Porażki i sukcesy A.D. 2012Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek 2012: Rok, w którym nie nastąpił koniec świata. Podobnie zresztą jak w paru poprzednich latach. Po raz kolejny więc mamy okazję podsumować filmowy rok w redakcyjnej dyskusji. Wiecie, już jakie filmy uznaliśmy za najlepsze. Z dyskusji dowiecie się, które filmy wzbudziły największe kontrowersje.
Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil WitekPorażki i sukcesy A.D. 20122012: Rok, w którym nie nastąpił koniec świata. Podobnie zresztą jak w paru poprzednich latach. Po raz kolejny więc mamy okazję podsumować filmowy rok w redakcyjnej dyskusji. Wiecie, już jakie filmy uznaliśmy za najlepsze. Z dyskusji dowiecie się, które filmy wzbudziły największe kontrowersje. ![]()
Wyszukaj / Kup Konrad Wągrowski: Tradycyjnie dyskusję podsumowującą rok filmowy chciałbym zacząć od pytania o jedną impresję – scenę, dialog, wydarzenie, które było dla Was w 2012 wyjątkowe i zapadło w pamięć. Ja złamię zasadę i podam dwa, różne, może niewyszukane, ale emocjonalnie bardzo silne momenty – śpiew krasnoludów na wieczerzy u Bilba i śmierć bohaterki „Róży” Wojciecha Smarzowskiego. A dla Was? Piotr Dobry: Mnie najbardziej ruszyła scena podcięcia gardła jednemu z bohaterów „Gangstera” Hillcoata. Tym bardziej, że okazało się to emocjonalnym oszustwem. Sebastian Chosiński: Chcąc nie chcąc (raczej jednak chcąc), podpisuję się pod wyborem Konrada. Krasnoludy śpiewające „Misty Mountains” biją wszystko inne. Ale chciałbym też zwrócić uwagę nie tyle nawet na konkretną scenę, co całą kreację – Weronikę Rosati jako sanitariuszkę „Pestkę” w „Obławie”. Aktorka, którą do tej pory uważałem za kompletne beztalencie, udowodniła, że drzemie w niej spory potencjał. Oczywiście pod warunkiem, że trafi na odpowiedniego reżysera i dostanie dobrze napisaną rolę. W każdym razie – zwracam honor, pani Weroniko. Grzegorz Fortuna: To ja też nieco oszukam, bo przypominam sobie dwa momenty, które mnie w minionym roku zmiotły, choć pochodzą z zupełnie odmiennych filmów i zupełnie różnych emocjonalnych rejestrów. Pierwszy to finał wspomnianej przez Sebastiana „Obławy” – porażający, makabryczny i nihilistyczny, niemal żywcem wyciągnięty z kina wojennego utrzymanego w tradycji „Idź i patrz”. Drugi to rozmowa Sama i Suzy w „Moonrise Kingdom”, podczas której pada słynne już chyba „kocham cię, ale nie wiesz, o czym mówisz”. To jeden z tych momentów, kiedy zza charakterystycznego dla Wesa Andersona ekscentryzmu wyłaniają się prawdziwi, wiarygodni pod względem psychologicznym bohaterowie. No i trudno o drugą równie subtelną i wzruszającą scenę wyznania miłosnego. ![]()
Wyszukaj / Kup Gabriel Krawczyk: O subtelności nie może być tu mowy, a jednak niebezpośredniość i teatralność uwodzenia (i de facto zdobycia, mimo że wyrażonego jedynie słowami!) bohaterki „Take This Waltz” przez Daniela oczarowała mnie w tym roku chyba najmocniej. Scena w kawiarni i gra, na którą dwójka postaci godzi się, role, które przyjmuje (choć oboje zapewne pragnęliby przestać grać, a fizycznie wyrazić swoje miłosne zadurzenie) to najoryginalniejsza scena miłosna, jaką dane mi było ostatnio oglądać. Zero nagości, przy maksimum gatunkowej treści… Jakub Gałka: Też przekornie, bo momenty nie tyle emocjonujące co zaskakujące, no i też więcej niż jeden: udźwiękowiony koszmar z „Artysty” i chwilowa nadzieja na pesymistyczne zakończenie „Batmana”. Pod śpiewem krasnoludów chętnie bym się podpisał, ale boję się, że to w dużej mierze efekt nowości… Małgorzata Steciak: Trudno mi wskazać jedną scenę, która wyjątkowo zapadłaby mi w pamięć. 