Porażki i sukcesy A.D. 2012Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Mateusz Kowalski, Gabriel Krawczyk, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil WitekPorażki i sukcesy A.D. 2012Sebastian Chosiński: Ale przecież jest dokładnie na odwrót. „Casino Royale” było na wskroś bondowskie i dlatego tak dobre. W „Skyfall” reżyser starał się na siłę uczłowieczyć agenta 007 i na tym głównie poległ. Choć i tak dobrze, że nie wysłał go na kanapę u psychoanalityka. A niezły pożar – ba! masa pożarów – był chociażby w „Ognistym podmuchu” Rona Howarda. Ponad dwadzieścia lat temu. Grzegorz Fortuna: Obawiam się, że będziemy musieli porzucić temat, bo wyszłaby z tego osobna dyskusja, ale gdzie w „Casino Royale” „bondowskość"? Przecież każdy element tego filmu jest jednym wielkim odcięciem się od serii, co sugeruje już scena otwierająca, w której poznajemy Bonda jako młodzika dopiero po nominacji na agenta z numerem 00. A późniejsze wydarzenia – choćby sam motyw miłości do jednej, konkretnej kobiety – wyraźnie sugerują, że to nowy Bond, zupełnie inny niż ten z poprzednich odsłon. W „Skyfall” tymczasem – niczym w najlepszych częściach z Seanem Connerym – obserwujemy już Bonda jako Bonda: ukształtowanego, skupionego na tym, co musi zrobić, momentami ironicznego, ale też – moim zdaniem bardzo udanie – uczłowieczonego, borykającego się z subtelnie nakreślonymi problemami. ![]()
Wyszukaj / Kup Sebastian Chosiński: Wychodzi na to, że oglądaliśmy po dwa różne filmy – zarówno w przypadku „Casino Royale”, które jest idealnym nawiązaniem do starych Bondów, jak i „Skyfall”, które stara się na siłę i zupełnie niepotrzebnie przeprowadzić dekonstrukcję mitu agenta 007. Naprawdę szkoda, że nie doszło do ogólnoredakcyjnej dyskusji na temat filmu Mendesa krótko po premierze. Jakub Gałka: Świat się kończy – to już druga z kolei dyskusja, w której zgadzam się z Sebastianem. Może moja ocena „Skyfall” nie jest aż tak negatywna, ale ciężko się nie zgodzić, że chybiony jest i ogólny pomysł i nie do końca wyszło wykonanie. Nowy Bond to zresztą dobry papierek lakmusowy tego roku – najbardziej oczekiwane filmy będące powrotem po długich latach do bardzo lubianych cyklów rozczarowują. Albo, w łagodniejszej wersji, nie zachwycają tak bardzo jak byśmy chcieli. A „Avengers”, który jest chyba bezsprzecznie najlepszy i najmniej kontrowersyjny w tym gronie, prezentuje też najprostsze i najbardziej zachowawcze podejście do tematu blockbustera. Zabrakło takich hitów jak „Avatar”, „Odlot”, „Kac Vegas” czy „Incepcja”. Zresztą już poprzedni rok był kiepski, w tym roku chyba ciężko było o wielkie zaskoczenie, albo dobitne potwierdzenie czyjejś jakości (poza „Avengers”). Możnaby ewentualnie wyróżnić zaskakująco przyzwoity poziom i wyniki „Królewny Śnieżki i Łowcy”, „Hunger Games” i „MIB 3” (w tę samą kategorię w 2011 roku wpisałbym czwartą „Mission: Impossible”), ale albo nie są to typowe blockbustery, albo nie prezentują jakiegoś niesamowitego poziomu, będąc zwyczajnie dobrymi filmami. Mieliśmy za to całą masę kiszek: „John Carter”, „Gniew Tytanów”, „Battleship”, „Madagaskar 3”, „Total Recall"… Piotr Dobry: Wypraszam sobie porównywanie „Johna Cartera” do „Battleship” czy nowej „Pamięci absolutnej”. Stanton