Po niespecjalnie udanej części drugiej twórcy cyklu o samochodach z oczami rehabilitują się, przygotowując najlepszy i najbardziej dojrzały do tej pory scenariusz. Dziś Dobry i Niebrzydki rozmawiają o „Autach 3”.
Po niespecjalnie udanej części drugiej twórcy cyklu o samochodach z oczami rehabilitują się, przygotowując najlepszy i najbardziej dojrzały do tej pory scenariusz. Dziś Dobry i Niebrzydki rozmawiają o „Autach 3”.
Brian Fee
‹Auta 3›
WASZ EKSTRAKT: 80,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Auta 3 |
Tytuł oryginalny | Cars 3 |
Dystrybutor | Disney |
Data premiery | 15 czerwca 2017 |
Reżyseria | Brian Fee |
Zdjęcia | Jeremy Lasky, Michael Sparber, Kim White |
Scenariusz | Brian Fee, Ben Queen, Eyal Podell, Jonathon E. Stewart, Kiel Murray, Bob Peterson, Mike Rich |
Obsada | Owen Wilson, Cristela Alonzo, Chris Cooper, Nathan Fillion, Larry the Cable Guy, Armie Hammer, Ray Magliozzi, Tony Shalhoub |
Muzyka | Randy Newman |
Rok produkcji | 2017 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Auta |
Czas trwania | 109 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | animacja, komedia, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Piotr Dobry: Na początek może podzielę się pewnym spostrzeżeniem – zauważyłem taką zależność, że spośród filmów Pixara największą estymą darzę pojedyncze tytuły, nieewoluujące w cykle. „W głowie się nie mieści”, „Odlot”, „WALL-E”. Jeśli zaś chodzi o serie, to wolę „Auta” niż „Potwory i spółkę”, stawiam je mniej więcej na poziomie „Nemo/Dory”, ale już nad wszystkie te uniwersa zdecydowanie przedkładam „Toy Story”. A jak to jest u ciebie?
Konrad Wągrowski: Obecnie bardzo trudno mi się wyzwolić spod wpływu percepcji własnych dzieci, dla Karoliny „Toy Story” było objawieniem, część drugą oglądała chyba kilkanaście razy, Michał oczywiście zakochał się w „Autach”. „Potwory i spółkę” szanuję za pomysłowość, ale jednak przyznam, że nigdy nie budziły głębszych emocji, „Nemo” jest oczywiście znakomity, ale nie jest to film to ciągłego, wielokrotnego powtarzania, a „Dory” to jednak o dobry poziom niżej. Lubie pierwsze „Auta”, ale już drugie uważam, mimo atrakcyjności wizualnej, za scenariuszowy niewypał. Zostaje więc „Toy Story”, jedna z najlepszych trylogii w historii kina, w której każda część jest osobną, wysoką jakością.
PD: Och, miałem nadzieję wreszcie się posprzeczać, tymczasem znowu się zgadzamy. Tak, problemem drugich „Aut” był brak zdecydowania twórców, co dalej zrobić z Zygzakiem McQueenem, którego poznaliśmy za sprawą klasycznej, ale ciekawie poprowadzonej (z masą smaczków dla wielbicieli motoryzacji i legendarnej Drogi 66) historii młodego zarozumialca dostającego nauczkę od losu. Z niejasnych przyczyn poszli więc w parodię „Bonda”, stawiając w centrum zdarzeń nie Zygzaka, lecz jego najbliższego przyjaciela, ciężarówkę holowniczą Złomka. Co prawda Zygzak, zgodnie z naczelną zasadą sequela – więcej, szybciej, mocniej – bierze tu udział w wyścigach międzynarodowych, ale trudno pozbyć się wrażenia, że ten niby główny motyw jest tylko dodatkiem do wątku intrygi szpiegowskiej, w którą wplątuje się Złomek – sympatyczny sidekick, jednak bez potencjału gwiazdy wieczoru. Ludzie z Pixara też musieli to zauważyć, bowiem w „Autach 3” opowieść wraca na właściwe, nomen omen, tory…
