Bruce Wszechmogący
(Bruce Almighty)
Tom Shadyac
‹Bruce Wszechmogący›

Opis dystrybutora
Bohaterem filmu jest pewien zrzędliwy reporter telewizyjny, który jest zdania, że Bóg stanowczo za często doświadcza go niezbyt miłymi przeżyciami, przez co jego życie jest smutne i ciężkie. Bruce Nolan tak długo krytykuje Boga, iż ten w końcu decyduje się powierzyć mu władzę nad światem.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [7]
Wszedłem do kina wkurzony, wyszedłem zadowolony. Czegóż więcej wymagać od komedii? No niby można by wymagać, żeby facet, który jest bogiem, chociaż raz ruszył się z kompletnego zadupia w jakieś ciekawe miejsce... i żeby miał bardziej spektakularne zachcianki niż uruchomienie zraszaczy na imprezie... i może w ogóle, żeby wszechmoc miał ktoś z ciekawszą wyobraźnią... i żeby nie nawalali tak bezczelnie dydaktycznie... No w zasadzie niby można wymagać od komedii dużo więcej... No i dobrze! Sami sobie nakręćcie lepszy film, jak się komuś nie podoba! Mnie się całkiem podobało i obstaję za siódemką!
Całkiem zabawna bajka z morałem. Bezpretensjonalna, miła i wcale niegłupia. Nawet Carrey jest tu nieco stonowany, wydurnia się w swoim stylu właściwie tylko raz czy dwa – reszta to sympatyczne gagi sytuacyjne na półuśmiech. Plus bezbarwna, ale i w niczym nieszkodząca Jennifer Aniston i absolutnie kapitalny Morgan Freeman w roli Stwórcy – swoją drogą to ciekawe i niezwyczajne, że w filmie z Carreyem lepsze dialogi ma postać drugoplanowa.
WO – Wojciech Orliński [8]
Wbrew pozorom, wcale niegłupie. Careya jako aktora szanuję od czasu 'Truman Show' (okej - tak naprawdę, to już od 'Głupiego i głupszego', ale dopiero od 'Truman Show' nie wstydzę się tego mówić :-)).
KS – Kamila Sławińska [3]
Kolejny film ostatnich miesięcy, który powstał chyba na skutek niczym nie uzasadnionej wiary producentów, że do zrobienia bardzo śmiesznej komedii wystarczy jeden dobry komik, postawiony przed kamerą i pozostawiony sam sobie. Tak jakby sam widok nazwiska Carreya w czołówce miał przyprawić widzów o spazmy ze śmiechu! Ciągle mam nadzieję, że kiedyś się jednak zorientują, niebożątka, i zrozumieją, że do zrobienia komedii potrzebny jest niestety scenariusz - najlepiej z dobrymi dialogami – i reżyser z pomysłem na całość. Swoją drogą, jak człowiek się rozejrzy, dochodzi do wniosku, że to, co się na świecie wyprawia, musi być skutkiem działalności jakiegoś Bruce’a - nieudolnego zastępcy Bozi, przebywającej na wakacjach. Kurczę, może to nie fikcja, tylko fabularyzowany dokument? To by tłumaczyło, dlaczego nieśmieszne.
KW – Konrad Wągrowski [6]
Jim Carrey wygłupia się po swojemu w komedii familijnej, idealnej do wyświetlania w Święta Bożego Narodzenia. Film nieco dydaktyczny, ani tak śmieszny, ani tak głupi jak można by oczekiwać po komedii z Carreyem.