Przejmujący, oryginalny, tajemniczy, kultowy… i zapomniany przez polskich dystrybutorów. Dziś jednak wydarzył się cud. Słynny „Donnie Darko” pojawił się na DVD w oficjalnej dystrybucji w Polsce. Trzeba więc napisać o nim kilka słów.
Konrad Wągrowski
Dark. Darker. Darko
[Richard Kelly „Donnie Darko” - recenzja]
Przejmujący, oryginalny, tajemniczy, kultowy… i zapomniany przez polskich dystrybutorów. Dziś jednak wydarzył się cud. Słynny „Donnie Darko” pojawił się na DVD w oficjalnej dystrybucji w Polsce. Trzeba więc napisać o nim kilka słów.
Richard Kelly
‹Donnie Darko›
28 dni… 6 godzin… 42 minuty… 12 sekund… Wtedy skończy się świat…
Z zaskakującym debiutem Richarda Kelly’ego zetknąłem się w 2002 roku, przy okazji… premiery „Terminatora 3”. Na potrzeby miesięcznika „Film” pisałem tekst o filmowych podróżach w czasie i szukając mniej znanych filmów, zwracałem się z pytaniami do znajomych. Od Michała Chacińskiego otrzymałem wkrótce płytę DVD z dość dziwną okładką i ostrzeżeniem – „Zwróć jednak uwagę, że podróże w czasie są tu tylko pretekstem, by mówić o czymś zupełnie innym”. Obejrzałem – jak trzeba – w nocy. Następnego dnia zaserwowałem sobie kolejny seans. A potem jeszcze jeden. I jeszcze jeden.
– Jesteś dziwny.
– Przepraszam.
– Nie, to był komplement.
Nakręcony za skromne jak na amerykańskie warunki pieniądze 4,5 mln dolarów film powstał poza wszelkimi wielkimi wytwórniami. Dzięki temu na Kelly’ego, reżysera i scenarzystę w jednym, nie były wywierane żadne naciski i mógł pozwolić sobie na przedstawienie swej niczym nieskrępowanej autorskiej wizji filmu. Coś za coś – film nie był sukcesem kasowym i dopiero z czasem, krążąc w obiegu DVD, zyskał miano pozycji kultowej. Trudno jednak sobie wyobrazić, że ktoś z uznanych producentów mógłby wyłożyć kasę na realizację tak dziwnego scenariusza (na to pozwala się jedynie reżyserom, którzy nazywają się David Lynch czy David Cronenberg, a nie nieznanym debiutantom). Całe szczęście, że w Ameryce cuda się zdarzają i nawet Drew Barrymore za cenę własnego obsadzenia w drugoplanowej roli może nieco sypnąć kasą…
– Donnie Darko? Co to do diabła za imię? Brzmi jak imię superbohatera czy coś.
– Dlaczego sądzisz, że nie jestem superbohaterem?
Każde streszczenie tego filmu będzie jego dużym zubożeniem, ale wypada podać kilka najważniejszych faktów. Donnie Darko jest nadwrażliwym nastolatkiem, cierpiącym na stany paranoidalne. Mieszka z rodzicami i dwiema siostrami w spokojnym amerykańskim miasteczku Middlesex, w typowym amerykańskim domu. Jest stałym pacjentem psychiatry, dręczą go halucynacje. Pewnej nocy objawia mu się przybysz z przyszłości – Frank – występujący w kostiumie …królika, informując go, że do końca świata pozostało 28 dni. Od tej chwili Donnie będzie wykonywał polecenia Franka, próbując domyślić się, na czym właściwie polega plan. Pomoże mu w tym odnaleziona książka „Filozofia podróży w czasie”, napisana wiele lat temu przez jedną z mieszkanek miasteczka.
– Dlaczego nosisz ten głupi kostium królika?
– Dlaczego ty nosisz ten głupi kostium człowieka?
Nie jest to dzieło dla wszystkich, ale ma niewątpliwe cechy filmu wybitnego. W nietypowy, niestandardowy sposób mówi „Donnie Darko” o sprawach ważnych. Jego forma zaskakuje i inspiruje. Film poddaje się różnorakim interpretacjom, skłania do zajadłych dyskusji. Jest świetnie – jak na debiutanta – wyreżyserowany, zagrany, ma piękne zdjęcia i doskonałą oprawę muzyczną. Pozostawia wrażenie świeżości wizji i szczerości autorskiej wypowiedzi. Zachęca do minimum pięciu seansów.
– Jak to jest mieć świra za syna?
– To jest cudowne.
Jak rozumieć ten film? Sądzę, że (podobnie jak w przypadku „Zagubionej autostrady” i „Mulholland Drive”) każdy widz może wyrobić sobie własną opinię, ale pewne interpretacje wydają się bardziej prawdziwe (pomagają tu informacje na stronie filmu i komentarz reżysera – którego, zdaje się, na polskim DVD nie uświadczymy niestety). Nieprzypadkowo wspomniałem dwa tytuły filmów Davida Lyncha – wiele wydaje się łączyć Kelly’ego z tym reżyserem, tak jak wiele łączy Middlesex z Twin Peaks. Obydwa są małymi, z pozoru spokojnymi miasteczkami amerykańskiej prowincji, w których pod powierzchnią kłębią się emocje. Obydwaj reżyserzy lubią łączyć klimaty codzienności i zwyczajności z zaskakującymi elementami fantastycznymi. Obydwaj stawiają na tajemniczość i brak prostych odpowiedzi, obydwaj świetnie budują nastrój, biegle posługując się materią filmową.