KW: …a wyeksploatowany do cna Złomek schodzi nawet nie na drugi, ale na trzeci plan. Może i dobrze z polskiego punktu widzenia, bo choć Marian Opania stara się jak może, to dla osób przyzwyczajonych do głosu śp. Witolda Pyrkosza zmiana będzie wyraźna. A „Auta 2” wypłynęły chyba z popularności serii krótkometrażówek „Złomka bujdy na resorach” (które też oglądałem tysiąc razy, kolejne dwa tysiące czytając ich streszczenia z książeczek), w których bohater przeżywał niesamowite przygody z własnej wyobraźni. Ktoś tam pomyślał, że pewnie fajnie by było zrobić film, w którym bujdy Złomka stają się rzeczywistością i tak powstały „Auta 2” – film o fabule tak skomplikowanej, że chyba nawet dorośli mieli problemy, by połapać się, o co chodzi. Co oczywiście nie zmienia faktu, że film był sukcesem kasowym, jeszcze większym była sprzedaż zabawek. Cóż, sam ganiałem po różnych sklepach, by skompletować całą obsadę World Grand Prix…
PD: Po drodze był jeszcze spin-off pod postacią dwóch części „Samolotów”, z którymi jednak Pixar nie miał już nic wspólnego – chyba słusznie przeczuwając zmęczenie materiału, bo te filmy wyszły bardzo przeciętnie, prezentując się w dużej mierze jak kserokopie „Aut": punktem wyjścia był wielki wyścig, nieprzyjazny wielki świat znów skontrastowano z dobroduszną prowincją i tak dalej.
KW: Wróćmy zatem do „Aut 3”. Złomek pojawia się w epizodach, na czele znów Zygzak, już nie nieokrzesany młodzik, już bohater dojrzały, dobrze czujący się w swojej roli szanowanego lidera, którego dopada to, co kiedyś każdego z nas – nieubłagany upływ czasu… I w ten sposób Pixar do swej chyba najbardziej rozrywkowej serii wprowadza całkiem poważne tematy, a film momentami łapie wręcz melancholijny nastrój…
PD: Zdecydowanie „Auta” odzyskują tu zgubione gdzieś po drodze serce. Zaskoczyło mnie, jak dużo – pomiędzy obowiązkowymi wyścigami z początku i finału – mówi się w tym filmie o uczuciach, jak wiele scen jest przeciągniętych, wyhamowanych tylko po to, by głębiej niż powierzchownie dotknąć tematu przemijania, godzenia się z losem. To wciąż nie jest oczywiście poziom „Czerwonego żółwia”, ale z pewnością dostałem więcej, niż się spodziewałem.
KW: Rzeczywiście, mieliśmy, zwłaszcza w środkowej części filmu, wiele scen refleksyjnych, wspomnieniowych, najbardziej grające na emocjach to te, w których powraca wspomnienie Doca Hudsona (którego twórcy uśmiercili – swoją drogą, jak umierają samochody? – między częścią pierwszą a drugą ze względu na śmierć podkładającego mu głos w oryginale Paula Newmana). Czy jednak nie uważasz, że to wszystko było skierowane za bardzo do widza dorosłego? Doceniam treść, jest niegłupia, ale przecież na seansie byłem z dziećmi, dla nich tematy przemijania na razie są mało istotne, a mój syn nawet nie do końca rozumiał, w jakiej formie pojawia się w filmie Doc Hudson.
PD: Jestem rozdarty, bo na moim seansie część dzieci wydawało się znużonych, niektóre nawet opuściły salę, ale z drugiej strony, reminiscencje z Dokiem Hudsonem wydały mi się właśnie kluczowe, by jak najprzejrzyściej wyjaśnić małoletnim ekranowe relacje – w końcu Zygzak nawiązuje tu kontakt z mentorem swojego mentora, by na końcu samemu stać się mentorem. Niczego nie pokręciłem? No, zasadniczo się zgadzam, że fabuła jak z „Czterdziestolatka”, a chwilami nawet jak z „Czterdziestolatka. Dwadzieścia lat później”, niespecjalnie wygląda na pisaną pod dzieci, ale przecież przed chwilą narzekaliśmy na zbyt beztrosko potraktowany scenariusz w „Autach 2”, więc ta „dorosłość” nowej odsłony bardzo mi nie doskwiera. Film i tak oddaje dzieciom, co dziecięce, tyle że nieco ukróca slapstick, robiąc więcej przestrzeni dla życiowych dylematów. Z niezłym efektem.
