Garfield
(Garfield: The Movie)
Peter Hewitt
‹Garfield›

Opis dystrybutora
Garfield, najsłynniejszy kot świata – bohater komiksu publikowanego w 2600 gazetach na całym świecie – wkracza na wielki ekran w filmie łączącym ujęcia z udziałem aktorów z elementami animacji komputerowej.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Konkursy

Utwory powiązane
Filmy

Dwie fajne sceny – taniec przy Black Eyed Peas i motyw z zatrzymaniem pociągów. Poza tym ekranowy Garfield mógłby Kotu w Butach ze „Shreka” co najwyżej wąsy czyścić.
Ekranizacja zupełnie pozbawiona ikry pierwowzoru. Naprawdę lepiej obejrzeć kolejny raz "Toy Story", z którego "Garfield" ordynarnie skradł fabułę, niż tracić pieniądze na pokaz drewnianego aktorstwa i nieśmiesznych gagów.
WO – Wojciech Orliński [2]
Bardzo słabe. Główną rolę gra aktor, którego nazwiska nie chce mi się nawet zapamiętywać, a którego talent po prostu nie wystarczałby nawet na co bardziej wymagające statystowanie. Na litość boską, on nawet nie ma żadnej zauważalnej mimiki (skutki kosmetycznego paraliżowania sobie skóry botoksem?). Miłośnicy komiksu też tu nie mają nic dla siebie - z co większych horrendów: Jon nie ma żadnych porażek w życiu erotycznym, przeciwnie, udaje mu się podryw; Garfield kocha Odiego, a w dodatku zamiast być leniwym i nieruchawym kotem, sam sobie nastawia budzik (!) i wędruje pieszo po okolicy. Jedyne, na co tu się da popatrzeć, to narzeczona Jona, też kiepska aktorka, ale przynajmniej ładna. Poza tym, bueeee.
KS – Kamila Sławińska [5]
W zasadzie można zamknąć oczy i tylko słuchać, bo najfajniejszy w całym filmie jest głos Billa Murraya, robiącego za Garfielda. Nie pojmuję, jak z równie genialnego komiksu można zrobić taki bezjajeczny film... ale mogło być gorzej. W porównaniu z bestialstwem, jakiego dopuścili się twórcy niedawnej adaptacji książeczki Doktora Seussa, twórcy filmowego Garfielda nie zgrzeszyli niczym poza brakiem oryginalnych pomysłów.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [7]
Trochę oszukuję. Powinno być niżej, ale jak mógłbym dać niżej filmowi opartemu na przygodach mego osobistego wzorca osobowościowego? Powiedzmy tak - film ma niewiele wspólnego z oryginałem. Byłem z moją 4-letnia córką i ona była zachwycona. Niech jej opinia robi za całą reakcje. Powiedzmy, że 2 punkty z oceny są awansem za z pewnością doskonałą, acz niesłyszalną w polskich kinach interpretację głosową Billa Murraya. Muszę to kiedyś uslyszeć.
KW – Konrad Wągrowski [5]
Cóż, mogło byc lepiej. Fabuła skierowana raczej do widza dziecięcego i dość bezczelnie skopiowana z "Toy Story", postacie ludzkie papierowe, a filmowy Jon z komiksowym nie ma wiele wspólnego. Jennifer Love Hewiit, jak mawia tetryk Piotrk "ładne drewno, ale drewno". Na szczęście jest jednak Garfield, do którego udało się co nieco przemycić z komiksów Jima Daviesa. I jednak usmiechnąć się można, a kot animowany zupełnie przyzwoicie (choć faktycznie przy Kocie w Butach wymięka). Szkoda jednak, że zabrakło złosliwości komiksowego pierwowzoru.