22 lipca 2011 roku Anders Breivik zamordował 69 osób, uczestników obozu młodzieżówki norweskiej Partii Pracy na norweskiej wyspie Utoya. Dziś, z okazji polskiej premiery, rozmawiamy o filmie Erika Poppe, opowiadającym o tej tragedii.
Dobry i Niebrzydki: Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem
22 lipca 2011 roku Anders Breivik zamordował 69 osób, uczestników obozu młodzieżówki norweskiej Partii Pracy na norweskiej wyspie Utoya. Dziś, z okazji polskiej premiery, rozmawiamy o filmie Erika Poppe, opowiadającym o tej tragedii.
Erik Poppe
‹Utoya, 22 lipca›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Utoya, 22 lipca |
Tytuł oryginalny | Utøya 22. juli |
Dystrybutor | Aurora Films |
Data premiery | 16 listopada 2018 |
Reżyseria | Erik Poppe |
Zdjęcia | Martin Otterbeck |
Scenariusz | Siv Rajendram Eliassen, Anna Bache-Wiig |
Obsada | Andrea Berntzen, Aleksander Holmen, Solveig Koløen Birkeland, Brede Fristad, Elli Rhiannon Müller Osbourne, Jenny Svennevig, Ingeborg Enes, Sorosh Sadat |
Muzyka | Wolfgang Plagge |
Rok produkcji | 2018 |
Kraj produkcji | Norwegia |
Czas trwania | 92 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | dramat, thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Konrad Wągrowski: W tym roku, siedem lat po tragedii, powstały od razu dwa filmy fabularne (dokumenty pojawiały się już wcześniej) na temat masakry na wyspie Utoya. Reżyserem jednego z nich jest Paul Greengrass, który, podobnie jak w „Locie 93” mówiącym o zamachach z 11 września, opowiada sfabularyzowaną wersję wydarzeń. Drugi film pochodzi z ojczyzny ofiar masakry (i zamachowca) i prezentuje tę historię w sposób bardziej nieoczywisty, okrajając całą fabułę do jednego wątku. I o nim dziś porozmawiamy, jako że właśnie wchodzi do polskich kin.
Piotr Dobry: Chciałbym zauważyć, że oba filmy są produkcji norweskiej, kręcone w Norwegii z lokalnymi aktorami, tyle że u Greengrassa mówią oni po angielsku, co składa się na dość dyskusyjny efekt, robiący dobrze marketingowi i niczemu więcej. Zaś zasadnicza różnica fabularna jest taka, że w filmie autora „Krwawej niedzieli”, dostępnym od miesiąca na Netfliksie, masakra jest tylko punktem wyjścia do opowieści o traumie, natomiast u Erika Poppego stanowi clou, oglądamy jej przebieg w czasie rzeczywistym i na niej kończymy.
KW: Czy nie uważasz, że jeszcze jest za wcześnie, by kręcić fabuły o masakrze na wyspie Utoya?
PD: Nie wiem, w jaki sposób można by tu wypracować granicę czasową. „Lot 93” powstał cztery lata po zamachach, „Słoń” Van Santa – równie tyle po masakrze w Columbine. Myślę, że opory natury moralnej i oskarżenia o bazowanie na sensacji zawsze będą się pojawiać przy tego typu historiach i twórcy, ale też widzowie, muszą sobie z tym radzić indywidualnie.
KW: Jaki zatem właściwie powinien być cel powstawania takich filmów?
PD: Chyba nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie, tak jak nie ma jednego schematu takich filmów, co doskonale widać właśnie na przykładzie dwóch różnych podejść do feralnego 22 lipca w tym samym czasie. Funkcje terapeutyczne, ostrzegawcze, uwrażliwiające – to wszystko może przyświecać twórcom. Niekiedy dostajemy też opowieść o zwyczajnych-niezwyczajnych bohaterach, których największa tragedia nie jest w stanie złamać, jak w zeszłorocznym „Niezwyciężonym” Davida Gordona Greena, notabene też nakręconym dokładnie cztery lata po zamachu na maraton w Bostonie.