KW: Małoletni niestety jeszcze nie rozumieją, jak to możliwe, że Hudsona nie ma, ale jednak w pewnym momencie rozmawia z Zygzakiem. No dobra, to tylko jedna scena, której zrozumienie nie jest kluczowe dla ogarnięcia całej fabuły, która jest, na szczęście, nieskomplikowana. Pojawia się nowy groźny rywal Zygzaka, który zdobywa nad nim przewagę. Zgodnie ze schematem kina sportowego (bo przecież do takich dzieł z „Rockym” na czele nawiązują „Auta 3”) Zygzak rozpoczyna walkę, by odzyskać swą pozycję. I gdy wszyscy spodziewają się, że będzie miał miejsce klasyczny finał z przełamywaniem swych ograniczeń i triumfalnym powrotem, następuje, no, dość zaskakujący zwrot akcji. Później po seansie pomyślałem sobie, że ten zwrot był bardzo mądrze i pomysłowo przygotowywany przez prawie cały wcześniejszy seans i za to na pewno należą się twórcom scenariusza wielkie brawa.
PD: Tak! Podobnie jak w przypadku niedawnych „Smerfów: Poszukiwaczy zaginionej wioski”, które rehabilitowały postać Smerfetki, tak i w „Autach” stery – również dosłownie – przejmuje w zaskakującym finale Cruz Ramirez, młoda trenerka personalna o potencjale, jak się przekonujemy, wybitnej wyścigówki. To ujmujący gest twórców serii wobec dziewczynek na widowni, a przy okazji także wobec mniejszości latynoskiej – w oryginale głos Cruz podkłada Cristela Alonzo, teksańska gwiazda sitcomów i stand-upów, w których drwi ze stereotypów o Latynosach. W polskim przekładzie ten aspekt oczywiście ginie, ale najważniejszy przekaz – „Auta” nie są tylko dla chłopców, auta (już bez cudzysłowu) nie są tylko dla chłopców, dziewczyna może być mistrzynią rajdów lepszą od najszybszego chłopaka – pozostaje.
KW: I to jest rzeczywiście strzał w dziesiątkę i taki ciekawy przypadek, gdy potrzeba marketingowa idzie w parze ze słusznym moralnie przekazem. Bo przecież uniwersum „Aut” było w zdecydowanej mierze uniwersum chłopięcym (choć moja córka filmy obejrzała z przyjemnością, to przecież jej poziom zaangażowania był zawsze o kilka poziomów niższy niż w przypadku jej brata) i nie da się ukryć, że wprowadzenie postaci Cruz jest ukłonem w kierunku dziewczynek (a przy okazji też widzów latynoskiego pochodzenia). Ale przy tym udało się znów przebić szklany sufit w zmaskulinizowanym świecie, w którym czasem bywały kobiece rajdówki (Carla Veloso w „Autach 2”), ale zawsze w mocno drugoplanowych rolach. Cruz Ramirez jest jednocześnie bardzo fajną postacią, wcale nie kryształową, bawiącą momentami swą naiwnością czy egzaltacją, ale przechodzącą sympatyczną przemianę. No i ta przemiana jest w scenariuszu, jak wspomniałem, bardzo ładnie pokazana.
PD: Niektórzy i tak dopatrzą się poprawności politycznej, ale oczywiście masz rację, Cruz to ciekawa, złożona bohaterka, a w jej wprowadzeniu do uniwersum „Aut” nie ma nic wysilonego, wszystko zostaje solidnie umotywowane w bodaj najspójniejszej fabule w historii franczyzy.
KW: A Zygzak ewoluujący od młodego zakapiora w kierunku dojrzałego, świadomego mentora jest może nie tyle zaskakujący (bo przecież kino zna dziesiątki takich przypadków), ale z pewnością odważny w serii skierowanej do dzieci, które przecież przywiązują się do ustalonych wizerunków i nie przepadają za zmianami. Ciekawe, jak ta para zostanie pokazana w ewentualnych „Autach 4"?