przyrządził bardzo przyzwoite SF. Ze znakomitymi współczesnymi efektami, a jednak nieco staroświeckie, może trochę spóźnione, ale na pewno klimatyczne i wybijające się na tle wyżej wymienionej sieczki. Grzegorz Fortuna: Przyznam, że też nie rozumiem tego narzekania na „Johna Cartera”. Ten film był dla mnie jednym z największych pozytywnych zaskoczeń roku. W czasach, kiedy wszyscy hollywoodzcy reżyserzy brną w postmodernizm, Stanton nakręcił film ostentacyjnie staroświecki i epicki, nawiązujący do najlepszych tradycji Kina Nowej Przygody. Może to i anachroniczne, ale na swój sposób piękne i rozczulające. Bardzo mi takiego kina ostatnio brakowało. ![]()
Wyszukaj / Kup Kamil Witek: Przy „Johnie Carterze” mogę zgodzić się z Wami tylko w jednym – to film spóźniony o kilka dekad. I niestety nie w sposób oddający hołd klasykom kina eskapizmu, ale zrobiony tak, jakby był pierwszy w swoim gatunku. Dlatego o wiele bardziej wolę obejrzeć po raz n-ty „Nową nadzieję”, niż powtórzyć sobie „Cartera”, który sprawia mniej więcej tyle przyjemności, co obecnie discman pod choinką. Mateusz Kowalski: Przepraszam cię bardzo, Jakubie, ale… „Królewna Śnieżka i Łowca” i wysoki poziom? Naprawdę mówimy o tym samym filmie? Dla mnie ten obraz wyszedł niczym bazarowy składak – kiedy już człowiek myślał, że da się przetrawić średnie udziwnienia fabularne i szurnięte krasnale, nagle wkraczała Kristen Stewart i jej mimika a la Nicolas Cage. Nie, przepraszam. Już lepiej chyba wyszedł „Prometeusz” maskowany wizualnymi fajerwerkami, w którym jednak pojęcie logiki zostało zarzucone na rzecz „o, tego jeszcze nie było, to czemu nie wstawić?”. Podobnie i „MiB 3” to tytuł, jak dla mnie, przebrzmiały, jadący na ostatniej prostej, w połowie którego poczułem się oszukany. Z tej listy broni się jedynie „Hunger Games”, o których jednak już pisałem swego czasu, więc nie będę się powtarzał. Jakub Gałka: Pax, koledzy, pax… To tylko dowodzi, że tak wiele było filmów, które wywołują mieszane uczucia i nie były w stanie zdobyć powszechnego poklasku. Zgadzam się oczywiście, że „John Carter” nie jest tak słaby jak „Battleship”, a „Śnieżka” nie jest arcydziełem (dlatego napisałem „przyzwoity poziom”), ale to szczegóły nie zmieniające faktu, że lokują się właśnie w sąsiedztwie tych filmów, obok których je wymieniłem. • • • Konrad Wągrowski: Było o blockbusterach, teraz czas na kino ambitne. Tylko jak je zdefiniować? No dobra, co byście wyróżnili z filmów niskobudżetowych, kina niezależnego, produkcji europejskich, dokumentu? ![]()
Wyszukaj / Kup Sebastian Chosiński: Kino europejskie tradycyjnie pobiło amerykańskie. Nie mogę nie wspomnieć o paru filmach rosyjskich. „Purpurowym śniegu” Władimira Motyla, który trafił wreszcie do kin w Rosji, dwa lata po śmierci reżysera. Na wielkie brawa zasłużyło też kilka obrazów pokazywanych na ubiegłorocznym „Sputniku”, jak np. „Też chcę” Aleksieja Bałabanowa, wstrząsająca „Córka” Natalii Nazarowej i Aleksandra Kasatkina, „Żyć” Wasilija Sigariewa i „Będę przy tobie” Pawła Ruminowa. A poza tym wspomniana już „Miłość” czy węgierski „To tylko wiatr”. Z dokumentów powalił mnie na kolana włoski „Zapomniany mundial” – o nieuznawanych przez FIFA, rozegranych w Argentynie Mistrzostwach Świata w