KW: Tak jak wspomniałem, „Utoya, 22 lipca” opowiada o tragedii w sposób mocno nietypowy. Cały film nakręcony jest z punktu widzenia jednej bohaterki, postaci fikcyjnej (twórcy mówią, że w filmie bohaterowie są fikcyjni, ale wydarzenia prawdziwe), Kai, która jest jedną z młodych, zaangażowanych politycznie uczestniczek obozu młodzieżówki Norweskiej Partii Pracy. Nie widzimy w filmie, od czego zaczął się atak – widzimy uciekających ludzi, słyszymy strzały i rozpoczynamy wraz z Kają jej walkę o przetrwanie. Kaja nie tylko pragnie przeżyć, na wyspie przebywa gdzieś też jej młodsza siostra, za którą dziewczyna czuje się odpowiedzialna. Bohaterka więc jest rozdarta między pragnieniem ukrycia się przed niewiadomym zagrożeniem a potrzebą odnalezienia siostry.
PD: I tutaj mam problem z tym filmem, bo z jednej strony twórcy usiłują nam wmówić, że robią jak najwierniejszą rekonstrukcję, opartą na zeznaniach naocznych świadków, a z drugiej strony – wpisują tę największą tragedię w dziejach współczesnej Norwegii w ramy „modnego” horroru found footage. Na początku nie mogłem się pozbyć skojarzeń z „Cloverfield” – panika, chaos, nieznane zagrożenie – a potem rzecz przeszła w „leśny” slasher z empatyczną, rozsądną dziewczyną na pierwszym planie. Kaja jest troskliwa, wrażliwa, w przyszłości chce być premierką, już w pierwszych scenach zostaje ustawiona w opozycji do emanującej młodzieńczą seksualnością młodszej siostry. Wzorcowa „final girl”. Wydaje mi się, że gdyby była większą enigmą, nie zgrzytałoby mi to etycznie. A tak mam wątpliwości.
KW: Film nie podejmuje tematów politycznych czy społecznych związanych z tą tragedią. Choć wstępna dyskusja młodzieży dotyczy właśnie polityki społecznej, to raczej służy bardziej budowaniu ich charakterystyki, niż byciu komentarzem do czegokolwiek.
PD: Nie no, jest wyraźny komentarz, gdy młodzież świadoma już wybuchu bombowego w Oslo domniemywa w pierwszym odruchu, że to atak terrorystyczny, jedni dowcipkują, inni są autentycznie przerażeni, a jeszcze inni wyzłośliwiają się nad zestresowanym, rozgoryczonym kolegą arabskiego pochodzenia, który rzuca, że „teraz to się zacznie…”.
KW: Ale to tak naprawdę opowieść o reakcjach w obliczu nieodgadnionego zagrożenia, o panice, wyborach, decyzjach. Każe widzowi postawić się w sytuacji bohaterów i samemu odpowiedzieć na pytanie, co by zrobił w ich sytuacji. Nie brakowało ci jednak jakiegoś głębszego spojrzenia na tło tej tragedii? Jak wiemy choćby ze znakomitej książki Åsne Seierstad „Jeden z nas”, tematów, o jakich warto tu mówić, jest mnóstwo.
PD: Ale adaptacją „Jednego z nas” jest właśnie film Greengrassa. Dla mnie Poppe skupia się przede wszystkim na banalności zła. „Nie próbuj tego zrozumieć”, mówi bohaterka w bardzo zwodniczej scenie, gdy poniekąd burzy czwartą ścianę. Tylko znów – o tym samym opowiada też nowe „Halloween” i nie potrzebuje do tego epatowania autentycznym dramatem ani plansz ostrzegawczych na koniec, że prawicowy terroryzm rośnie w siłę.
