Czy bylibyście w stanie wyobrazić sobie historię radzieckiego westernu bez „Białego słońca pustyni”? Zapewne w takim samym stopniu, jak amerykańskie opowieści z Dzikiego Zachodu bez udziału Johna Wayne’a, Henry’ego Fondy, Clinta Eastwooda czy Charlesa Bronsona… Obraz Władimira Motyla natychmiast po wejściu na ekrany kin w Kraju Rad zyskał status kultowego. W czym była również pewna zasługa samego Leonida Iljicza Breżniewa.
Czerwona gwiazda nad turkmeńską pustynią
[Władimir Motyl „Białe słońce pustyni” - recenzja]
Czy bylibyście w stanie wyobrazić sobie historię radzieckiego westernu bez „Białego słońca pustyni”? Zapewne w takim samym stopniu, jak amerykańskie opowieści z Dzikiego Zachodu bez udziału Johna Wayne’a, Henry’ego Fondy, Clinta Eastwooda czy Charlesa Bronsona… Obraz Władimira Motyla natychmiast po wejściu na ekrany kin w Kraju Rad zyskał status kultowego. W czym była również pewna zasługa samego Leonida Iljicza Breżniewa.
Władimir Motyl
‹Białe słońce pustyni›
EKSTRAKT: | 90% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Białe słońce pustyni |
Tytuł oryginalny | Белое солнце пустыни |
Reżyseria | Władimir Motyl |
Zdjęcia | Eduard Rozowski |
Scenariusz | Rustam Ibragimbiekow, Walentin Jeżow |
Obsada | Anatolij Kuzniecow, Spartak Miszulin, Paweł Łuspiekajew, Kachi Kawsadze, Nikołaj Godowikow, Galina Łuczaj, Władimir Kadocznikow, Raisa Kurkina, Tatjana Fiedotowa, Tatjana Denisowa, Tatjana Tkacz, Swietłana Sliwinska, Zinaida Rachmatowa, Nikołaj Badjew, Musa Dudajew, Andriej Smirnow, Jakow Lenc |
Muzyka | Izaak Szwarc |
Rok produkcji | 1969 |
Kraj produkcji | ZSRR |
Cykl | Klasyka Kina Rosyjskiego |
Czas trwania | 80 min |
EAN | 5908312740995 |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Westerny kręcono w krajach demokracji ludowej, poza Niemiecką Republiką Demokratyczną, jedynie okazjonalnie; nieczęsto też okazywały się one dziełami artystycznie udanymi. Robione z typowo teutońską powagą enerdowskie (niekiedy w koprodukcji z Jugosłowianami, Bułgarami i Rumunami) podróbki – w tym między innymi „Synowie Wielkiej Niedźwiedzicy” (1966) Czecha Josefa Macha, „Wielki wąż Chingachgook” (1967) Richarda Groschoppa, „Białe Wilki” (1969) Konrada Petzolda, „Wódz Indian Tecumseh” (1972) Hansa Kratzerta, „Na tropie Sokoła” (1968), „Apacze” (1973) i „Ulzana, wódz Apaczów” (1974) Gottfrieda Kolditza czy „Severino” (1978) Clausa Dobberkego – wzbudzały u widzów raczej uśmiech politowania, aniżeli podziw. Nikt bowiem nie miał wątpliwości, że ma do czynienia jedynie z namiastką, erzacem prawdziwej amerykańskiej opowieści z Dzikiego Zachodu. Mimo to nie da się ukryć, że Gojko Mitič – dyżurny Indianin obozu wschodniego – miał także w naszym kraju grono wiernych i oddanych fanów. Inną drogą poszli z kolei Czesi, którzy stworzyli jedną z najlepszych parodii gatunku – niezapomnianego „Lemoniadowego Joe” (1964) Oldřicha Lipský’ego. Polacy dla odmiany akcję swoich westernów przenosili w czasy współczesne, tuż powojenne. Z jednej strony umieszczali je w Bieszczadach, gdzie wciąż jeszcze pałętały się niedobitki UPA i inna swołocz, co można było zobaczyć na przykład w „Rancho Texas” (1958) Wadima Berestowskiego, „Zerwanym moście” (1962) i „Barwach walki” (1964) Jerzego Passendorfera oraz „Wilczych echach” (1968) Aleksandra Ścibora-Rylskiego; z drugiej – na Ziemiach Odzyskanych, dokąd po wydarciu tych ziem z rąk Niemców masowo ściągali wszelakiej maści przemytnicy i szabrownicy, z którymi stróżowie prawa rozprawiali się bezlitośnie w „Prawie i pięści” (1964) Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego oraz „Południku zero” (1970) Waldemara Podgórskiego. W Związku Radzieckim filmowcy też znaleźli swoją niszę – idealnym tłem dla westernowych, a raczej easternowych historii, bo nikt już tutaj nie udawał Dzikiego Zachodu, okazała się dla nich wojna domowa.
