Antwone Fisher
Denzel Washington
‹Antwone Fisher›

Opis dystrybutora
Antwone Fisher jest młodym żołnierzem amerykańskiej marynarki wojennej, który szokuje otoczenie niekontrolowanymi wybuchami przemocy. Gdy Antwone prowokuje kolejną awanturę, przełożeni rozkazują mu rozpocząć terapię u cenionego psychiatry, dr. Jerome’a Davenporta. Początkowo Antwone zamyka się w sobie i odmawia współpracy, w końcu jednak przełamuje wewnętrzne opory i otwiera się na innych.
Utwory powiązane
Filmy

Nowe kino czarnych od kilku lat znajduje się w takim dołku, że tę afroamerykańską wersję „Buntownika z wyboru” przyjąłem z otwartymi ramionami. Reżyserski debiut Washingtona zachwyca aktorstwem, wciąga, wzrusza niezależnie od tego, czy to faktycznie historia życia Fishera czy kogoś innego z 30-milionowej populacji amerykańskich murzynów. Faktem jednak jest, że ta opowieść ma małe szanse poruszyć kogokolwiek, kto w dzieciństwie i latach młodzieńczych nie spałaszował z pasją kilkuset pozycji z nurtu kina czarnych.
WO – Wojciech Orliński [5]
Był sobie facet, który pracował jako ochroniarz w Hollywood. Filmowcy go lubili, bo to fajny gość był, a kiedy opowiadał o swoim ciężkim życiu, ich liberalne serduszka aż kwiliły ze wzruszenia. Obiecali mu, że sfilmują jego opowieść. I sfilmowali. Ja jednak jako widz pozostałem średnio wzruszony, bo cała ta łzawa historia jest jednak po hollywoodzku fałszywa. Na przykład w życiu prawdziwego Fishera nie było żadnego odpowiednika postaci, którą w tym filmie gra Denzel Washington - przy okazji reżyser. Usuńcie z niego Washingtona i co zostanie? Ta seksowna lasencja, która jest dziewczyną głownego bohatera. Rzecz w tym, że jej też nie było. Ani tak ślicznego happy endu. Zatem hasło 'oparte na prawdziwej historii' należy potraktować z odpowiednio hollywoodkim dystansem - no ale wtedy zostaje nam już mało przekonujący wyciskacz łez.
KS – Kamila Sławińska [5]
Film miał potencjał, i to nie jako film o uciśnionych czarnych ludziach, ale po prostu o ludziach – o ludzkiej sile ducha, pragnieniu bliskości, woli stawania się lepszym. Problemy pojawiły się dwa: pierwszy to ten, że autorem łzawego scenariusza do filmu Antwone Fisher, opartego na książce Antwone Fisher, jest... Antwone Fisher. Drugi – to ten, że reżyser (po raz pierwszy po tej stronie kamery wystąpił Denzel Washington) za bardzo dał się ponieść własnej szczytnej myśli i po prostu przedobrzył z szczęśliwością i radością szczęśliwego i radosnego zakończenia. Szkoda, że ładna rola debiutanta Dereka Luke’a trochę się zmarnowała w zbyt słodkim sosie. Całość jest nieco ciężko strawna, ale od biedy zjadliwa.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Nie przecze, film ciepły, pozytywny, ogląda się nie bez przyjemności. Ale całość przesłodona aż do bólu zębów i niebywale wręcz przewidywalna.