KW: Z mojego punktu widzenia film odpowiada natomiast dobrze na pytanie, jakie wielu z nas sobie zadawało. Jak to możliwe, że kilkaset energicznych młodych osób nie potrafiło powstrzymać jednego zamachowca. Nawet jeśli on miał broń, a oni nie, musiałby przecież ulec, gdyby przeciwstawiła mu się większość. Tymczasem Breivik polował na ludzi zupełnie bezkarnie. Film mówi, że tak naprawdę wszystko mu sprzyjało. Element zaskoczenia, wybuch (zrozumiałej) paniki, rozrzucenie uczestników obozu po całej wyspie. Osoby, które widziały przybywającego na wyspę Breivika w mundurze policjanta, zginęły jako pierwsze. Reszta nie miała pojęcia, co się dzieje. Słyszała strzały, widziała zastrzelonych ludzi, widziała uciekających – nikt nie miał pojęcia, ilu jest napastników i dlaczego do nich strzelają. Nikt nie miał pojęcia, że zamachowiec jest tylko jeden – liczne strzały, dobiegające z różnych stron, raczej sugerowały, że jest to atak skoordynowany wielu osób. A do tego jeszcze mundur Breivika, wprowadzający w błąd (wiele osób myślało, że to policjant, który przybył z pomocą).
PD: No właśnie, Poppe zdaje się sugerować, że na te mechanizmy myślowe składała się też ówczesna mentalność norweskiej młodzieży, ich przekonanie, że nic ani nikt nie jest w stanie zakłócić tej wyspiarskiej idylli, bo przecież w tak opiekuńczym, bezpiecznym państwie to po prostu niemożliwe. Breivik brutalnie wytrącił ich z tej strefy komfortu, podobnie jak wcześniej bin Laden wytrącił Amerykanów, i Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem. W tym kontekście, refleksji nad utopią niemożliwą w dzisiejszym świecie, film wydaje mi się spełniony jak w żadnym innym.
KW: Munduru Breivika w filmie nie oglądamy. Bo film – zapewne ze względu na to, że nie chce budować Breivikowi jakiegoś nieświadomego pomnika – prawie całkowicie pomija jego osobę. Słychać tylko nieustanne strzały, widać ich efekty. Raz tylko, gdzieś w tle, przechodzi jedna z postaci, którą możemy podejrzewać o bycie Breivikiem – po prostu idzie spokojnym krokiem, nie ucieka, jak reszta bohaterów. To jedyne odniesienie do samego zamachowca w całym filmie. Poza tym mamy tylko ofiary.
PD: Niczym w dobrym horrorze właśnie, zło bez twarzy przeraża najbardziej.
KW: Mówiłem o spojrzeniu na wszystko ze strony Kai – cała forma filmu jest temu podporządkowana. „Utoya” nakręcona jest w jednym ujęciu, bez cięć montażowych, kamera podąża za bohaterką (co w formie przypomina mi nieco „Syna Szawła”), a nam coraz bardziej udziela się atmosfera osaczenia i paniki. Sądzę, że swoje główne zadanie – wczucie się w sytuację bohaterów – film realizuje bez zarzutu. Pomaga w tym też wiarygodna sceneria (obraz kręcono nie na samej Utoyi, ale na pobliskiej wyspie, zapewne bardzo podobnej) i bardzo dobre aktorstwo. Nagrody filmowe w Norwegii otrzymała zarówno grająca główną rolę Andrea Berntzen, jak i występująca w przejmującym epizodzie odtwórczyni roli umierającej dziewczyny Solveig Koløen Birkeland.
PD: Andrea Berntzen jest niewątpliwie odkryciem filmu, świetny debiut. Sam obraz nie zostanie jednak ze mną na dłużej.

Filmu nie widziałem, ale wydaje mi się, że odpowiedź na cel jego nakręcenia mamy już w plakacie. Jak na niego patrzę, nie mam wrażenia, że to adaptacja autentycznych wydarzeń, a kolejna część "Igrzysk śmierci".