Dwa lata po wielkim sukcesie „Lemoniadowego Joe” ormiański reżyser Edmond Keosajan, chcąc dorównać Czechom, nakręcił – na podstawie powieści „Czerwone diablęta” Pawła Bliachina – „Nieuchwytnych mścicieli” (1966). Film, choć niepozbawiony wpadek i naiwności, spotkał się z wielką sympatią widzów w Związku Radzieckim. I nic w tym dziwnego, skoro western rodem ze Stanów Zjednoczonych był dla nich wówczas towarem wciąż jeszcze bardzo egzotycznym i deficytowym. Dopiero rok później Leonid Breżniew wydał pozwolenie na sprowadzenie do ojczyzny światowego proletariatu „Siedmiu wspaniałych” (1960) Johna Sturgesa. Efekt – prawie sześćdziesiąt siedem milionów sprzedanych biletów. Tyle samo obejrzało w następnych latach dalsze przygody bohaterów Bliachina i Keosajana: w 1968 na ekrany kin trafiły bowiem „Nowe przygody nieuchwytnych”, a w 1971 roku – nie mniej udane domknięcie trylogii, czyli „Korona Imperium Rosyjskiego”. Sukces pociągnął za sobą kolejne tego typu produkcje: Władimir Motyl zrealizował „Białe słońce pustyni” (1969), a Nikita Michałkow – po raz pierwszy w roli reżysera – „Swojego wśród obcych, obcego wśród swoich” (1974). Oba filmy, chociaż powstały w celach wyraźnie komercyjnych, na trwałe zapisały się w historii radzieckiej kinematografii. Ciekawe były zwłaszcza okoliczności powstania pierwszego z nich. Na fali popularności „Nieuchwytnych mścicieli” postanowiono nakręcić w Związku Radzieckim następny eastern. Zadania tego podjęło się, powołane do życia w 1966 roku, Eksperymentalne Studio Twórcze, którego kierownikiem artystycznym został Grigorij Czuchraj. Prace nad scenariuszem rozpoczęły się już rok później, na reżysera natomiast wyznaczony został Andriej Michałkow-Konczałowski. Pierwsza wersja scenopisu, zatytułowana „Basmaczi”, nie przypadła jednak do gustu producentom, którzy zdecydowali wówczas o oddaniu tekstu w ręce nowych, bardziej doświadczonych autorów – Rustama Ibragimbiekowa oraz Walentina Jeżowa. Zbierając materiał roboczy, Jeżow usłyszał od jednego z weteranów wojny domowej w Azji Środkowej bardzo ciekawą historię o basmaczu, który uciekając przed bolszewikami, porzucił na pustyni swój harem. Uznał to za na tyle interesujące, że postanowił przerobić jego opowieść na scenariusz filmowy.

Rozpoczęcie prac nad filmem przeciągnęło się jednak o kilka kolejnych miesięcy i z tego powodu z reżyserowania musiał zrezygnować Konczałowski, któremu w tym czasie „Mosfilm” zaoferował realizację znacznie ambitniejszego dzieła – „Szlacheckiego gniazda” (1969) według Iwana Turgieniewa. Poszukiwania nowego reżysera długo nie przynosiły efektów – odmówili między innymi Litwin Vytautas Žalakevičius (autor uznanego za najlepszy obraz 1966 roku dramatu „Nikt nie chciał umierać”) i Jurij Czuliukin; brak zainteresowania wykazał również… Andriej Tarkowski. Ostatecznie zgodził się Władimir Motyl, chociaż i on miał wątpliwości, czy – po ogromnym sukcesie komedii wojennej „Żenia, Żenieczka i katiusza” (1967) – wypada mu nakręcić film aż tak niepoważny. Tym bardziej że w planach miał wielki historyczny fresk o dekabrystach… Dał się jednak przekonać i od stycznia 1968 zaczęły się próby z aktorami; zdjęcia rozpoczęto w lipcu – najpierw pod Moskwą, a następnie w dalekim Dagestanie nad Morzem Kaspijskim. Szło opornie, zwłaszcza od jesieni, kiedy cały nowoczesny sprzęt ściągnięto na plan „Wyzwolenia” Jurija Ozierowa – najdroższej i najbardziej prestiżowej produkcji filmowej w historii radzieckiej kinematografii. Na dodatek kulała dyscyplina w ekipie; zarówno pracownicy techniczni, jak i aktorzy poza planem często upijali się i wdawali w bójki z miejscowymi. W styczniu 1969 roku pierwsze materiały obejrzał Czuchraj, który nie ukrywał swego rozczarowania. Wiele scen uznał za nieprofesjonalne i przemyśliwał nawet o przekazaniu reżyserii w ręce Władimira Basowa – ten jednak, lojalny wobec swego kolegi po fachu, odmówił. Motyl, który początkowo bardzo sceptycznie podchodził do całego projektu, teraz poczuł się urażony i postanowił walczyć o film; udał się nawet ze skargą do ministra kinematografii Aleksieja Romanowa. Stanęło na tym, że obraz ma zostać przerobiony, przede wszystkim zaś sceny finałowe. Dokrętki trwały od maja do lipca 1969 roku w turkmeńskim Bajram-Ali. Kolejnym istotnym problemem stało się znalezienie nowej odtwórczyni roli Giulczataj, najważniejszej dla akcji porzuconej żony basmacza – z drugiej wyprawy do Azji zrezygnowała bowiem grająca ją wcześniej Tatjana Denisowa. W trybie awaryjnym sprowadzono z Leningradu dziewiętnastoletnią Tatjanę Fiedotową, uczennicę szkoły baletowej.

