Farbowany detektyw #2
(The Counterfifth Detective)
Brian Azzarello, Eduardo Risso
‹Farbowany detektyw #2›

Opis wydawcy
Milo Garret w końcu zdejmuje bandaże i odsłania swoją prawdziwą twarz... ale to co widzi w lustrze wcale mu się nie podoba... tak jak i styl życia, który prowadzi... kiedy już myśli, że jest na drodze do szybkiego rozwiązania sprawy, jedno słowo burzy cały jego świat... CROATOA... to słowo, na dźwięk którego wracają wspomnienia i obrazy z przeszłości...
Utwory powiązane
Zbójcerze o komiksie [8.00]
Zakończenie, jak przystało na solidny kryminał. Dobre, wali po oczach, jak u Chandlera czy MacDonalda. Szkoda było się rozstać z detektywem Milo, ale dobrze będę lekturę tego komiksu wspominać. Oby więcej takich opowieści.
Warto kupić ten album dla jednej sceny - spotkania Milo i Lono w knajpce. Coś rewelacyjnego. Natomiast cała intryga jest na wysokim poziomie, z dobrym rysunkiem i szczyptą humoru. Azzarello potrafi w tej serii stylizować, czy też dopasowywać spośób narracji do typu bohatera. Za to go cenię.
Co mozna napisać o dalszym ciągu tej samej opowieści, szczególnie jeśli jej podział na dwie części jest odrobinę sztuczny? Po to bóg stworzyl zeszyty i TPB, by czytać komiksy w odcinkach (zeszyty) lub w calosci (TPB), a nie połówkach. Zdecydowanie jestem zwolennikiem oceniania komiksu jako całosci. Jeśli jednak już trzymamy się polskiego podziału, druga część "Farbowanego detektywa" jest niemal tak dobra jak pierwsza. Tym razem zamiast świetnego dialogu pomiedzy Milo i Tannenbaumem z pierwszej czesci, mamy znakomitą niemą scenę próby sił pomiędzy Milo a Lono. A konkluzja po prostu kopie w dupe.
KLC – Krzysztof Lipka-Chudzik [8]
W odróżnieniu od chałtur typu „Banner” w „Nabojach” Azzarello trzyma poziom. Szkoda tylko, że wiedziałem, jak to się skończy, bo kolejne części znakomitego serialu ukazują się u nas z takim opóźnieniem, że nawet jak ktoś nie czytał oryginału, to zdążył już 10 razy przejrzeć streszczenia wszystkich odcinków w Internecie, na fanowskich stronach „Kulek”. Ale z drugiej strony nie ma na co narzekać: w Stanach ukazał się dopiero ósmy TPB „100 Bullets”, a u nas proszę bardzo, już dziewiąty! Rozcinanie „trejdów” czyni prawdziwe cuda.