2012 rok upłynął dla mnie pod znakiem wielu filmów bardzo dobrych, jednak bez wyraźnego faworyta. Najwięcej emocji wywołał jednak chyba „Mistrz” – moja pierwsza reakcja na sposób kadrowania, kolory, absolutnie bezbłędną grę aktorską (przez chwilę trudno mi było rozpoznać Joaquina Phoenixa!) i, być może nawet przede wszystkim, ścieżkę dźwiękową, która wyraźnie nie chce być jedynie ilustracją, tylko równoprawnym elementem opowiadania. Tak się już filmów prawie nie kręci… Kamil Witek: Prawie wszystkie sceny z Hulkiem w „Avengers”. Gdyby wręczano nagrody za nieme comic reliefy, to zielony potwór w 2012 roku nie miałby żadnej konkurencji. Zresztą chyba nikt nie ośmieliłby się z nim mierzyć. Mateusz Kowalski: Kontynuując wątek rozpoczęty przez Kamila: scena, w której Hulk pokazuje Lokiemu, co o nim myśli. Tak wiele pokazać nic nie mówiąc… (A tak szczerze: nic. Kompletnie. Ten rok to pod tym względem fiasko). • • • Konrad Wągrowski: Nie było chyba w tym roku jakichś produkcji bezapelacyjnie wybijających się ponad przeciętność. Jakie więc będą dla was filmy roku? ![]()
Wyszukaj / Kup Piotr Dobry: Ja się śmieję, że to był rok kina klasy B, bo Batman, Bond, Burton, no i Ben (Affleck). Właśnie „Argo” tego ostatniego stawiam na piedestale, bo poza przedstawieniem niesamowitej historii, na jednym z metapoziomów jest to też film o potędze kina, a takie klimaty od zawsze mnie jako kinomana szczególnie rozczulają. Jakub Gałka: No i poza Affleckiem (chociaż posiłkuję się tu opiniami innych), żaden B chyba nie zadziwił, zaskoczył, nie oczarował. Ja jako miłośnik kina wysokobudżetowego najchętniej wyróżniłbym „Avengers”, ale z każdym kolejnym dniem ten film bardziej się zacierał w mojej pamięci (inaczej niż np: pierwszy „Iron Man” czy „Mroczny rycerz”) i teraz chyba jestem bliżej stanowiska, że to bardzo dobry w swojej klasie film, ale całkowicie nie zaskakujący. Więc ciężko mi nazwać go filmem roku. Żaden inny blockbuster nie dorównał do jego poziomu, nawet bardzo dobry przecież „Hobbit” budzi we mnie mieszane uczucia. Poszedłbym więc w stronę kina bardziej dramtycznego, ale do dziś nie znalazłem w sobie odpowiedniego nastroju żeby obejrzeć „Różę”, „Pokłosie”, „Wstyd” czy „Miłość”. Metodą eliminacji i nieco z musu postawiłbym na „Artystę"… Sebastian Chosiński: Zabrakło mi filmu, który wbiłby mnie w fotel, sprawił, że po zakończeniu seansu długo jeszcze nie chciało mi się wstawać. Takiego chociażby jak ubiegłoroczne „Rozstanie” Farhadiego. Ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że takie obrazy trafiają się raz na kilka lat, że nie sposób oczekiwać ich rok po roku. Chociaż „Miłość” Hanekego była bliska dotarcia do tej granicy. Mateusz Kowalski: Mam ten sam problem, co Sebastian. Nic, kompletnie. Cały rok był niemiłosiernie wyrównany – zero zaskoczeń. Trzeba jednak przyznać, że w tym roku stało bardzo mocno kino rozrywkowe. Jeżeli miałbym zatem wskazać obrazy, do których chętnie wrócę, to prawdopodobnie będą to „Igrzyska Śmierci” i, być może, „Avengers” właśnie. Z drugiej jednak strony gdzieś po głowie kołacze mi się „Sinister” jako pierwszy obraz, który od dawna mnie zmiażdżył. Tego się nie udało nawet „Musimy porozmawiać o Kevinie”, który jako dramat psychologiczny zdecydowanie również wywiera swoje piętno. ![]()
Wyszukaj / Kup Konrad Wągrowski: Mnie bardzo dosłownie wgniotła w fotel „Róża”, tyle że widziałem ten film w 2011 roku… Małgorzata Steciak: Zgadzam się z chłopakami – chyba nie obejrzałam w tym roku filmu, który by mnie jednoznacznie zachwycił. Bardzo podobał mi się „Artysta”, za sam koncept powrotu do estetyki kina niemego w konwencji „hollywoodzkiej”. „Moonrise Kingdom” to dla mnie stylistyczny majstersztyk, który zachwyca swoją bezpretensjonalnością w stosowaniu chwytów rodem z estetyki telewizyjnej telenoweli (ach, te transfokacje!) i kreacjami aktorskimi, na czele z debiutującą Karą Hayward, dziewczynką o aparycji młodocianej Lany Del Rey. Bardzo podobała mi się również „Dziewczyna z tatuażem”, wspomniana już wcześniej „Róża” czy „Igrzyska śmierci” (jak można było reklamować ten film jako „następcę Sagi Zmierzch"…?), a także „Margaret”, która przeszła przez polskie kina właściwie niezauważona. A szkoda, bo to jeden z najciekawszych filmów o dojrzewaniu, jaki powstał w ostatnich latach. Gabriel Krawczyk: By nie powtarzać, wspomnę o kameralnym, niespiesznym kinie, z którym chyba lubię czasem powalczyć, mimo przyzwyczajeń do kina gatunkowego. Tureckie „Pewnego razu w Anatolii” to liryka w czystej postaci, egzystencjalizm w rytmie Czechowa, najbardziej poetycka opowieść policyjna w dziejach kina. Konrad Wągrowski: Czytałem kilka recenzji „Pewnego razu w Anatolii” i każdy recenzent zwracał uwagę na coś innego, dla każdego film był o czym innym, bądź po prostu rozkładał ręce i twierdził, że jest bezradny wobec tego obrazu. Ja właśnie należę chyba to tych bezradnych – mam jakieś swoje rozumienie „Pewnego razu w Anatolii”, nie mam pojęcia czy słuszne, ale chylę czoła przed magnetyczną siłą tego obrazu. Gabriel Krawczyk: Sekret tego obrazu tkwi nomen omen w sztuce udźwignięciu sekretu… nie w zrozumieniu go, a w uświadomieniu sobie, że on tam jest i w pogodzeniu się z tym. Enigma to słowo klucz: klucz dla bohaterów; dla nas – na płaszczyźnie odbiorczej; po trzecie wreszcie – w sferze autotematycznej kryminału. Bo Ceylan ogarnia w pewnym sensie tajemnicę kryminału – odwraca ją i reguły gatunku filmowego, ponad który się wznosi. Mnie urzekła również zastosowana metaforyka: nie nachalna i pompatyczna, lecz – rzekłbym – „prostolinijna”, bo subtelne zanurzona w codzienności. |
Jako że niezmiennie obserwuję z zainteresowaniem wszystko, co dzieje się w świecie kultury, a zwłaszcza filmu, nie mogłam nie zauważyć postępującego trendu, który polega na oskarżaniu filmów i seriali o to, że są coraz bardziej woke (tzn. świadome nierówności społecznych i nakierowane na próby ich niwelowania poprzez odpowiedni przekaz kulturowy).