Kolaudacja odbyła się 18 września 1969 roku. Dyrektor „Mosfilmu” Władimir Surin był do tego stopnia zdegustowany projekcją, że nie zatwierdził filmu. Wszystko wskazywało więc na to, że „Białe słońce pustyni” zostanie „zapółkowane” i to wcale nie z powodów cenzuralnych, ale bardzo niskiej oceny. Wtedy, choć zupełnie nieświadomie, z odsieczą dziełu przyszedł sam przywódca Kraju Rad Leonid Iljicz Breżniew. Był on wielbicielem amerykańskich westernów i kina akcji; bardzo często w jego podmoskiewskiej willi organizowano dlań prywatne pokazy kinowe. Pewnego jesiennego dnia, kiedy zażądał jakiejś nowej radzieckiej produkcji, niezbyt czujny urzędnik wysłał mu obraz Motyla. Było to o tyle niebezpieczne, że przecież film nie zyskał akceptacji odpowiednich gremiów. Breżniew jednak na to nie zważał, a dowcipny eastern bardzo przypadł mu do gustu. W efekcie jeszcze w grudniu odbyła się prapremiera, a 30 marca 1970 film wszedł do szerokiej dystrybucji. Do końca roku obejrzało go pięćdziesiąt milionów widzów; popularnością ustąpił jedynie nachalnie promowanemu – czemu zresztą trudno się było dziwić – „Wyzwoleniu” Ozierowa.

Akcja „Białego słońca pustyni” rozgrywa się w Turkmenistanie na początku lat 20. ubiegłego wieku. Zakończona sukcesem bolszewików wojna domowa powoli zbliża się ku końcowi. Czerwonoarmista Fiodor Iwanowicz Suchow, opuściwszy szpital, marzy już tylko o powrocie do domu, gdzie czeka na niego ukochana żona Katierina Matwiejewna. Wędrując samotnie przez pustynię Kara-Kum, umila sobie czas wymyślaniem listów do małżonki. W drodze spotyka Saida, którego śmiertelny wróg i zabójca jego ojca Dżawdet, skazał na śmierć, zakopując po szyję w piasku. Jako dobry samarytanin, Fiodor odkopuje mężczyznę, czym zapracowuje sobie na jego ogromną wdzięczność. W tym samym czasie oddział krasnoarmiejców dowodzony przez niejakiego Rachimowa ściga miejscowego watażkę i basmacza zwanego Czarnym Abdullahem. Bandyta, chcąc przyspieszyć marsz, porzuca w starym forcie pośrodku pustyni swój harem – dziewięć pięknych, choć ukrywających twarze przed postronnymi osobami, żon. Kobiety wpadają w ręce Rachimowa, z czego ten jednak wcale się nie cieszy. Jeśli im pomoże i weźmie ze sobą, na pewno nie dogoni oprycha; jeśli je zostawi – bez jedzenia i picia umrą w ciągu kilku dni. Wybawieniem z kłopotów wydaje się przypadkowo spotkany następnego dnia na pustyni Suchow. Dowódca prosi go, by zajął się niecodzienną „zdobyczą”, dostarczając żony Abdullaha do miasteczka Pendżent. Kiedy ten odmawia – wszak miasto nie leży po drodze do domu – krasnoarmiejec wsiada na konia i w jednej chwili rozpływa się pomiędzy wydmami. Fiodor zostaje z dziewięcioma kobietami i fajtłapowatym Pietruchą, którego Rachimow zostawił mu do pomocy. Jest jeszcze wprawdzie Said, ale ten ma głowę zaprzątniętą przede wszystkim zemstą na Dżawdecie. Poza tym nie uśmiecha mu się wyprawa do Pendżentu, ponieważ – jak sądzi – tam właśnie pojawi się niebawem basmacz, aby odebrać swoją porzuconą własność.