Van Helsing
Stephen Sommers
‹Van Helsing›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Van Helsing |
Dystrybutor | UIP |
Data premiery | 7 maja 2004 |
Reżyseria | Stephen Sommers |
Zdjęcia | Allen Daviau |
Scenariusz | Stephen Sommers |
Obsada | Robbie Coltrane, Kate Beckinsale, Hugh Jackman, David Wenham, Richard Roxburgh, Josie Maran, Samuel West, Silvia Colloca, Elena Anaya, Will Kemp |
Muzyka | Alan Silvestri |
Rok produkcji | 2004 |
Kraj produkcji | USA |
WWW | Strona |
Gatunek | fantasy, groza / horror, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
W swojej stale toczącej się walce o oswobodzenie świata od okrutnych potworów Van Helsing, na polecenie tajnego stowarzyszenia, udaje się w podróż do Transylwanii, aby ostatecznie zniszczyć siejącego swoje śmiercionośne uroki Hrabiego Drakulę. Z odsieczą przychodzi mu nieustraszona Anna Valerious, której przyświeca idea oswobodzenia własnej rodziny od ciążącej na niej od wielu wieków klątwy – drogą do tego jest pokonanie wampira.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [2]
Koszmar. I jako fan horroru mówię to w sensie negatywnym. Film pozbawiony atmosfery, pomysłu na fabułę i co najgorsze, wbrew pędowi, pozbawiony też tempa. Świetny przykład, że więcej daje czasami mniej. Tutaj wszystkiego jest za dużo i w rezultacie od połowy rzecz nudzi już śmiertelnie. Nawet efekty specjalne wyglądają raczej niespecjalnie, chwilami jakby były wykonane 5 lat temu. Pomyłka i kryminalne marnotrawstwo klasyki horroru. Jeden punkt powyżej najniższej oceny daję za obcisły outfit Kate Beckinsale.
Kino rozrywkowe za 160 milionów dolarów ma prawo być głupie. Ma prawo do najdurniejszych dialogów świata i rezygnacji z gry aktorskiej na rzecz efektów. Ale musi tym samym bawić i nie nudzić. A tego o „Van Helsingu” powiedzieć się nie da. Wizualnie jak na dzisiejsze standardy film prezentuje się co najwyżej średnio, co w połączeniu z brakiem scenariusza procentuje znużeniem widza już po jakichś 40 minutach. Dobitny przykład na to, że odtwórczo rozpieprzać w drzazgi też trzeba umieć.
Ależ napieprzanka! Ten film to nic innego tylko ciąg długich, przeładowanych efektami specjalnymi sekwencji akcji. Sensu w tym za grosz, ale mimo wszystko bawi. Sommers, odwołując się do klasyki horroru, bardzo lekko nakreślił poszczególne charyzmatyczne postaci i wrzucił je w wir dynamicznej akcji. "Van Helsing" jest puściutki, do spożycia raz i to najlepiej po skonsumowaniu jakiegoś napoju obniżającego poziom krytyki we krwi, niemniej inscenizacja niektórych scen robi wrażenie. Do filmu trzeba podejść z przymrużeniem oka – tylko wtedy ma szansę bawić; ot, taki hot-dog, którego koszty produkcji pokryłyby pewnie roczne wyżywienie ludności jakiegoś afrykańskiego państwa.
KS – Kamila Sławińska [3]
Van Helsing skutecznie obala twierdzenie, że od przybytku głowa nie boli. Owszem, boli, i to bardzo, kiedy po dwóch godzinach oszołomiony widz wytacza się z kina. Niestety Sommers zagubił gdzieś swoją ironię i poczucie humoru, za sprawą których zdołał nie tak dawno temu przyrządzić strawne i smaczne kinowe danie z Mumii. Van Helsing to w zasadzie tylko przegląd możliwości współczesnej grafiki komputerowej – ani historia, ani postacie nie są równie dopracowane jak latające wampiry, rozbierające się z ludzkiej powłoki wilkołaki i inne fantastyczne stworzenia. Beckinsale i Jackman oczywiście wyglądają ładnie, ale co z tego, skoro nawet oni wyglądają na mocno zażenowanych poziomem widowiska, w którym uczestniczą. Postuluję wprowadzenie wysokich kar pieniężnych dla twórców, którzy w jednym filmie są w stanie zmarnować reputację nie jednego potwora, ale aż trzech.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [10]
I po to właśnie jestem w tej tetryczej gromadce. Żeby dowartościowywać filmy, które bawią mnie od początku do końca, nie przejmując się logiką, wiarygodnością, rozsądkiem budżetowym, czy wykwintnością. Chichrałem się przez cały film, czemu daję wyraz w ocenie. XIX wiek równie wiarygodny jak antyk w "Xenie" i równie rozkoszny. Tak trzymać.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Już się zacząłem obawiać, że przytępił mi się krytycyzm wobec najnowszych blockbusterów, ale na szczęście "Van Helsing" sprowadził mnie na ziemię. Ten film nadaje się przede wszystkim na drinking game - pijemy za każdym razem gdy za plecami jednego z bohaterów nagle pojawia się wiszący głową w dół wampir, lub gdy ktoś skacze na długiej linie, nie wiadomo właściwie do czego przymocowanej. Poza tym oczywiście w filmie dzieje się dużo, głośno i głupio, ale w miarę bawi to jednak tylko przez pierwszą godzinę - finał oglądamy już znudzeni, bez żadnych emocji. Na szczęście w filmie jest Kate Beckinsale, która po raz już trzeci, po "Pearl Harbor" i "Underworld" jest ozdobą niezbyt mądrego filmu.