony o terrorystyczny zamach bombowy na Kreml, agent IMF Ethan Hunt wraz z resztą zespołu zostaje zwolniony z obowiązków w chwili, kiedy prezydent wdraża „Ghost Protocol”. Pozostawiony bez środków i wsparcia, Ethan musi znaleźć sposób na oczyszczenie dobrego imienia agencji oraz uniemożliwienie kolejnego ataku. Sprawę komplikuje fakt, iż Ethan zostaje zmuszony do podjęcia się misji wraz z zespołem byłych agentów IMF, których osobistych motywów do końca nie poznał.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Filmy – Wieści

Utwory powiązane
PCz – Piotr Czerkawski [8]
Podczas gdy James Bond już dawno spoważniał i odłożył do szafy zabawki w stylu zegarka z detonatorem ładunków wybuchowych, agent Ethan Hunt wciąż wykonuje najtrudniejsze misje z chłopięcą radością. Tym razem w ramach realizacji swoich obowiązków udaje rosyjskiego generała, rozbija zabawę na imprezie w stylu Bollywood i ryzykuje życie wspinaczką na setne piętro luksusowego hotelu. Kolejne sceny tego rodzaju pozwalają stwierdzić, że reżyser Brad Bird bawił się na planie tak dobrze jakby realizował kolejną część „Iniemamocnych”. W „Ghost Protocol” ostentacyjna kreskówkowa przesada zaskakująco zgrabnie współgra z intrygą rodem z tandetnego zimnowojennego thrillera i arsenałem gadżetów a la kino science- fiction. Niemożliwe? Tylko do pierwszych minut projekcji.
BH – Błażej Hrapkowicz [7]
Brad Bird nakręcił kreskówkę, tylko z aktorami i w archaicznym kostiumie kina akcji sprzed kilku dekad (z gadżetami, przy których dawne Bondy to wystawa autentycznego ekwipunku szpiegowskiego). Cruise w swoim żywiole, mocny drugi plan, dobra zabawa i jeden mały kłopot: nagłe przebłyski „poważnych problemów”, jakby ktoś w samym środku imprezy włączył relację z katastrofy lotniczej. Nie to miejsce, nie ten czas.
„Ghost Protocol” ma wszystko, czego mógłbym wymagać od blockbustera – jest spektakularny (w filmie wylatuje w powietrze Kreml), intrygujący i nieoczywisty (scenarzyści całkiem skutecznie silą się na kilka „zaskakujących” zwrotów akcji) i szybszy od „Szybkich wściekłych” (zarówno pod kątem miejsc akcji, które przenoszą się między krajami i miastami, jak i pod kątem impetu – akcja prawie nie zwalnia). Byłoby 9, gdyby nie jeden potężny mankament – sprowadzające film do ludzkiego wymiaru przerywniki, w których Ethan i Brandt pomimo globalnego harmideru załatwiają swoje prywatne zażyłości. Twórcy nie pokusili się o oczyszczenie tych scen z patosu ani ckliwości, przez co pasują do filmu jak pompon do kapelusza.