Żelazna dama
(The Iron Lady)
Phyllida Lloyd
‹Żelazna dama›

Opis dystrybutora
Filmowy portret Margaret Thatcher – pierwszej w historii Wielkiej Brytanii kobiety premier, jednej z najbardziej wpływowych kobiet XX wieku.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Filmy – DVD i Blu-Ray

Utwory powiązane
Filmy

PCz – Piotr Czerkawski [4]
„Żelazna dama” to sam plastik. Choć reżyserka Phyllida Lloyd teoretycznie kręci biograficzny dramat, nadaje mu psychologiczną głębię musicalu „Mamma Mia”. Zamiast wpatrywać się w tą momentami konwencjonalną a chwilami niesmaczną laurkę, lepiej przyjrzeć się prawdziwemu obrazowi tchatcheryzmu odmalowanemu w dawnych filmach Mike’a Leigh.
„Żelazna Dama” nie ma klasy „Królowej”, ale Meryl Streep to ta sama liga co Helen Mirren, więc film ogląda się zupełnie nieźle – byle tylko odrzucić pryzmat polityczny i spojrzeć na to jak na opowieść o cenie kariery, samotności, starości, tych wszystkich humanistycznych pierdołach; czyli spojrzeć tak, jak sama Thatcher pewnie by nie chciała („Dziś ludzie ciągle tylko mówią, co czują, zamiast mówić, co myślą”). Nie ma tu żadnych większych przekłamań, a sama postać jest raczej antypatyczna, ale iście slajdowa skrótowość nie pozwala traktować tego filmu jako lekcji historii. Pytanie, czy ktoś idzie do kina na lekcję historii, czy idzie obejrzeć Meryl Streep w oscarowej formie i oscarowej charakteryzacji. Jeśli to drugie, nie powinien narzekać.
MO – Michał Oleszczyk [2]
Meryl Streep nie gra, tylko klonuje – zamiast wcielić się w Margaret Thatcher, z wielką perfekcją odtwarza jej manieryzmy i idiosynkrazje, wspomagana kilogramami lateksu i kilkoma wersjami protez dentystycznych. Efekt jest prawie niesmaczny w swym klinicznym podejściu do aktorstwa jako kontrolowanej mimikry. Do tego dochodzi wyprana z niuansów apoteoza Thatcheryzmu, który naprawdę zasłużył sobie na bardziej skomplikowany portret.