piłce nożnej w… 1942 roku. Wspaniała historia, cudownie opowiedziana. Gdybym najpierw zobaczył fabułę na ten temat, doszedłbym pewnie do wniosku, że scenarzystę nieźle poniosła wyobraźnia. A skoro opuściliśmy Europę, to pochwalić trzeba również Kim Ki-duka, który po fatalnym „Arirangu” stworzył znakomitą „Pietę”, jak najbardziej słusznie nagrodzoną Złotym Lwem. Piotr Dobry: Zgodzę się z Sebastianem co do poziomu kina rosyjskiego, które nieprzerwanie trzyma się mocno. Ale oglądamy je jednak w dużej mierze poza głównym obiegiem. Sebastian Chosiński: Trzeba jednak zaznaczyć, że te filmy pojawiają się na festiwalach w Polsce. I nie chodzi tu tylko o wybitnie „rosyjski” „Sputnik nad Polską” (który dociera również do kilkudziesięciu, poza Warszawą, miast w kraju), ale także chociażby Warsaw Film Festival. Piotr Dobry: Co zaś do regularnej dystrybucji, było w naszych kinach kilka niezłych filmów niezależnych, na przykład „Zupełnie inny weekend”, „Zostań ze mną”, „Raj: Miłość”, ale nic wybitnego, żadnego „Rozstania”. Od ponownego seansu „Alp” wolałbym rwanie trzonowca bez znieczulenia, zaś głośne „Musimy porozmawiać o Kevinie” okazało się jedynie pseudoartystyczną wersją „Synalka” z Macaulayem Culkinem, która tylko udaje, że ma coś istotnego do przekazania. ![]()
Wyszukaj / Kup Gabriel Krawczyk: Moją uwagę zwróciły często emitowane w naszych kinach filmy o miłości – mniej lub bardziej głównonurtowe. I te mógłbym podzielić na warte uwagi i mocno obstawione dwie kategorie. Filmy o kryzysie w związku: od najbanalniejszego, acz sympatycznego „2 dni w Nowym Jorku” Delpy, przez „Happy, Happy” Norweżki Sewitsky i wspomniany już „Take This Waltz”, po najoryginalniejszy „Cafe de flore” jedynego pana w tym towarzystwie, Jeana-Marca Vallée. Wszystkie te obrazy podają różne rozwiązania podobnych problemów, co już jest wartością samą w sobie, polecam jednakże każdy tytuł z osobna. Druga kategoria – filmy LGBT, spośród których osobiście polecić mogę co najmniej dwa: „Piękno” z RPA dotyka w tym kontekście tragicznych konsekwencji ostracyzmu społecznego; brytyjski „Zupełnie inny weekend” to kameralny, bezpretensjonalny obraz konfrontujący postawy dwóch gejów – rozmowa intymna niczym w „Przed wschodem słońca” odgrywa tu kluczową rolę, znakomicie wygrane role także zasługują na pochwałę. |
Zawsze pojawia się pewna niezręczność, gdy marchew mrugnie do nas okiem.
więcej »Oto pierwsza porcja recenzji na tegoroczne jesienne wieczory.
więcej »W drugiej części wyreżyserowanego przez Andrzeja Zakrzewskiego spektaklu „Stirlitz” słynny sowiecki agent, w Polsce znany głównie z powieści „Siedemnaście mgnień wiosny” Juliana Siemionowa, musi nie tylko wysłać łącznika z arcyważną wiadomością z Berlina do Berna w Szwajcarii, ale również uniknąć śmiertelnie groźnej pułapki, jaką zastawia na niego szef Gestapo Heinrich Müller.
więcej »Warzywny dramat
— Jarosław Loretz
Międzygwiezdne fotele w natarciu
— Jarosław Loretz
Peregrynacje wyssane z palca
— Jarosław Loretz
Podróże międzygwiezdne de luxe
— Jarosław Loretz
E.T. wersja hard
— Jarosław Loretz
Ogrodowy nielot
— Jarosław Loretz
Mumii podejście drugie
— Jarosław Loretz
Mumia z gwiazd
— Jarosław Loretz
Pracownik idealny
— Jarosław Loretz
Niech się mury… drzewią?
