Król Artur
(King Arthur)
Antoine Fuqua
‹Król Artur›

WASZ EKSTRAKT: 90,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Król Artur |
Tytuł oryginalny | King Arthur |
Dystrybutor | Forum Film |
Data premiery | 23 lipca 2004 |
Reżyseria | Antoine Fuqua |
Zdjęcia | Sławomir Idziak |
Scenariusz | David Franzoni, John Lee Hancock |
Obsada | Ioan Gruffudd, Stellan Skarsgård, Keira Knightley, Clive Owen, Hugh Dancy, Stephen Dillane, Ray Winstone, Til Schweiger |
Muzyka | Hans Zimmer |
Rok produkcji | 2004 |
Kraj produkcji | Irlandia, USA |
WWW | Strona |
Gatunek | historyczny, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Zgodnie z zapowiedziami twórców, będzie to opowieść przedstawiającą "prawdziwą historię króla Artura i rycerzy okrągłego stołu" i bardziej skupiała się będzie na prawdzie historycznej, niż na mitach, legendach i baśniach.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Nie jest dobrze, gdy w opowieści o królu Arturze najbardziej zawodzi sam Artur: Clive Owen w tej roli to brutalna pomyłka. Leżą też dialogi (nawet nie to, że ekstremalnie patetyczne – zwyczajnie głupie) i dramaturgia. Na szczęście mamy dowcipnych rycerzy Okrągłego Stołu, seksowną Ginewrę i kilka imponujących scen batalistycznych. Jest więc „Król Artur” bezmózgim, lecz całkiem przyjemnym kinem akcji, ale chyba nie do końca o to chodziło twórcom.
Sądziłem, że niełatwo będzie w tym roku zdetronizować "Troję" pod względem ilości patosu przypadającego na metr taśmy filmowej, a tu proszę, ledwie kilka miesięcy później otrzymaliśmy "Króla Artura". Brukheimer musiał upaść na głowę, skoro wyłożył na ten film kasę. Scenariusz jest fatalny: nie wiadomo po co podczepiono się pod legendę arturiańską, skoro oprócz imion bohaterów i kilku przedmiotów, nic nie zgadza się z oryginałem, jednym dialogiem próbuje się wprowadzić i scharakteryzować blisko dziesięć postaci od razu, a potem już tylko bez polotu kopiuje pomysły z "Bravehearta" i jemu podobnych. Król Artur – mimika będąca mieszanką Nicholasa Cage'a i cocker-spaniela – chodzi i krzyczy, że fridom to, a karydż tamto, tłumy wiwatują, miecz błyszczy w słońcu, orzeł lata po niebie, a rącze rumaki biegają po zielonych wzgórzach. Nawet Zimmerowi nie chciało się za bardzo przyłożyć do ilustracji muzycznej – ścieżka dźwiękowa brzmi jak ścinki z "Gladiatora". Gdzieniegdzie także mocno rzuca się w oczy, że film został pocięty. Miał być niby od 18 lat, a tu ani krwi, ani seksu, ani przekleństw – tylko fridom. Nudy...
KS – Kamila Sławińska [3]
Bez niespodzianek - typowy Bruckenheimer. Profesjonalnie przygotowany, formalnie wylizany... i do wyrzygania nudny film. Już początkowe założenie wydawało mi się bez sensu: historia Artura bez mitu to jak bigos bez kapusty. Co gorsza nawet sam Merlin nie zdołałby zamienić Clive’a Owena w charyzmatycznego przywódcę. Na pompatyczne mowy nawet już nie narzekam, bo w końcu to Bruckenheimer. Doceniam skąpe stroje urodziwej pani Knightley oraz ładnie zrealizowane sceny batalistyczne – ale na następny film wyprodukowany przez pana B. już nawet cała kawaleria saksońska w pełnym galopie nie zdoła mnie zaciągnąć.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [7]
Ale i tak lepszy od "Troi". Kolejna próba podczepienia się pod "Władcę Pierścieni". Wariacja na rycerzy okrągłego stołu tak zakręcona, że aż zabawna. Walki niezłe, takoż część obsady. Najgorszy tytułowy Artur - mam tylko nadzieję, że w wersji DVD będzie nie tylko wersja R (ostrzejsza) ale i WP (bez patosu) bo się z ekranu leje jak z uszkodzonej kanalizacji.
KW – Konrad Wągrowski [7]
Film przygodowy dla nastolatków, w tym nastolatków trzydziestoletnich. Oczywiście nietrudno w nim znaleźć nielogiczności, nieco do życzenia pozostawia scenariusz zbyt łopatologicznie i zbyt często kładąc nacisk na moralne wybory, dla widza oczywiste od pierwszych scen, ze zbyt przesadzoną dawaką patetycznych przemówień (a powinni uczyć się opd Aragorna, którego krótkie żołnierskie mowy we "Władcy..." są dla mnie wzorem takich tekstów). Mimo tego jest to obraz ładnie sfilmowany, dość nastrojowy, dobry batalistycznie (zwłaszcza sekwencja pojedynku na lodzie), z pomysłem. Widać mocne echa "Gladiatora" i "Władcy Pierścieni", z pewnością byłoby lepiej gdyby za kamerą stanął Scott lub Jackson, ale można zapisać film jako ciekawą interpretację tematów arturiańskich.