– Poznałem dziś nowego przyjaciela.
– Prawdziwego, czy wyobrażonego?
– Wyobrażonego.
Ale „Donnie Darko” to coś więcej niż tylko inna wersja „Miasteczka Twin Peaks”. Film Kelly’ego jest bowiem też klasyczną opowieścią fantastycznonaukową. Ogarnięcie tego wątku wymaga obejrzenia filmu przynajmniej trzykrotnie (a i wizyta na stronie www.donniedarko.com i dokładne zapoznanie się z zamieszonymi tam materiałami nie zawadzi). W pewnym uproszczeniu „Donnie Darko” przypomina nieco klasyczne seriale SF w stylu „Strefy Mroku”, czy „Po tamtej stronie”. Głównym motywem fantastycznym będzie tu podróż w czasie, a właściwie swoista pętla czasowa i temat zbliżającej się apokalipsy, ale przedstawiona w bardzo złożonej formie. Temat na długie nocne rozmowy zagorzałych fanów.
Każda żyjąca istota umiera w samotności.
Ale to wszystko jest tak naprawdę mało istotne. W swym najważniejszym znaczeniu jest bowiem „Donnie Darko” poruszającą opowieścią o samotności wyobcowanego nastolatka. Donnie reprezentuje w sobie wszystkie problemy okresu dojrzewania – jest zagubiony, nie potrafi nawiązywać kontaktu z innymi. Jest wyczulony na zakłamanie świata dorosłych, szuka swego miejsca na Ziemi, szuka sensu życia, szuka Boga. Nie potrafi odnaleźć się w otaczającym go świecie i ucieka od niego – stąd jego choroba, stany maniakalne, halucynacje. Być może nie spotyka on wcale przybysza z przyszłości, być może wszystko jest dla niego kolejnym złudzeniem, czymś, co stworzył na własne potrzeby, aby rozpaczliwie samemu sobie udowodnić sensowność swej egzystencji. W jego wizji bowiem będzie bohaterem, który, poświęcając samego siebie, ocali świat. Kelly mówi szczerze i boleśnie o cierpieniu wrażliwej osoby – a że czyni to w sposób całkowicie odbiegający od standardów młodzieżowych filmów, tym większa mu chwała. Jak się okazuje, można mówić o samotności, zagubieniu i potrzebie bliskości za pomocą czarnych dziur, portali czasoprzestrzennych, pętli czasowych i przybysza z przyszłości w postaci dwumetrowego królika.
Niektórzy ludzie po prostu rodzą się z tragedią we krwi.
Nie byłoby dobrego filmu, gdyby nie znakomity dobór aktorów. Rewelacyjnie spisuje się w tytułowej roli Jake Gyllenhaal, przekonująca jest jego partnerka Jena Malone, w małej roli zaskakiwał odmianą swego image Patrick Swayze. Każdy kadr jest przemyślany, niektóre po prostu uderzają widza swym pięknem. Film toczy się w dość wolnym tempie – widać, że reżyserowi zależy na budowie nastroju, ale dzięki temu kilka scen niezwykle mocno zapada w pamięć: pierwsze spotkania Donniego z Frankiem, taniec „Sparkle Motion”, rozmowa Donniego i Franka w pustym kinie podczas seansu „Evil Dead”. Treść ilustrują świetnie dobrane piosenki z poruszającym „Mad World” Gary’ego Julesa na czele.
…gdybyś mógł cofnąć się w czasie i zabrać te wszystkie godziny smutku i ciemności i zastąpić je czymś lepszym?
Z dzisiejszej perspektywy widać niestety, że Richard Kelly nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Wydawało się, że narodził się twórca nietuzinkowy, odważny, potrafiący nadać rojeniom swego umysłu atrakcyjną formę. Wydawało się, że po otrzymaniu większych budżetów dostaniemy oryginalne, odkrywcze i inspirujące kino pełną gębą. Tymczasem wygląda na to, że Kelly stał się ofiarą własnej wyobraźni. Zarówno „Southland Tales”, jak i „
The Box” (polskie tytuły tutaj programowo bojkotuję) miewały ciekawe pomysły i znakomite sceny, ale nie broniły się jako całość, rozpadając się na zbiór konsternujących fragmentów. Trudno też w nich było znaleźć głębszą myśl, w najlepszym razie można je było nazwać ambitnymi porażkami. Czy Kelly nieco wydorośleje i da nam kolejne dzieło, które wzbudzi prawdziwe emocje? Na razie powróćmy do „Donniego Darko”, ten film przez 10 lat ani trochę się nie zestarzał.
Gdyby niebiosa miały się nagle otworzyć, nie byłoby już praw i zasad. Byłbyś tylko ty i twoje wspomnienia.
Obszerne fragmenty powyższego tekstu pochodzą z artykułu „DVD z importu” napisanego niegdyś na potrzeby miesięcznika „Cinema”.

A zapowiadałem, że w Polsce pojawi się w 2012 i to będzie ten koniec świata.
Na Esensji nie ma miejsca dla ludzi nie kochających Donnie’go. Redakcja pewnie powie, że ależ skąd jest miejsce dla wszystkich, ale naprawdę myślą tak jak ja i wieczorami przebierają się za króliki.
A, i czy tylko moim marzeniem jest chodzić w stroju królika czekając aż jakaś ofiara zapyta się „dlaczego nosisz głupi strój królika?”