— Jarosław Loretz
Weekendowa Bezsensja: Jak poradzić sobie z brakiem dostępu do fryzjera, czyli 10 filmów z niesfornymi włosami
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
20 najlepszych polskich filmów XXI wieku
— Esensja
15 najlepszych filmów superbohaterskich XXI wieku
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja
100 najlepszych filmów XXI wieku
— Esensja
Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombie
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jarosław Robak, Beatrycze Nowicka, Łukasz Bodurka
50 najlepszych filmów superbohaterskich
— Esensja
Tydzień z Wesem Andersonem: Pogoń za marzeniem, czyli „Moonrise Kingdom”
— Daniel Markiewicz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
10 najgorszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
12 najlepszych scen „Władcy pierścieni” i „Hobbita”
— Esensja
mbank Nowe Horyzonty 2023: Drrrogi, chłopcze…
— Kamil Witek
Krótko o filmach: Spotkanie na pustkowiu
— Agnieszka ‘Achika’ Szady
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 8. Wysoka cena przetrwania
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 7. Sojusze ponad podziałami
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 6. Przeszłość jest kluczem do przyszłości
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 5. Jak trwoga, to do Sola
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 4. Wiara, logika i miłość
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 3. Matka najlepiej zna swoje dzieci
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 2. Sprawiedliwość czy przebaczenie
— Marcin Mroziuk
Wychowane przez wilki: Sez. 2, Odc. 1. Inny klimat, czyli nowe szanse i zagrożenia
— Marcin Mroziuk
Od Reinhardta do Hendrixa
— Sebastian Chosiński
Na długie jesienne wieczory…
— Sebastian Chosiński
Balsam dla duszy i ciała
— Sebastian Chosiński
Utopijna opowieść weselna
— Sebastian Chosiński
Grać obrazami, malować dźwiękami
— Sebastian Chosiński
Lamentacje nad losem ojców i synów
— Sebastian Chosiński
Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski
Trzej subtelni panowie
— Sebastian Chosiński
Kontemplacyjne rozkołysanie
— Sebastian Chosiński
Pieśń weselna w jazzowej tonacji
— Sebastian Chosiński
większością się zgadzam, aczkolwiek... Avengers okay, godny uwagi film, ale nie historia (która moim zdaniem była dość denna i nie mam tu na mysli samego Lokiego... jako "zagrożenie" o_O) czyni go filmem interesującm, a wzajemne relacje między bohaterami i resztą świata, słowem: gdyby nie Stark i Hulk to z tego filmu nie byłoby co zbierać... Bo przyznaję, że Downey ukazal mi się jako geniusz zbrodni po raz n-ty.
Dodatkowo "Igrzyska". Proszę... Czekałam na opinię pana Sebastiana, ale jej nie było. Jako entuzjastka całej serii "Hunger games" w wersii książkowej poczułam się niemalże obrażona tym filmem. Czekałam na nią, odliczałam czas do seansu i co? Jedyne czego sie doczekałam to przypomnienie, że nie istnieje "dobra" adaptacja filmowa książki, ponieważ postacie takie jak Cinna, Rue i wiele innych zostały naprawdę boleśnie spłaszczone. Jak w "Eragonie". Jako film- okay, bardzo ciekawy obraz i nowe spojrzenie na główną postać we współczesnym filmie młodzieżowym. Jako adaptacja? Do.. .
A na zakończenie powiem tylko, że z Kac Wawą zgadzam się w 200 %. Ale przydała się. Żeby wszyscy sobie uświadomili, że polskie komedie zmierzają w zdecydowanie złym kierunku :)