Osada
(The Village)
M. Night Shyamalan
‹Osada›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Osada |
Tytuł oryginalny | The Village |
Dystrybutor | Forum Film |
Data premiery | 13 sierpnia 2004 |
Reżyseria | M. Night Shyamalan |
Zdjęcia | Roger Deakins |
Scenariusz | M. Night Shyamalan |
Obsada | Michael Pitt, Adrien Brody, Brendan Gleeson, William Hurt, Judy Greer, Joaquin Phoenix, Sigourney Weaver, Bryce Dallas Howard |
Muzyka | James Newton Howard |
Rok produkcji | 2004 |
Kraj produkcji | USA |
WWW | Strona |
Gatunek | fantasy, groza / horror |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Akcja filmu rozgrywa się w 1897 roku, a bohaterami opowieści są mieszkańcy niewielkiej, bardzo z sobą zżytej wspólnoty. Ludzie ci żyją w ciągłym strachu, ponieważ wiedzą, że w otaczających ich lasach zamieszkuje mityczna rasach pewnych stworzeń.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
MC – Michał Chaciński [4]
Najgorszy film Shamalama-ding-donga. Pięknie sfotografowany, zrealizowany, zmontowany i przemyślany wizualnie – jak zawsze u niego. Ale zamordowany przez przekoncypowanie. Film udaje, że pokazuje nam czyjeś losy, ale w rzeczywistości wszystko podporządkowane jest jednemu celowi: jak ukryć przed widzem zaskoczenia z trzeciego aktu. W rezultacie cała inwestycja w główne postacie, jaką widz robi przez godzinę, okazuje się zupełnie niepotrzebna i ignorowana w drugiej części, kiedy reżyser wyjawia, że wcale nie o ludzi mu chodziło, tylko o swój filmowy trick. Samo wyjawienie tajemnicy stawia oczywiście na głowie sens i znaczenie wcześniej oglądanych scen, ale jednocześnie kładzie logikę pokazanego świata. Bo np. po co bohaterowie mówią w nim takim archaicznym, drętwym językiem? Im samym to do niczego niepotrzebne, ale potrzebne do nabrania widza. Po co w tak głupi sposób ryzykują odkrycie własnej tajemnicy, jak widać to w filmie (stroje pod podłogą, albo bezpośrednio koło wioski? brak lekarstw, po które wysyła się osobę mogącą zdemaskować maskaradę, zamiast posłać kogoś z wtajemniczonych?) – oczywiście tylko po to, żeby zaskoczyć widza rozwojem sytuacji. W bezpośrednim sąsiedztwie Fahrenheit911 pojawia się tu też wątpliwy podtekst: dobrze jest kłamać o jakimś wyimaginowanym zagrożeniu, jeśli przyświeca nam dobro innych. Obejrzałem z rosnącym zainteresowaniem, wyszedłem z kina rozczarowany, dzień po seansie jestem już tylko zirytowany zepsuciem świetnej atmosfery i ciekawego pomysłu.
Najdojrzalszy i najpiękniej zrealizowany film Shyamalana. Irytuje mnie ignorancja większości naszych krytyków od siedmiu boleści, którzy każdy kolejny film Manoja wrzucają do szufladki z napisem „kolejna wersja Szóstego zmysłu” i za Chiny nie chcą zobaczyć w nich nic więcej ponad oparte na jednym tricku straszaki. Zastanawiające jest też to, że ci sami recenzenci, którzy „Fahrenheitowi 9.11” zarzucają prymitywizm i brak subtelności, pomijają głuchym milczeniem subtelną alegorię polityczną „Osady”. Dziwne – powinni się raczej cieszyć, że ktoś komentuje sytuację w Ameryce bez przesadyzmu Moore’a. A jeśli nawet tego nie widzą – powinni docenić, że ktoś zrobił horror, romans, dramat szekspirowski, dramat socjalny, moralitet i baśń w klimatach braci Grimm w jednym. Pokażcie mi drugi taki film, a z chęcią przyznam, że „Osada” to tylko tani straszak z niespodzianką.