PD: Logicznym następstwem byłby film z Cruz w roli głównej i Zygzakiem jako trenerem, ale przypuszczam, że spece od marketingu jednak wcisną hamulec i postawią na coś w rodzaju „innej przygody Zygzaka”, aby to jego znów wyciągnąć na plakat. To nie czarnowidztwo, to względna znajomość zasad rynku. Z wielką przyjemnością się pomylę.
KW: Jeśli zaś chodzi o atrakcje dla dzieci, to nie chciałbym, żebyśmy doszli do wniosku, że mamy tu do czynienia z dramatem psychologicznym. Są przecież na początku bardzo zabawne sekwencje wyścigów Zygzaka, jest nieprawdopodobnie dynamiczny pojedynek z Jacksonem Sztormem, są efektowne i dowcipne treningi na plaży, jest kapitalna sekwencja błotnych zawodów (chyba najbardziej zapadająca w pamięć w tej części), wreszcie zajmujący finał. Sądzę, że większości dzieci to powinno zrekompensować sceny refleksyjne. Moim dzieciom na pewno.
PD: Moim też. Również dlatego, że jest sporo nawiązań do oryginału, który – podobnie jak my dorośli – lubią bardziej niż sequel. Na przykład scena z kombajnami, pierwotnie cementująca przyjaźń Zygzaka i Złomka, a tu wykorzystana do treningu.
KW: Dodajmy do tego fakt, że naliczyłem, że zarówno Zygzak, jak i Cruz pojawiają się w filmie w czterech różnych wcieleniach – i podejrzewam, że dzieci będą chciały mieć je wszystkie na półce…
PD: Odwieczny dysonans w postrzeganiu Disneya: fabryka marzeń i wzruszeń, a zarazem bezduszna korporacja zasadzona na portfele rodziców.
KW: Od strony wizualnej mamy tu tradycyjny u Pixara postęp w realistycznym oddawaniu bajkowej rzeczywistości. Zrezygnowano tym razem ze scenograficznego rozbuchania części drugiej, w której wycyzelowane wizerunki wielkich miast były tyleż efektowne, ile absurdalne w kontekście świata zamieszkanego przez mówiące samochody…
PD: Oj tak, to nie „Zwierzogród” z jego infrastrukturą błyskotliwie przystosowaną pod różne gatunki zwierząt.
KW: …ale podkręcono właśnie wizualny realizm. Rany boskie, przecież niektóre sceny były trudne do odróżnienia od relacji wyścigów samochodowych z Eurosportu, a gdy się patrzyło na tło, można się było zastanawiać, czy jest ono rysowane, czy po prostu auta z oczkami wklejono w autentyczne pejzaże. Niby to oczywistość w filmach Pixara, ale nadal robi wrażenie.
PD: Zgoda, Pixar w zasadzie tylko po raz kolejny potwierdza tutaj swoją reputację, a jednak sceny wyścigów, wypadków na torze, detale pod postacią refleksów w kałużach czy plamach oleju silnikowego, to wszystko ogląda się z niesłabnącym podziwem dla geniuszu grafików, nawet jeśli bez wielkich emocji.
KW: Zgodzisz się więc, że „Auta 3” są filmem działającym nieźle na emocje dzieci i dorosłych – ale dla każdej z tych grup w zupełnie innych momentach?
PD: Zgodzę się, a zarazem podkreślę, że ten rozdział nie przebiega tutaj tak, jak to się utarło przy „filmach dla dzieci, gdzie rodzice nie zanudzą się na śmierć”, że dzieci dostają żarty o pierdzeniu i wywrotki na skórce od banana, a dorośli – żarty z Trumpa czy – w „dośmieszonym” polskim dubbingu – nawiązania do „Misia”. Nie, ten film szanuje obie grupy docelowe (bo nie ukrywajmy, że przynajmniej od czasów panowania Pixara tzw. „bajki” to kino robione z myślą o widzu w każdym wieku, i widzu bezdzietnym również) – i świetnie.
