Przed zachodem słońca
(Before Sunset)
Richard Linklater
‹Przed zachodem słońca›

Opis dystrybutora
Jesse i Celine spotykają się po raz pierwszy od dziewięciu lat. Jesse przyjeżdża do Francji z promocją swojej książki. W jednym ze spotkań z czytelnikami bierze udział właśnie Celine.
Inne wydania
Teksty w Esensji
Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Nie jest łatwo nakręcić interesujący, niekiedy nawet wzruszający, osiemdziesięciominutowy dialog. Linklaterowi się udało jeszcze lepiej niż za pierwszym razem. Chyba głównie dlatego, że w przeciwieństwie do „Przed wschodem słońca”, Hawke i Delpy grają nie tylko Jessego i Celine, ale też, a może przede wszystkim, Hawke’a i Delpy. Dobre, poruszająco prawdziwe kino. Czekam za 9 lat na „Przed zaćmieniem słońca”.
Trochę za słaby jest środek filmu. Bohaterowie rozmawiają o niczym i zacząłem się nudzić, bardziej koncentrując się na wyłapywaniu licznych błędów w montażu niż na samej opowieści. Wszystko wynagradza jednak początek (spotkanie po latach) i końcówka filmu, w której bohaterowie zdobywają się na bolesną szczerość i podejmują ryzykowne decyzje. Linklaterowi drugi raz udało się nakręcić bardzo powieściowy film, w którym słowa mają większe znaczenie od obrazu. Zaskakujące zaskoczenie, podsycające chrapkę na kolejną odsłonę losów Hawke'a i Delpy. Oby powstała.
KS – Kamila Sławińska [7]
Część druga tej romantycznej historii nie ma może świeżości i spontaniczności pierwszej. Delpy i Hawke co prawda znakomicie radzą sobie z wiarygodnym sportretowaniem swoich bohaterów w dziesięć lat później – ale przy całej psychologicznej wiarygodności sam koncept jakoś mi zgrzytał. Ci dwoje, chcący czy niechcący, zgotowali sobie nawzajem takie wielkie rozczarowanie, takie bolesne złamane serce, a spotykając się nagle podejmują rozmowę, jak gdyby nigdy nic - bez śladu zażenowania czy zahamowań? Owszem, słucha się tych ich rozmów z zainteresowaniem, ale trudniej zapomnieć, ze ci dwoje to aktorzy, a cała historia jest zmyślona – co w kontakcie z Before Sunrise przychodziło bez trudu. Mimo wszystko jednak po seansie byłam wzruszona – miło mieć choćby taką nadzieję, ze pośród przedwcześnie scyniczałego pokolenia moich rówieśników ocalało jeszcze paru romantyków.
KW – Konrad Wągrowski [10]
"Przed wschodem słońca" był filmem romatycznym, "Przed zachodem" jest już melancholijny. Tak rozmawiało dwoje młodych, wchodzących dopiero w dorosłe życie ludzi, tu rozmawiają osoby z pewnym bagażem doświadczeń. Ale rozmowa jest nadal pasjonująca, mówią nie trylko o życiu i miłości, ale i o otaczającym świecie, spieszą się, aby jak najwięcej powiedzieć w ciągu tej półtorej godziny, którą dał im los. Od nieśmiałego wprowadzenia przechodzą do bardziej osobistych wyznań. Tak wspaniałego, płynnego i cały czas inteligentnego dialogu nie widziałem w filmie od czasów ..."Przed wschodem słońca". Ciekawe - w przypadku obu filmów byłem rówieśnikiem bohaterów.