więcej »Joe Alex to legenda polskiego kryminału, choć akurat akcja wydawanych pod tym pseudonimem powieści Macieja Słomczyńskiego nie rozgrywa się nad Wisłą. Nie stało to jednak wcale na przeszkodzie w przenoszeniu ich na scenę Teatru Sensacji, w czym przodował głównie Józef Słotwiński. To on był autorem dwóch wersji „Samolotu do Londynu” – spektaklu, który w wersji książkowej nosił tytuł „Piekło jest we mnie”.
więcej »Chciałoby się rzec: szkielet jak szkielet, ale pewne detale anatomii nie pozwalają się pominąć milczeniem…
więcej »Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz
Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz
Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz
Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz
Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz
Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz
Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz
Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz
Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz
Pieczęć średniego zapieczętowania
— Jarosław Loretz
Weekendowa Bezsensja: Jak poradzić sobie z brakiem dostępu do fryzjera, czyli 10 filmów z niesfornymi włosami
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombie
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jarosław Robak, Beatrycze Nowicka, Łukasz Bodurka
50 najlepszych filmów superbohaterskich
— Esensja
Tydzień z Wesem Andersonem: Pogoń za marzeniem, czyli „Moonrise Kingdom”
— Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
10 najgorszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
12 najlepszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 8. Wysoka cena przetrwania
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 7. Sojusze ponad podziałami
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 6. Przeszłość jest kluczem do przyszłości
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 5. Jak trwoga, to do Sola
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 4. Wiara, logika i miłość
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 3. Matka najlepiej zna swoje dzieci
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 2. Sprawiedliwość czy przebaczenie
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 1. Inny klimat, czyli nowe szanse i zagrożenia
— Marcin Mroziuk
Rozwalanie ścian tyłkiem i inne rozterki czterdziestolatków
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wychowane przez wilki: Odc. 10. Więcej pytań niż odpowiedzi
— Marcin Mroziuk
Transatlantykiem w morderczy rejs
— Sebastian Chosiński
Antypirat w akcji – szybki i wściekły!
— Sebastian Chosiński
Byśmy rośli w siłę i żyli dostatniej…
— Sebastian Chosiński
Czy klasyk literatury science fiction śni o komiksowej biografii?
— Sebastian Chosiński
Hymn do Kosmosu
— Sebastian Chosiński
Trzech Islandczyków, nie licząc Duńczyka
— Sebastian Chosiński
Statek szalony
— Konrad Wągrowski
Dla kogo bije serce niczyje?
— Sebastian Chosiński
Strach się nie bać
— Sebastian Chosiński
„Józio Kaleka” na tropie prawdy
— Sebastian Chosiński
większością się zgadzam, aczkolwiek... Avengers okay, godny uwagi film, ale nie historia (która moim zdaniem była dość denna i nie mam tu na mysli samego Lokiego... jako "zagrożenie" o_O) czyni go filmem interesującm, a wzajemne relacje między bohaterami i resztą świata, słowem: gdyby nie Stark i Hulk to z tego filmu nie byłoby co zbierać... Bo przyznaję, że Downey ukazal mi się jako geniusz zbrodni po raz n-ty.
Dodatkowo "Igrzyska". Proszę... Czekałam na opinię pana Sebastiana, ale jej nie było. Jako entuzjastka całej serii "Hunger games" w wersii książkowej poczułam się niemalże obrażona tym filmem. Czekałam na nią, odliczałam czas do seansu i co? Jedyne czego sie doczekałam to przypomnienie, że nie istnieje "dobra" adaptacja filmowa książki, ponieważ postacie takie jak Cinna, Rue i wiele innych zostały naprawdę boleśnie spłaszczone. Jak w "Eragonie". Jako film- okay, bardzo ciekawy obraz i nowe spojrzenie na główną postać we współczesnym filmie młodzieżowym. Jako adaptacja? Do.. .
A na zakończenie powiem tylko, że z Kac Wawą zgadzam się w 200 %. Ale przydała się. Żeby wszyscy sobie uświadomili, że polskie komedie zmierzają w zdecydowanie złym kierunku :)