Pomny przestróg nie przeczytałem przed obejrzeniem „Osady” żadnego streszczenia ani recenzji. Po oszukującym widzów trailerze spodziewałem się horroru, więc lekko nudząc się w trakcie przydługawej pierwszej połowy, próbowałem odgadnąć, jaką tym razem niespodziankę Shyamalan przygotował. Głupio wyszło – bo mi się udało, przez co (podobne wrażenie można pewnie odnieść przy drugim oglądaniu) „Osada” okazała się oszustwem, brutalnie obnażającym powielaną z filmu na film sztuczkę reżysera: przede wszystkim zaskakujące, wywracające wszystko do góry nogami zakończenie, potem fabuła, której zadaniem jest wywieść w pole i owo zakończenie zakamuflować, a na koniec doklejane przesłanie, które ma uwiarygodnić fabułę i odwieść widzów od zbytniego przyglądania się logice opowieści. Nie chciałbym tu zbytnio pogrążać poprzednich dokonań Shyamalana, którego filmy bardzo lubię, niemniej w „Znakach” i „Szóstym zmyśle” końcowe „a teraz was zaskoczę” ładnie współgrało z wymową filmu, w „Osadzie” klocki się rozsypały. Pomijając jednak konstrukcję scenariusza, film pochwalić należy za klimat, aktorstwo, zdjęcia i muzykę; „Osada” to kawał dobrej rozrywki, która okazuje się jednak nieudaną manipulacją.
WO – Wojciech Orliński [10]
Unikać spoilerów. Unikać spoilerów. Unikać spoilerów. Zachwycić się zdjęciami, scenografią, grą aktorów – i zupełnie osobno Bryce Dallas Howard. Jeśli znasz kino Shyamalana, z grubsza wiesz czego tak poza tym oczekiwać (olej trailer, bo jest bezsensownym zlepkiem scen).
KS – Kamila Sławińska [4]
Prawdziwymi bohaterami nowego filmu Szlajajomana są Roger Deakins, A.S.C. oraz James Newton Howard. Czyli – niedobrze, bo z filmu specjalisty od świeżych pomysłów scenariuszowych i chwytającej za gardło, nieprzewidywalnej reżyserii pamięta się tylko piękne zdjęcia i nastrojową, dramatyczną muzykę. Shyamalan dał ciała w pierwszej części filmu. Jest ona tak rozwlekła, bohaterowie tak wodniści i pretensjonalni, dialogi tak nieznośnie nienaturalne, ze z nudów widz zastanawia się, jaki kształt może tym razem przybrać typowo shyamalanowskie zaskakujące zakończenie… toteż kiedy ono wreszcie następuje w drugiej, lepszej, bardziej dynamicznej połowie – nie jesteśmy ani trochę zdziwieni, a cały zamierzony efekt diabli biorą. Szkoda, bo główna myśl filmu – że mało jest rzeczy tak strasznych, jak fanatyzm, dla którego zbożny cel uświęca wszystkie środki – jest aktualna bardziej niż kiedykolwiek.
KŚ – Kamil M. Śmiałkowski [8]
Po kilku dniach zastanowienia jakoś coraz wyżej to oceniam. Tym razem finałowe zaskoczenie jest wielkie i mizerne równocześnie. Ale film w kilku miejscach ślicznie zaskakuje i zachwyca po drodze. Warto.
KW – Konrad Wągrowski [9]
I znów Shyamalanowi się udało! „Osada” jest oczywiście filmem zrobionym według sprawdzonych shyamalanowskich wzorów, ale te wzory zakładają oryginalność i zaskoczenie, więc trudno tu mówić o jakiejkolwiek powtórce. Świetny film, znakomicie zrobiony, nastrojowy (muzyka i zdjęcia!), działający na różnych poziomach, oczywiście o zaskakujących zwrotach akcji, ale spójny i logiczny (no, jak ktoś się uprze, to pewnie znajdzie jakieś nieścisłości). Z jednej strony klasyczna opowieść, z drugiej nowatorskie ujecie. Horror, antyutopia, baśń i moralitet w jednym. Przepadam za takim kinem.