Obcy kontra Predator
(Alien Vs. Predator)
Paul W.S. Anderson
‹Obcy kontra Predator›

WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Obcy kontra Predator |
Tytuł oryginalny | Alien Vs. Predator |
Dystrybutor | CinePix |
Data premiery | 4 listopada 2004 |
Reżyseria | Paul W.S. Anderson |
Zdjęcia | David Johnson |
Scenariusz | Paul W.S. Anderson, Shane Salerno |
Obsada | Ewen Bremner, Raoul Bova, Lance Henriksen, Sanaa Lathan, Colin Salmon, Tommy Flanagan |
Muzyka | Harald Kloser |
Rok produkcji | 2004 |
Kraj produkcji | Czechy, Kanada, Niemcy, USA |
Cykl | Obcy, Predator |
Czas trwania | 101 min |
WWW | Strona |
Gatunek | groza / horror, SF |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Opis dystrybutora
Pewien milioner finansuje wyprawę na Antarktykę. Celem ekspedycji, w której mężczyzna zamierza wziąć udział, jest odkrycie starożytnych budowli. Po przybyciu na miejsce badacze napotykają dwie rasy obcych toczących zaciekłą wojnę.
Teksty w Esensji
Filmy – Recenzje

Filmy – Publicystyka

Utwory powiązane
Jeszcze gorsze niż niedawne spotkanie dwóch innych antybohaterów – „Freddy kontra Jason” – a to wcale nie było takie łatwe. Ripley bez Ripley się nie powiódł. Na każdej płaszczyźnie – czy to SF, czy kina akcji, czy horroru – „Obcy kontra Predator” niemiłosiernie ssie. I tylko obecność uroczej Sanay Lathan, która niegdyś oczarowała mnie w „Love & Basketball”, nie pozwala mi dać minimalnej oceny.
Za zbezczeszczenie postaci obcego.
KS – Kamila Sławińska [1]
Kiedy usłyszałam o telewizyjnej konfrontacji Leppera z Wiśniewskim, myślałam, że to byłby świetny tytuł dla programu, w którym obydwaj wystąpili. Po obejrzeniu filmu stwierdzam, że lepiej byłoby dla wszystkich, gdyby naparzali się w nim lider Ich Troje i szef Samoobrony – może chociaż byłoby trochę śmiesznie, a nie tylko nudno.
KW – Konrad Wągrowski [3]
Smutno mi, gdy oglądam takie filmy. Ktoś wywala dziesiątki milionów dolarów na film, który nie jest w żadnym stopniu odkrywczy, w żadnym oryginalny, nie ryzykuje niczego i wydaje się być skierowanym do najmniej wymagających widzów. A na dodatek deprecjonuje dwie kultowe postaci kina science fiction. Jakie napięcie skoro wiadomo, że będą się naparzać po samym tytule? Jakie emocje, skoro bohaterowie nas tyle obchodzą co postaci drugoplanowe w grze komputerowej? Fantastyko, jakże nisko upadasz.